Вислава Шимборска. Платон, или зачем

         

          Иудея.

          В двенадцати километрах от
          Иерусалима -
          Оранжево сочный закат
          За срезанным конусом Иродиона.
         
          Синева гуще, плотнее...
          Появляются звёзды.

          У подножья Великим Иродом сотворённой горы
          Поселение Текоа.
         
          Здесь живёт мой младший сын и его семья.
               
             Здесь его дом.
         
                *  *  *

                4 часа ночи.
               С усилителями  муэдзины
                мешают спать.

Херберт


Czytanie list;w


 
Jerzy poleca
listem poleconym
malarza Tadeusza
tak;e ze Lwowa
 
czekam
kiedy si; zjawi
do tego Pary;a
(miasto takie sobie
przecenione)
 
czekam
jestem got;w
 
sprawdzam dat; przesy;ki
19 listopada 1959
powinien ju; by;
 
ale z tym zwariowanym czasem
nic nie wiadomo
nigdy nie by;em silny
w tym ;ywiole
kt;ry mia; by; norm;
a w istocie jest
fatalnym brakiem miary
zasad
dobrego wychowania cho;by
zreszt; co znacz; listy
kiedy te s;owa kt;re teraz pisz;
kamieniej; w czas przesz;y dokonany
 
a  wi;c czekam
czytam stare – nowe (a ju; przedawnione)
ksi;;ki
 
zarabiam na ;ycie
to jest jedyna
tera;niejszo;;
 
wi;c nie ma obawy
abym przeczeka;
owego Tadeusza
 
a jemu
by; mo;e
Anio;owie
trzeba si; nag;owi;
szukaj; miejsca
na g;;wce
od szpilki
 
tutaj
;wieci s;o;ce
i jest pe;ny
dzie;









     Cпасибо тебе Адам за открытку из Фрайбурга
     где ангел в комете из снега
     трубИт предвещая атаку
     уродливых жИлищных блоков

     Перешагнув горизонт  они приближаются неизбежно
     чтоб сокрушить твою и мою катедру*)

     Жилые мерзкие блоки Чернобыля Новой Гуты и Дюссельдорфа

     Я с точностью представляю себе что ты делаешь в эту минуту -
     читаешь горстке адептов - пока ещё есть адепты
    "Das war sehr sch;n, herr Zagajewski." "Wirklich sehr sach;n."
    "Danke" "Nichts zu danken." "Das war wirklich sehr sch;n."
     Как видишь всё вопреки тому что выдумал трагик Адорно.

     Звучит конечно смешно когда дерево ты называешь "дер Баум"
     а облака - "дас Волькен" и "ди Зонне" вместо солнца
     но это необходимо чтоб не рвалась зыбкая связь
     из звуков и фокусов-метаморфоз - чтобы образы сохранить.

     Так значит ты нынче во ФрАйбурге, я тоже когда-то там был
     чтобы легко заработать на бумагу и хлеб
     и в сердце циничном был наивно уверен
     что являюсь Апостолом в командировке.

         Горстке тех кто нас слышит надлежит познать красоту
         но также и правду
         что означает ужас

          чтобы они были отважны
          когда наступит минута

    По сути Ангел первого снега - Ангел уничтоженья
    прижимая трубу к губам он вызывает пожар -
    и впустую наши заклятья молитвы спасительные талисманы

    Приближается окончательная минута
    возбуждение
    жертва
    которая нас разделит
   
    И мы вступим каждый отдельно в расплавленное небо.


                *   *   *
   

          
Херберт

widok;wka od adama zagajewskiego


 
Dzi;kuj; tobie Adamie za kartk; z Fryburga
na kt;rej Anio; w kome;ce ze ;niegu
wielk; tr;b; obwieszcza natarcie
ohydnych blok;w mieszkalnych

Przekroczy;y horyzont zbli;aj; si; nieuchronnie
aby zdoby; twoj; i moj; katedr;

Ohydne bloki mieszkalne z Czernobyla Nowej Huty D;sseldorfu

Wyobra;am sobie dok;adnie co robisz w tej chwili -
czytasz garstce wyznawc;w bo s; jeszcze wyznawcy.
“Das war sehr sch;n, Herr Zagajewski.” “Wirklich sehr sch;n.”
“Danke.” “Nichts zu danken.” “Das war wirklich sehr sch;n.”
No widzisz wbrew temu co wyduma; tragiczny Adorno

Komiczna sytuacja bo zamiast drzewo m;wisz der Baum
zamiast ob;oki - die Wolken i die Sonne - zamiast s;once
i to jest konieczne by trwa;o niepewne przymierze
karko;omne metamorfozy d;wi;k;w aby ocali; obrazy

A wi;c jeste; w Fryburgu ja te; niegdy; tam by;em
aby zarobi; ;atwo na papier i chleb
Pod cynicznym sercem nosi;em naiwne z;udzenie
;e jestem Aposto;em w podr;;y s;u;bowej

    Tej garstce kt;ra nas s;ucha nale;y si; pi;kno
    ale tak;e prawda
    to znaczy - groza

    aby byli odwa;ni
    gdy nadejdzie chwila

Anio; w kome;ce pierwszego ;niegu jest zaprawd; Anio;em Zag;ady
podnosi tr;b; do ust przywo;uje po;ar
na nic nasze zakl;cia modlitwy talizmany r;;a;ce

Oto zbli;a si; chwila ostateczna
podniesienie
ofiara
chwila kt;ra rozdzieli

i wst;pimy osobno w roztopione niebo



  Перед нами грядущие дни
  светятся рядом зажжённых свечей -
  теплые, золотые, полные жизнью

   А за нами - уже прошедшие дни:
   длинной шеренгой свеч угасших и грустных.
   Те, что поближе еще немного дымЯтся -
   согнутые, расплывшиеся, холодные
   поэтому грустно мне и я на них не смотрю
   больно мне, если вспомню как когда-то они пылали
   и гляжу я только вперёд - на зажженные свечи.

   Не обернусь, чтоб не задрожать, увидев,
   как быстро угасший ряд становится всё длиннее...



                *   *   *
   
    

     ;wiece
Kawafis Konstandinos


 
Dni przysz;o;ci przed nami -

jak ustawione w rz;dzie ;wiece zapalone,

z;ote, ciep;e, pe;ne ;ycia.



Za nami - dni, co przemin;;y:

smutny szereg ;wiec wygas;ych;

te najbli;sze jeszcze troch; dymi;,

zimne ;wiece, zniszczone, pogi;te.



Nie chc; na nie patrze; - ich widok mnie zasmuca;

i boli mnie, gdy wspomn;, jak niegdy; p;on;;y.

Przed siebie patrz; - na zapalone ;wiece.



Nie chc; si; odwr;ci;, abym nie zadr;a; widz;c,

jak szybko si; wyd;u;a ciemny szereg -

i wi;cej, coraz wi;cej ;wiec wygas;ych.





    Edward Stachura   [inne] [wiki]
Oczy nim dosi;g;y...
Oczy nim dosi;g;y
hinduskiej pe;ni owali
powierza;em kolejnym kaprysom
twoich gest;w
na kt;rych ryby i kwiaty bogatych jezior
Ale ty by;a;
jak Sara pi;kna i m;dra
i jeszcze usta moje
w lini; ;agodnego stworzenia ;wiata
Tylko dusza
odesz;a mi na wyspy smutne
i kamienia;a tam w pos;g zazdrosny



     Мастера умирают, оставивши память как рану

     А подмастерья не стали ещё мастерами



    


Ліна КОСТЕНКО

УМИРАЮТЬ МАЙСТРИ…

Умирають майстри, залишаючи спогад, як рану.
В барельєфах печалі уже їм спинилася мить.
А підмайстри іще не зробились майстрами.
А робота не жде. Її треба робить.

І приходять якісь безпардонні пронози.
Потираючи руки, беруться за все.
Поки геній стоїть, витираючи сльози,
метушлива бездарність отари свої пасе.

Дуже дивний пейзаж: косяками ідуть таланти.
Сьоме небо своє пригинає собі суєта.
При майстрах якось легше. Вони — як Атланти,
держать небо на плечах. Тому і є висота.

***

© Ліна Костенко. Всі права застережені.

<— || Ліна Костенко || Aбетник || Шукати || П


Edward Estlin   [inne] [wiki]
***;mier; jest
;mier; jest czym; wi;cej ni;
te sto czy ile;
d;wi;k;w t;um;w zapach;w ona
ona si; spieszy
prze;cigaj;c ka;d;
taks;wk; u;miech czy punkt widzenia

sprzedajemy i nie kupujemy
niczego tak niezb;dnego jak
;mier; i w przeciwie;stwie do koszul
krawat;w spodni
ona jest nie do zdarcia

nie panie szanowny i w;a;nie dlatego
cho; jest naturalne ;e odkrywca
Ameryki eteru kina
mo;e mie; pretensje do powszechnej donios;o;ci

dla mnie dla ciebie nie ma nic
takiego co by mia;o szczeg;lne
znaczenie a wi;c p;ki jest

troch; s;o;ca i troszk;
ksi;;yca my wbrew robakom

nienawidzimy ;miejemy si; ta;czymy shimmy






    Констандинос Кавафис.

    Души старых людей.

  В телах обшарпанных, старых
  сидят души старцев
  словно тоскливые нищенки.
  Как тяжко влачить им свою несчастную жизнь -
  и как они боятся её утратить, как её любят,
  ошеломлённые, раздвоенные в себе
  души старцев - трагические и смешные
  в драных своих шкурах.

                Каммингс
Об этом закате (так
заполненном людьми страхом колоколАми)
я скажу что твои глаза переполошить могли бы
день ласковее страшней и ещё неожиданней.

(об этих двух ранних звёздах
дрожащих на ровном фоне
я знаю только одно - твои руки на фоне вечера
двигаются выразительней

а что касается  света и формы обозначающей
неясно и зыбко луну то улыбка твоя
явление поотчётливей)

о госпожа густая нависшая тьма ужасна (а я
не говорю не думаю и ничего не знаю
ничего
    только пухнут эти дома
как воспоминанья в извилистой уличке разума
который исчезает сознательно и спокойно.

                Перевод на польский Юлии Хартвиг.

             *   *   *


o tym zachodzie (tak
wype;nionym lud;mi strachem dzwonami)
powiem ;e twoje oczy mog; przep;oszy;
dzie; ;agodniej straszniej bardziej gwa;townie;

(o tych dwu wczesnych
gwiazdach dr;;cych na jednolitym
tle wiem tylko tyle ;e twoje r;ce
poruszaj; si; wyrazi;ciej na tle wieczoru

za; co do ;wiat;a i kszta;tu kt;re znacz;
ksi;;yc to niejasno czuj;
;e u;miech tw;j jest bardziej
uchwytnym zjawiskiem)

o pani. Oci;;a;a ciemno;; jest gro;na (a ja
nie m;wi; nie my;l; ani nie wiem
nic
    tyle tylko ;e te domy puchn;
jak wspomnienia w kr;tej uliczce

umys;u kt;ry znika spokojnie i ze znawstwem


                t;um. Julia Hartwig

Я
Rafa; Wojaczek

Pierwsza gwiazda

By;em szcze;liwym go;ciem w Starym Kraju.
Twojego ojca umieraj;cego
Do s;usznej smierci t;tna wys;ucha;em.
Gdzie; w szparze cia;a serce wydzwania;o
Naprawd; wieki ju; - w czasie sekundy
Mojej niedu;ej ;mierci. I widzia;em
Nar;d zebrany wko;o jego ;;;ka,
Odmierzaj;cy oklaski, cukierki
Jedli, m;;czy;ni i kobiety, dzieci
Patrzy;y z g;ry z ramion wielkich ojc;w.
A potem twoja matka my;a trupa,
Ostatni; wol; czyta;a script-girl.
Lecz, cho; na Ziemskim Planie nieobecna
Prawdziwie pierwsz; gwiazd; by;a ;mier;.

           *   *   *

     Был я счастливым гостем в Старом Краю
     В пульс твоего умирающего отца
     Я вслушивался до самого смертного часа,
     Как где-то в расщелине тела чуть слышно звенело сердце.
     Казалось прошли века - за время секунды.
     Народ собравшийся у его кровати
     Мерно в ладони хлопал,ели конфеты
     мужчины, женщины,
     дети
     смотрели с плеч своих высоких отцов.
     А потом твоя мать обмывала труп,
     и последнюю волю отца огласила script-girl.
     Но,несмотря на её отсутствие в Плане Земном
     по-настоящему первой звездой была смерть.
    
 
Dylan Thomas   [inne] [wiki]
Szczeg;lnie kiedy wiatr pa;dziernikowy

Szczeg;lnie kiedy wiatr pa;dziernikowy
Tarmosi mro;n; gar;ci; moje w;osy,
W ognistej sieci s;o;ca lubi; kroczy;
Rzucaj;c sobie cie; kraba pod nogi;
U brzegu morza, s;ysz;c ptasi lament
I kaszel kruka w zimowych badylach,
Dr;y skrz;tne serce i tryska krwi; sylab,
Spijaj;c s;owa przez ni; wyszeptane.

Zamkni;ty w wie;y s;;w, na horyzoncie
W maszeruj;cych rz;dach drzew dostrzegam
Rozmownych kszta;t;w kobiecych szeregi,
Dzieci o gestach gwiazd przez park biegn;ce.
Mog; ci; stworzy; ze znak;w korzeni
Spod hrabstw cierniowych, wym;wi; ci; nut;
D;bowych wo;a;, samog;osek buk;w,
Mog; ci; stworzy; z przem;wie; strumienia.

Zegar zza donic z paproci; skanduje
S;owo godziny, nerw wskaz;wki nosi
Tre;; wok;; tarczy, deklamuje ros;,
A z dachu wiatry przepowiada kurek.
Mog; si; ciebie w znakach ;;k dos;ucha;:
Wymowna trawa sygna;em wysokim
Z robakiem zimy przedrze si; przez oko.
Mog; ci; ujrze; w czarnych grzechach kruka.

Szczeg;lnie kiedy wiatr pa;dziernikowy
(Mog; ci; stworzy; j;zykiem paj;czym
Z jesiennych czar;w, z walijskich wzg;rz d;wi;cznych)
Szturcha pi;;ciami rzep zagon;w g;owy,
Mog; ci; tworzy; z s;;w serca wyzbytych.
Ju; krew chemiczna, gnaj;c sylabami
Z wysch;ego serca, g;osi rych;y zam;t.
Brzeg morza w ciemnych g;oskach ptak;w skryty.



      


--utwory-- --r;;ne--   [inne] [wiki]
Ostatni
Nikt nie pami;ta, nikt nie zap;acze.
Chodz; t;dy, a ziemia jest ci;;ka.
Nie pytaj jak jest - jest inaczej,
serce samotne umiera w m;kach...

B;g t;dy chodzi;, jeszcze st;p ;lady
na piachu - wiatr je rozwiewa po ;wiecie.
A my tu; obok kopiemy mogi;y,
dla tego co nowe, do ;ycia rwie si;.

Mi;o;ci wo;am - "Gdzie jeste; Bogini!?"
Cisza. Tylko wiatr przera;liwy
szepce nami;tnie w murach ;wi;tyni,
gdzie jeszcze s;ycha; echo modlitwy.

Wtuleni w siebie, milczymy w strachu,
by s;owa co rani; nas omija;y.
Jak dzieci - sekrety chowamy w piachu
my;li, kt;re my tylko znamy.

Nikt nie pami;ta;, nikt nie zap;aka;.
Chodzi;em t;dy, a ziemia jest ci;;ka.
Nie pytaj jak by;o - wiatr pozamiata;
szcz;tki serca - umar;o w m;kach...


      В жажде идейной выси
      стоят на словесных котурнах
      и швыряют окурки мыслей
      в глубь неведомых бездн, как в урны.

      Ох, вы, рыцари конЪюнктуры!
      вы забыли истину - просто
      никакие в мире котурны
      не изменят вашего роста.

             *   *   *


      Ліна КОСТЕНКО

* * *

У жадобі ідейної висі
зіп'ялись на словесні котурни
і шпурляють недокурки мислі
у невпізнані прірви, як в урни.

Бідні лицарі коньюнктури!
Ви ж забули істину просту,
що найвищі у світі котурни
не замінять власного зросту.

***

© Ліна Костенко. Всі права застережені.
Виталий Коротич

Яке це щастя — зайвого позбутись:
Людей, речей, паперiв, марних слiв,
Пляшок, яким судилося розбитись,
I того болю, що переболiв.
Серед чужих присяг i слiзних зречень
Так радiсно вiдчути: вiдлiта
Категоричнiсть директивних речень,
Чужих словес i задумiв сльота.
Там, де тупцює натовп, мов стонога,
Зминаючи у темiнь свiтлi днi,
Ти мусиш вiднайти себе самого
На злому фестивалi метушнi,
Помiж чужих життiв сховавши власне,
Не втративши душi i голови,
Пильнуй... Якщо по спинi доля лясне —
Не зразу вiр, що друзi з нею ви.
Коли нарештi сонце зронить з неба
Тобi тепла на зморшкуватий лоб,
Згадай, яким був довгим шлях до себе,
Крiзь сто спокус i тисячу холопств,
Крiзь словеса, образливi для слуху,
I вихорi чужої суєти,
Де цiлий вiк гули тобi у вуха,
Кому й чому служити мусиш ти,
...Коли, повоювавши, вийдеш з бою —
Обтрусиш з себе стогони й громи,
Bcix друзiв, що лишилися з тобою,
Введи в свiй дiм i мiцно обiйми.
...Пройшовши спiльно радощi i скрути,
Задумливо засядьте за столи.
Бо, врештi, надiйшла пора збагнути,
Куди прийшли ви й де весь вiк були.



Яке це щастя — зайвого позбутись:
Людей, речей, паперiв, марних слiв,
Пляшок, яким судилося розбитись,
I того болю, що переболiв.
Серед чужих присяг i слiзних зречень
Так радiсно вiдчути: вiдлiта
Категоричнiсть директивних речень,
Чужих словес i задумiв сльота.
Там, де тупцює натовп, мов стонога,
Зминаючи у темiнь свiтлi днi,
Ти мусиш вiднайти себе самого
На злому фестивалi метушнi,
Помiж чужих життiв сховавши власне,
Не втративши душi i голови,
Пильнуй... Якщо по спинi доля лясне —
Не зразу вiр, що друзi з нею ви.
Коли нарештi сонце зронить з неба
Тобi тепла на зморшкуватий лоб,
Згадай, яким був довгим шлях до себе,
Крiзь сто спокус i тисячу холопств,
Крiзь словеса, образливi для слуху,
I вихорi чужої суєти,
Де цiлий вiк гули тобi у вуха,
Кому й чому служити мусиш ти,
...Коли, повоювавши, вийдеш з бою —
Обтрусиш з себе стогони й громи,
Bcix друзiв, що лишилися з тобою,
Введи в свiй дiм i мiцно обiйми.
...Пройшовши спiльно радощi i скрути,
Задумливо засядьте за столи.
Бо, врештi, надiйшла пора збагнути,
Куди прийшли ви й де весь вiк були.

В комнате
закрытый на ключ
я сижу в уголке -
пишу стихи

Время от времени
чтобы проверить
жив ли я
кожу прокалываю
и ввожу
свёрлышко внутрь своего черепка

Но
или делаю что-то не так
или я умер уже -

не разобрать

Сижу в луже кровИ
моя это кровь говорю
но в этом я сам не уверен

Значит это кровь
животных моих -
милой собаки моей
и другого пса моего
кровь моей фАуны тихой

В эту жидкость -
а она всё темнее и гуще -
макаю палец
и на стене пишу
парадокс:    
                Первый попавшийся труп намного лучше
                живого но мёртвого

Присматриваюсь к шедевру долго
к каждому слову
к каждой букве отдельно
и вдруг замечаю
что стена стала чистой
и белой.

        *   *   *

Рафал Воячек

Rafa; Wojaczek

Pisz; wiersz
Siedz; w k;cie
w swoim pokoju
zamkni;ty na klucz

Od czasu do czasu
by sprawdzi;
czy ;yj; jeszcze
szpilk; si; nak;uwam
a do wn;trza czaszki
wprowadzam ;widerek

Ale
albo te sposoby
s; zawodne
albo ju; nie ;yj;.

Siedz; w ka;u;y krwi
to jest moja krew m;wi;
ale wcale nie jestem tego pewny

W takim razie krew
moich zwierz;t
psa mi;ego
i innego psa mojego
krew mojej fauny spokojnej.

Maczam palec w tej cieczy
ciemniej;cej g;stniej;cej
i wypisuj; na ;cianie
paradoks:

                pierwszy lepszy trup jest lepszy
                od ;ywego byle martwy

Przygl;dam si; d;ugo dzie;u
ka;demu s;owu
ka;dej literze z osobna
nagle zauwa;am
;e ;ciana jest czysta
bia;a









Ma;gorzata Hillar   [inne] [wiki]
Malwy
Nachyla;a si;
nisko
nad ;piewaj;cymi ko;ami
tramwaju
M;wi;a
osy

K;ad;a na d;oni
balowe confetti
M;wi;a
biedronka

W dzie; upalny
kiedy umar;a nasturcja
w zielonej trumnie
na balkonie
uciek;a

Zacz;;y j; goni;
domy
Zbli;a;y si;
z obu stron
wyba;uszaj;c
szeroko otwarte
okna

Kiedy dotkn;;y
ramion
krzyk jej
sta; si;
d;ugi i cienki
jak li;; tataraku

Zdziwiony milicjant
patrzy;
jak pod jej r;kawami
zakwita;y na murze
malwy
i sp;ywa;y
czerwonymi korzeniam


Edward Stachura   [inne] [wiki]
Co noc...
Co noc
kiedy schodz; do knajpy kol;dnicy
na w;dk; ;ledzia i dziwki
w dalekich miastach Orionu
Arlekin paznokcie gryzie do krwi
i szczury przyzywa
na piszcza;kach swych n;g

To znak ze nie dosy; fioletu
zapachu myd;a
chleba i ;askotania nozdrzy

A tam
kol;dnicy
wchodz; w kufle z;otego piwa
i z;bami w uda ;ar;occznie


В гнезде
ледяного экстаза
оба снесём
единственное яйцо
смерти.

     *   *   *

Anna ;wirszczy;ska ;

Znie;my jajko
 
W gnie;dzie
lodowatej ekstazy
zniesiemy oboje
jedno jajko ;mierci.


Marcin ;wietlicki - ;wiat
Na pocz;tku jest moja g;owa w moich r;kach.
Nast;pnie z tego miejsca rozchodz; si; ko;a.
Ko;o st;; kwadratowy. Ko;o pok;j. Ko;o
kamienica. Ko;o ulica. Ko;o miasto. Ko;o
kraj. I kontynent opasany ko;em.
Ko;o p;;kula. Ko;o. Ko;o wszystko.
Na samym ko;cu jest male;ka kropla.


Edward Stachura 
Olga
Wpu;; mnie a ju; potem zatrzymasz
;renica twoja dla mnie gospoda
gdzie mnie opada nabo;no;; jednak
o tym mo;na by napisz; te; epopej;
jako nie odpuszczam moim winowajc;

Rano p;omie; rosy pije owad ja te;
i kwitn; i p;on; ju; w g;ogi
kt;re s; sto tysi;cy ;wiec
nad polem nocnym bitewnym
jako nie zapominam...

Przedpo;udnie p;ywa do po;udnia wysokiego
niemniej ja sam pod cieniste listowie
opuszczam siebie i wiatr malej;cy
kt;remu daj; odpoczywanie przestronne
jako nie pot;piam...

Ale oto schodz; ze wzg;rz - to popo;udnie
po s;ojach drzew schodz; promienie powolnie
jak na przedmie;cia dziewczyny na wiecz;r
i ja tak samo w blask zachodz;cy
jako nie zazdroszcz;...

W sen zobacz; co tam ;piewa; i modli;
;renica twoja dla mnie gospoda
gdzie mnie opada nabo;no;; jednak
o tym mo;na by napisa;em te; epopej;
jako nie odpuszczam moim winowajc;

Edward Stachura   [inne] [wiki]
Pie;;: Du;o ognia
I oto znowu jeste;
wymodlona dostojnie gazelo
na wzg;rzu pomi;dzy lustrami

Taka jeste; dziewica na oczach
;e podpalasz mi brzuch
du;o lepiej ni; g;odne tygodnie

Do ciebie nie mo;na poziomo
a z r;;ami to p;on;
i sp;onie jeszcze Jerycho
o, brzydkie uczucie zazdro;ci

A ty l;nisz tak jak rt;;
i czy mi si; zdaje ;e ucho
podnosisz powoli

*
Nachodzi;y mnie takie niespodziewania
nachodzi;y mnie cz;sto dos; bardzo
i nie wiedzia;em co uczyni; atoli nie p;aka;em

Ale potem zap;aka; chcia;em po ulg;
lecz ;zy jak liski ma;e co w norach
wyjrze; sie l;kn; cho; strzelec poszed;

Cz;sto dos; bardzo zap;aka; zachcia;em
ale tak by;o ;e nic zawsze to samo
i nie wiedzia;em co czyni; by p;aka;

Wi;c r;kami p;aka;em to wi;cej
;y;ami ;wi;tymi rzekami
i jeszcze stopami komunia to wi;cej




Ewa Lipska   [inne] [wiki]
My
My - rocznik powojenny otwarty na osciez-
w pe;nokomfortowym stanie swojego cia;a
czytamy Sartrea i ksi;;ki telefoniczne.
Rozwa;amy uwa;nie wszelkie trz;sienia ziemi.
My. Rocznik powojenny ze spokojnych doniczek.
Wyprowadzony z bezspornych statystycznych wylicze;.
Nie dos;yszany w ha;asie pocz;tku.
Cierpi;cy na bezsenno;; i do ;my podobny.
Powo;any do koncentracji nad.

Do naszych dni prowadz; zardzewia;e drzwi.
Schody kt;re prze;y;y hodowc; kanark;w.
Wodospad krok;w. Pogrzeb z orkiestr;.I krzyk t;uczonych garnk;w.




Edward Stachura   [inne] [wiki]
Lato
Nie ukruszone nic przez wojny lokalne
i s;;wka pstrokate tych usadowionych
woli si; moje ucho powa;niejsze
w b;ony p;dz;cego trzmiela spowija;

Ja bym to mo;e nazwa; : s;uchanie
albo s;uchanie trzmiela lec;cego
albo latanie ch;opca s;ysz;cego
ale nigdy: muzyka rozrywkowa

Bo tu jest w;a;nie to jedno nie drugie



Wis;awa Szymborska   [inne] [wiki]
Notatka
W pierwszej gablocie
le;y kamie;.
Widzimy na nim
niewyra;n; rys;.
Dzie;o przypadku,
jak m;wi; niekt;rzy.

W drugirj gablocie
cz;;; ko;ci czo;owej.
Trudno ustali; -
zwierz;cej czy ludzkiej.
Ko;; jak ko;;.
Id;my dalej.
Tu nic nie ma.

Zosta;o tylko
stare podobie;stwo
iskry skrzesanej z kamienia
do gwiazdy.
Rozsuni;ta do wiek;w
przestrze; por;wnania
zachowa;a sie dobrze.

To ona
wywabi;a nas z wn;trza gatunku,
wywiod;a z kr;gu snu
sprzed s;owa sen,
w kt;rym, co ;ywe,
rodzi sie na zawsze
i umiera bez ;mierci.

To ona
obr;ci;a nasz; g;ow; w ludzk;
od iskry do gwiazdy,
od jednej do wielu,
od ka;dej do wszystkich,
od skroni do skroni
i to, co nie ma powiek,
otworzy;a w nas.

Z kamienia
ulecia;o niebo.
Kij rozga;;zi; si;
w g;stwinie ko;c;w.
W;; uni;s; ;;d;o
z k;;bka swoich przyczyn.
Czas si; zatoczy;
w s;ojach drzew.
Rozmno;y;o si; w echu
wycie zbudzonego.

W pierwszej gablocie
le;y kamie;.
W drugiej gablocie
cz;;ci ko;ci czo;owej.
Ubyli;my zwi;rz;tom.
Kto ub;dzie nam.
Przez jakie podobie;stwo.
Czego z czym por;wnanie.


























С ним ты будешь счастливей
Ты пойми
я тебе объясню

Постарайся это понять и принять

Как поздравления в день рожденья

Как самые лучшие мои

новогодние пожелания

произнесённые в полночь

дрожащим голосом искренне


С ним ты будешь счастливей

Намного счастливее будешь с ним

Кто  я -

бродяга, дух неспокойный

со мной можно только

пойти на лужок

и забыть обо всём

Какая эпоха, какой век,

какой месяц, какой день

и который час

И какое время

кончается

и какое - начнётся.


Не думай, что я тебя не люблю

или только чуть-чуть люблю

Я не скажу как тебя я люблю

 ибо это не высказать

и именно потому - прощай

пойми меня правильно - и прощай

прощай

Припев..........................


Со мною можно

только тихо исчезнуть

вдали



Edward Stachura 
Z nim b;dziesz szcz;;liwsza
Zrozum to, co powiem,

Spr;buj to zrozumie; dobrze

Jak ;yczenia najlepsze, te urodzinowe

Albo noworoczne, jeszcze lepsze mo;e

O p;;nocy gdy sk;adane

Dr;;cym g;osem, niek;amane



Z nim b;dziesz szcz;;liwsza,

Du;o szcz;;liwsza b;dziesz z nim.

Ja, c;; -

W;;cz;ga, niespokojny duch,

Ze mn; mo;na tylko

P;j;; na wrzosowisko

I zapomnie; wszystko

Jaka epoka, jaki wiek,

Jaki rok, jaki miesi;c, jaki dzie;

I jaka godzina

Ko;czy si;,

A jaka zaczyna



Nie my;l, ;e nie kocham

Lub ;e tylko troch; kocham

Jak ci; kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem -

Tak ogromnie bardzo, jeszcze wi;cej mo;e

I dlatego w;a;nie ;egnaj,

Zrozum dobrze, ;egnaj, ;egnaj



Z nim b;dziesz szcz;;liwsza,

Du;o szcz;;liwsza b;dziesz z nim.

Ja, c;; -

W;;cz;ga, niespokojny duch,

Ze mn; mo;na tylko

P;j;; na wrzosowisko

I zapomnie; wszystko

Jaka epoka, jaki wiek,

Jaki rok, jaki miesi;c, jaki dzie;

I jaka godzina

Ko;czy si;,

A jaka zaczyna



Ze mn; mo;na tylko

W dali znika; cicho

















Stanis;aw Grochowiak   [inne] [wiki]
Rozmowa o poezji
Rozmowa o poezji

                Od - do Lieberta...

D z i e w c z y n a:
Czy pan j; widzi? Czy ona si; ;ni?
Czy te; nadbiega - nag;a jak z pag;rka?

P o e t a:
Ona wynika z brodawek og;rka...

D z i e w c z y n a:
Pan kpi.
Pan j; jedwabnie - pan j; jak motyla
Po takich z;otych i okr;g;ych lasach...
To jest jak z Dafnis bardzo czu;a chwila...

P o e t a:
Owszem. Jak ostro
Ca;owany tasak.

D z i e w c z y n a:
Rozumiem pana. Z wierzchu ta ironia,
A spodem czu;o;; podpe;za ku sercu...

P o e t a:
Dlaczego z pani jest taka piwonia,
Co czce zawzi;cie by; butelk; perfum?...



Kazimierz Tetmajer   [inne] [wiki]
Virgini Intactae
Ust twych wi;c usta nie tkn;;y niczyje?
Nikt nie u;cisn;; twojej dr;;cej r;ki ?
Nikt si; nie opl;t; w twoich w;os;w p;ki
ani si; wessa; w twoj; bia;; szyj;?

Nikt si; nie ws;ucha;, jak twe serce bije,
jak omdlewaj; s;;w b;;kitne d;wi;ki,
a cia;a twego kszta;t smuk;y i mi;kki
zdr;j tylko widzia; i wodne lilije?

I nigdy dumne to kr;lewskie cia;o
w niczyich ramion u;cisku nie dr;a;o?
Pragnienie twoje jest jak blask o wschodzie?

Nigdy w twych oczu s;onecznym ogrodzie
nie trys;a rozkosz kwiatami z;otemi?
P;jd;! Ty; jest szcz;;ciem najwy;szym na ziemi!



Здания

Поэт,
Восклицание улицы!

Массы полузастывшие, из которых строитель
вывел движение: неподвижные этажи
крыши
оборванные в склоне
Стены возникшие точно
Трудами людей возведённые горы:
здания
Только представьте себе:
каждый кирпич лежит на изъятой ладони.

           *   *   *

ulian Przybo;   [inne] [wiki]
Gmachy
Poeta,
wykrzyknik ulicy!

Masy wp;;zatrzymane, z kt;rych budowniczy
uprowadzi; ruch: znieruchomia;e pi;tra.
Dachy
przerwane w sk;onie.
Mury
wynik;e ;ci;le.
G;ry na;adowane trudem cz;owieczym:
gmachy.

Pomy;le;:
Ka;da ceg;a spoczywa na wyj;tej d;oni.
Kazimiera I;;akowicz;wna   [inne] [wiki]
Bezlistna pami;;
Z pami;ci opada li;; wi;dn;cy
jak z lipy,
tak samo go byle wiew potr;ca,
popycha.
I oto stoi - anio; odarty
ze wspomnienia,
jak drzewo, kt;re s;ota szarpie
w jesieni.



   
Harasymowicz-Broniuszyc (1933-1999), poeta; zbiory wierszy utrzymanych w stylizacji dzieci;co-ba;niowej (Powr;t do kraju ;agodno;ci 1957), z motywami groteskowo-fantastycznymi (Przej;cie kopii, Wie;a melancholii oba 1958), nasyconych obserwacjami przyrody i lud. obyczaj;w Podkarpacia (Podsumowanie zieleni 1964, Pastora;ki polskie 1966, wyb;r Wiersze beskidzkie 1986) oraz specyficznego folkloru przedmie;; Krakowa (Bar Na Stawach 1972); wyrazisty nurt w poezji Harasymowicza stanowi; utwory nawi;zuj;ce do wybranych bohaterskich, niekiedy tragicznych w;tk;w nar. historii (Barokowe czasy 1975, Polowanie z soko;em 1977, Cudn;w 1979, wyb;r Wiersze sarmackie 1983), tak;e do czas;w dzieci;stwa poety oraz odleg;ej przesz;o;ci jego rodu (Kl;kajcie narody 1984); wiersze o wsp;;czesno;ci, cz;sto w tonacji ironiczno-groteskowej (zbi;r Na ca;y regulator 1985); Wyb;r wierszy (t. 1-2 1986).



SPIS UTWOR;W
(w uk;adzie alfabetycznym)

Budzenie si; poranku
Buty dziadka
Dlaczego pada ;nieg?
Dom w Bortnem
Dzwoniec przedwio;nia
[Gdy serce p;knie na mr;z]
;;d;
Madonna Le;na
Madonna Prowincji
Madonna Szczyrzyc
Madonna z Kru;lowej
Mochnaczka. Przyjazd III pa;dziernik 77
M;j dom
Na cmentarz ;emkowski
[Nic nie mam]
Notatka ksi;;ycowa
Pa;dziernik
Strych
W g;;bi lasu
[W g;rach jest wszystko co kocham]
W lesie listopadowym
Zielnik

На чердаке
где битвы рухляди старой
похожи на битвы Матейки*)

Мой друг стоит
по колени в искусстве
оленем в листве

Сидят постоянно в креслах
Рембрандт и Норвид*)

Неустанно искусство поднимается ввысь

Мне бы хотелось однако
чтобы друг мой придумал
что-нибудь небольшое
например -

Горшочек
 чтоб вскипятить слова
там
наверху.

        *   *   *

Strych

Na tym strychu
gdzie bitwy starych grat;w
s; jak bitwy Matejki

M;j przyjaciel stoi
w sztuce do kolan
jak jele; w li;ciach

Stale w krzes;ach
siedz; Rembrandt i Norwid

Jest nieustanne podniesienie sztuki

Chcia;bym jednak
;eby przyjaciel wymy;li;
jak;; rzecz drobn;
na przyk;ad -

Dzbanuszek
do zaparzania s;;w
Na g;r;

Pa;dziernik

Pod lasem stoj;
czerwonosk;re pu;ki
jesiennych ptak;w

We mgle jedzie
w;z bez konia

Bo na pewno
ko; siedzi na wozie
wypoczywa w ko;uchu

Za; w;z
samo mu ci;gnie
wiekowe
przyzwyczajenie
Na g;r;

[Nic nie mam]

Nic nie mam
zdmuchn;;a mnie ta
jesie; ca;kiem

Nic nie mam
tylko z daszkiem nieba
zamy;lony kaszkiet
Na g;r;




Notatka ksi;;ycowa

Rzeczywi;cie
tak jak ksi;;yc
ludzie znaj; mnie
tylko z jednej
jesiennej strony
Na g;r;

Na cmentarz ;emkowski

Oto cmentarz
zielem zaros;y

Oto por;ba
po krzy;ach zwalonych

wiatro;om
;wi;tego drzewa

Oto cmentarze ;emk;w
w Z;ockiem
w Szczawniku
w Leluchowie

Oto ;pi; na pod;odze
dawno ju; spr;chnia;ej
bez krzy;a nad g;ow;
Fi;ypy
Nykyfory
Harasymy

jesie; im tylko
ostu zapala
;wiec;

li;ci szumi
wieniec

czort niepotrzebny
wilkiem w zaro;la
czmycha
Na g;r;

Buty dziadka
Malarzowi Wa;achowi

Dziadku znowu
poszli;cie kra;; ;liwy
i to w ko;cielnych butach

;eby;cie cho;1 wzi;li
buty codzienne

Rzeczywi;cie m;wi dziadek
co im przysz;o do g;owy
tym butom ko;cielnym

Tyle si; nas;ucha;y ksi;dza
tyle si; nasta;y
i posz;y
Na g;r;

Budzenie si; poranku

Najpierw pokaszluje
stara ikona

Potem
dzwoni; w piecu

Potem
pieje czajnik

Potem
zaprz;gaj; st;;
krzes;a ruszaj; z kopyta

I dymi kawa
i nowy dzie;
otwiera n;;
Na g;r;

W lesie listopadowym

Wok;; g;ry g;ry i g;ry
I ca;e moje ;ycie w g;rach
Ile; pi;kniej drozdy le;ne ;piewaj;
Ni; ;piewak p;atny na ch;rach

Jak ;asiczki ;cie;ka w ;niegach
Droga ;ycia by;a kr;ta
Teraz z las;w zesz;a na mnie
M;odych jode; ziele; ;wi;ta

Nie ludzk; r;k; malowany
Jest wielki smutek duszy mojej
Lecz nawet z;ockiej ikonie
Ja nigdy nic nie powiem

Wa;ne s; tylko modre kopu;y pie;ni
Kt;re na g;rze wysokiej zostan;
Nikt nie szuka inicja;;w cie;li
Gdy cie;le dom postawi;

Przyjaciele drodzy kt;rzy jemio;y czcicie
Dobrze ;e chodzicie ;wiatem
Wkr;tce jode;k; zielon; spalicie
Aby darzy;a was ciep;ym latem

Wok;; lasy i wiatr
I ca;e ;ycie w wiatru ;wistach
Wszyscy kt;rych kocham wita was
Modrzewia ikona z;ocista
Na g;r;




M;j dom

M;j dom
to kartka papieru
zabudowana s;owami

Teraz jesieni;
mknie nad ni;
tylko
dym pi;ra
Na g;r;

Zielnik

Po raz drugi zak;adam
zielnik wierszy

Pisz; pisz;

I coraz bardziej poznaj;
cho; si; z;otymi li;;mi
zakry; to staram
zaszumie; lasem

;e to ju; kochany
nie zielnik

;e to ju; ;ycia
popielnik
Na g;r;

[Gdy serce p;knie na mr;z]

Gdy serce p;knie na mr;z
Jak w zimie buki p;kaj;
Po;;;cie mnie na w;z
Niech jedzie furka pejza;u

Niech wywiezie mnie z miasta
Gotycki kurnik toczy tr;d
Tam nie ma komu poda;
;adnej z dw;ch czystych r;k

Po;;;cie mnie na w;z
Z widokiem na Bieszczady
Na wielki po;ar g;r
Na Rawk; i Stuposiany

Za wozem nikt nie p;jdzie
Deszczyk wszystko pokropi
I konie same rusz;
Bo znaj; moje drogi
Na g;r;

Dzwoniec przedwio;nia

Cisza
krew nabieg;a
do twarzy wiklinom
cisza

Nagle
z ca;ych si;
dzwoni burza
w szklance liter...
Na g;r;

Dom w Bortnem

Gospodyni wysz;a przed dom
- zwo;uje kacze;ce z ;;k
sypie - ;wiat;o

Gospodarz buduje w;z
pojedzie po siano
na drug; stron; nieba

W zagrodzie
trzmiel porykuje do r;;y
Po;wi;cana palemka
chroni dom
przed burz; jask;;ek

Wiosna
podchodz; buki
wypalone
wspomnieniem

Wiosna maj
li;cie roz;wietla nadzieja

Butwieje
rozpada si; brodaty
krzywdy pie;

Jasnozielone lampy lasu
pal; si;
pod b;;kitem

Siedzimy przy stole
zranionym jak brzoza
Mi;dzy nami chleb
dany na drog;

Trzepot czarnych serafin;w
znad ;;k

Jeszcze nie ma li;ci
to szele;ci ;wiat;o
dobre rano

P;ki buczyny
;wiec;ce palce Boga
b;ogos;awi; Bortnianom
Na g;r;

Dlaczego pada ;nieg?
Jerzemu Broszkiewiczowi

Raz w niebie dwaj ;wi;ci przy grze w domino
powiedzieli sobie: ach, ty taki synu.
Co gdy us;ysza; Archanio; Micha;,
to zaraz wsiad; na bicykl,
k;u; go ostrog;, ci;;ko wzdycha;.
I przyjecha; Micha;, i tych ;wi;tych zabra; do mieszka,
cho; si; za nimi wstawia;a
ich siostra Agnieszka.

No i tak, ;wi;ci bez pask;w, bez sznur;wek,
w b;;kitnych kalesonach, w;r;d wi;ziennych dach;wek,
;wi;ci si; nudz;, siedz; we dw;ch
i wyrywaj; sobie ;wi;ci
z brody siwy puch jak naj;ci.
Na g;r;

Mochnaczka.
Przyjazd III pa;dziernik 77

Z;ocisty modrzew w ciemno;ci
wskazywa; mi drog; do Ciebie
jesieni p;on;cym mieczem

- teraz
patrzy tylko na mnie
i nic nie m;wi; Jej r;kawy
marszczone zdumieniem

Nie m;wi s;owa
Jej bluzka wyszyta
tutejszym krajobrazem

Wyszyta
w dzik; r;;;
serca

Jest spokojna
i jest zwyk;y
pe;en sprz;t;w dzie;

I stoimy
naprzeciw bez s;owa
na w;skiej k;adce
- pod;ogi
pod kt;r; szumi
dziki nasz ;ywot

I widz;
w jej oczach odbite
dwie cerkwie
pe;ne ;ez

I ona wodzi
moje szronem
pokryte w;osy

Dla kt;rych kiedy;
zdj;;a
z siebie bez s;owa
dwudziestoletni dzie;
Na g;r;

;;d;

Do dzisiaj wspominam t; ;;d;
i Ciebie le;;c; w lodzi
;wierszcz srogi w;saty jak zb;j
po piersiach Twych spiesznie chodzi;
Wspominam trzcin wieczorny szelest
i ;wiat wspominam schowany za g;r;
i nasze dziecko sk;;bione na niebie
cumulus
Na g;r;

W g;;bi lasu

W g;;bi lasu rozpina;em jej kubrak czarny
Zapinany na kielich konwalii
Zio;a patrzy;y ze zdumieniem
na r;kach j; nios;em
ca;uj;c brzuch
ma;y i ;niady jak d;o;
Kt;ry urodzi; ten czerwcowy dzie;
d;ugi jak jej suknia
Na g;r;

[W g;rach jest wszystko co kocham]

W g;rach jest wszystko co kocham
Wszystkie wiersze s; w bukach
Zawsze kiedy tam wracam
Bior; mnie klony za wnuka

Zawsze kiedy tam wracam
Siedz; na ;awce z ksi;;ycem
I szumi; brz;z kropid;a
Dalekie miasta s; niczem

Ja si; tu urodzi;em w pi;mie
Ja wszystko g;rom zapisa;em czarnym
Ja jeden znam tylko Synaj
na lasce ja;owca wsparty

I czerwie; kalin jak cyrylica pisze
I na trombitach jesieni g;osi b;r
Ze jedna jest tylko m;dro;;
Dzie;o zdj;te z g;r
Na g;r;

Madonna z Kru;lowej

C;; tu robi
w muzeum wielkim
ta g;r Panna
najpi;kniejsza
z czo;em wysokim
ten makowy gotyk

W Kru;lowej
gdy zbiera;a jagody
anio; w lejbiku z;otym
Synka jej zwiastowa;

Zamy;lona sz;a miedzami
anio; jak jastrz;b wielki
za g;r; ulecia;
co we wsi powiedz;
zamy;lona sz;a miedzami

I by; w ;opuch zawini;ty
Synek
i z;o;ony na
cetynie
i Madonna drobna
jak laleczka z cynamonu
z Synkiem na ramieniu
rajtki rozwiesza;a
na jod;ach

C;; tu robi
w wielkim muzeum
w tym wzg;rz
sennym przechyleniu

W Kru;lowej Madonna
na ciel;tku bryka;a
brzany ;owi;a r;kami
do ;wi;tkowej wioski
do matki Anny chodzi;a
na koper

Smag;a by;a i zielona
drobnym deszczem
pokropiona
na niebieskim wydaniu

Tu w mie;cie dalekim
w salce z;oconej
jak w pustej stodole
jak mak wi;dnie
Madonna z Kru;lowej
bez plon;w
w ;unie zabobon;w

U turkusowych witra;y
Madonna z Kru;lowej staje
na po;udnie twarzy zwraca
listek z;oty
w zielone kraje

I wie
po nieba znakach
;e ju; jesie;

;e rudzieje
jej mieszkanie stare
polichromii
z;ote k;osy
nie zebrane
niebieskie bratki
gotyku

I wie
;e ju; jesie;
;e pusty na jesionach
chwieje si;
kokon ko;ci;;ka

Madonna z Kru;lowej
chodzi nocami
po tych miejskich za;wiatach
po muzeum komnatach

Tu grusze posadz;
a tu niech sobie
ro;nie ja;owiec

A tu moje ;cie;ki
zarosn; porzeczki

Tu moje ;cie;ki
tu moje

I ;pi
w lipach
Na g;r;

Madonna Prowincji

Spod s;omkowego pogody ronda
Madonna prowincji spogl;da
Ca;a w chmurek papilotach
Ca;a w s;ojach kompotach

Sypi; si; pod Jej nogi p;atki zdarze;
Proboszcz po rosole zajmuje p;; rynku
Stanik ;onie burmistrza zdejmuje kochanek
Jak wielk; wystaw; warzywn;

Burmistrzowa ma jeszcze z kankana uda
I ;;;ko si; jak szar;a huzar;w za;amie
Kiedy m;; rogami w werand; t;ucze
Madonna zas;ania kochank;w swym cia;em

Pi;trzy si; prowincja czere;niowych dach;wek
U g;owy Madonny cherub ;piewa jak Caruso
Madonna si; ubiera w chmurki z koronek
I wielkie stroszy rajery z;udze;

Spod s;omkowego pogody ronda
Madonna konfitur na drog; spogl;da
B;g ma jeszcze Valentina profile
Zauwa;y Madonn; w tym przydro;nym pyle

Poda Jej wytwornie rami; zejdzie z Forda
I roztoczy pawi ogon Madonna
I powie ksi;;yc starszy w tu;urku pan
Dzi; nie jeste; Madonn; pastewn; Madame
Na g;r;

Madonna Le;na

Zarasta stroik
ja;owcem
zarasta
w stroiku niewiasta

Pi;kna Madonna
le;na Madonna
ale gada;
nie sk;onna

I tylko czarne
policzki
zza bukowych li;ci

Kto Ci; tak
wymalowa;
;e; Patronka grynszpanu
z ;onem zielonym

To przed dzikami
I komarem
I zb;jem Pro;pakiem

I co tu
robisz

Jedzie kolasa m;akami
to jeszcze j;
zepchn;
tym patykiem rogatym

To ber;em?

Ber;em.

I co tu
robisz

Dzikom panuj;
i ;asicom
i tym wielkim
z;otym li;ciom

Jak Frycowa
;abowa
Czacz;w
Wsz;dzie panuj;

I czemu si;
s;aniasz
na g;r
bukowych kadziach

Bom pijana
li;ci fermentem
mi;osn; pie;ni; jeleni
i tym ;wi;tym
Hubertem

A jaka; Ty
z jakiej pochodzisz
strony

Nie wiem

W barokowej ma;ci
Floryanie
za karpackich plemion
rozstaje
ale w Madonnie
jeszcze wi;ksze

I z ka;dej strony
inaczej czapa
z w;os;w fr;dzlami
z dziesi;cioma warkoczami
g;osi wyznania

Ze strony Uhrynia
Madonna na koniu
w niebieskim lejbiku
;emk;w Matrona

Z po;udnia
w renesansu lokach
w sp;dnicy z;otej
jedzie na wo;ach
S;owacka kr;lowa

A ze strony zachodu
gada po polsku
z kunami
w czerwonym listowiu

I jeszcze wo;oska
I m;wi;
;e roma;skie profile
za tym
zesch;ym badylem

A dla mnie
to Madonna nocna
z w;osami do
ziemi
g;r i stod;;
pilnuj;ca

czy mo;e po prostu
ruskich zb;jc;w
patronka
na kt;rej gwizdy
przysiada;y konie
czy d;b;w narzeczona
z biodrami nagimi

Kto wie
tu przecie ;adnych miastek
ledwie chmurek garstek
rudzieje w;gierska cesta

pierzy si;
Madonna Le;na

I to pewne
;e ani Piotrowa
ani Nitry kr;lowa
ani w z;ocie
z Kijowa

ale bukowa

I to pewne
;e j;
z duszy rodzimej
g;uszy
z czerwonych bar;og;w
li;ci
wo;ami nie ruszy

I zamiast ch;r;w
cherubin;w
rykowiska jeleni
pod p;aszczem niebieskim

I zamiast rubin;w
korce g;ogu

I tak t;umi
rzymskie wiary
jak po;ar ga;;ziami
Bo to pogan
zielona Matka
bo to jastrz;bi
swatka

Rudzieje w niej
grzybnia grzechu

Korona
nad Beskid wy;sza
i cisza

I to pewne
;e ani Piotrowa
ani Nitry kr;lowa
ani w z;ocie
z Kijowa
ale bukowa
Na g;r;

Madonna Szczyrzyc

Urodzinowa Madonna si; pochyla
i z Jej g;ow; pochyla si; cherub
Je;dziec Madonn; porywa
uwozi w daleki poemat

Jest p;aszczy Madonny kwitnienie
i kwitnie Jej w;os;w lenek
Je;dziec nie ;mie Madonny dotyka;
rozmawia z Ni; przez s;owika

Cheruby pilnie ;piewaj;
palcami tekst wytykaj;
Do ramion cherub;w do ;witu
stoj; litery gotyku

S;awna Maryja Dziewica
na r;ku trzyma Dziedzica
Je;dziec g;ow; Jej mai
zielonymi pie;niami

Ramiona Madonny skrzydlate
i w;t;y jask;;ki tu;;w
I stale goni za ;wiatem
wok;; go;;bnik cherub;w

Cheruby pilnie czytaj;
palcami tekst wytykaj;
Na wst;g lataj;cym dywanie




Alkoholik wst;puje w bram; niebios
ALKOHOLIK WST;PUJE W BRAM; NIEBIOS

Jaki b;d;, Ty wiedzia;e; od pocz;tku.
I od pocz;tku ka;dego ;ywego stworzenia.

To musi by; okropne, mie; tak; ;wiadomo;;,
w kt;rej s; r;wnoczesne
jest, b;dzie i by;o.

;y; zaczyna;em ufny i szcz;;liwy,
pewny, ;e dla mnie co dzie; wschodzi s;o;ce,
i dla mnie otwieraj; si; poranne kwiaty.
Od rana do wieczora biega;em w zaczarowanym ogrodzie.

Nic a nic nie wiedz;c, ;e Ty z Ksi;gi Gen;w
wybierasz mnie na nowy eksperyment,
jakby; nie dosy; mia; na to dowod;w,
;e tak zwana wolna wola
nic nie poradzi wbrew przeznaczeniu.

Pod twoim ubawionym spojrzeniem cierpia;em
jak liszka ;ywcem wbita na kolec tarniny.
Otwiera;a si; przede mn; straszno;; tego ;wiata.

Czy; mog;em nie ucieka; od niej w urojenie?
w trunek, po kt;rym ustaje szcz;kanie z;bami,
topnieje gniot;ca pier; rozpalona kula
i mo;na my;le;, ;e jeszcze b;d; ;y; jak inni?
A; zrozumia;em, ;e tylko b;;dz; od nadziei do nadziei
i zapyta;em Ciebie, Wszechwiedz;cy, czemu
udr;czasz mnie. Czy to pr;ba, jak u Hioba,
a; uznam moj; wiar; za u;ud;
i powiem: nie ma Ciebie ni twoich wyrok;w,
a rz;dzi tu na ziemi tylko przypadek?
Jak mo;esz patrze;
na r;wnoczesny, miliardokrotny b;l?

My;l;, ;e ludzie, je;eli z tego powodu nie mog; uwierzy;,
;e jeste;, zas;uguj; w Twoich oczach na pochwa;;.

Ale mo;e dlatego, ;e litowa;e; si; bez miary, zst;pi;e; na ziemi;, ;eby dozna; tego, co czuj; ;miertelne istoty.

Znosz;c b;l ukrzy;owania za grzech, ale czyj?

Oto ja modl; si; do Ciebie, poniewa; nie modli; si; nie umiem.

Bo moje serce Ciebie po;;da, cho; wiem, ;e nie uleczysz mnie.

I tak ma by;, ;eby ci, kt;rzy cierpi;, dalej cierpieli, wys;awiaj;c
Twoje Imi;.


Tadeusz R;;ewicz   [inne] [wiki]

Ucieczka ;winek dw;ch

Ucieczka ;winek dw;ch
z obozu zag;ady
rze;ni

dzi; opowiedzia; mi kto;
histori; zabawn;
i ciekaw; wielce... dzia;o si;
to na wyspie gdzie Angielczyk;w plemi;
owce klonuje gdzie mleko
krowie ma kobiece w;a;ciwo;ci pokarmowe
gdzie waryjuj; ludzie
a nawet psy
co zjad;y m;czk; z m;zgu baraniego

;winki te uciek;y z rze;ni
zrobi;y podkop pod ogrodzeniem
uciek;y przez pole i lasek
przep;yn;;y strumyk i rzek;

ruszy;y w pogo; stra;e psy
;mig;owce
becza;y na ;;ce
sklonowane owce

a; wreszcie schwytano zbiegi
ludzko;; tym razem ruszy;a na pomoc
ruszy;a na pomoc 
i zamiast ;winki 
przerobi; na szynki i schaby 
w;adze zapewni;y im rent; 
i do;ywocie Sam nast;pca tronu 
otoczy; ;winki ochron; 
po tej wiadomo;ci 
wiara nadw;tlona 
zn;w do mnie wr;ci;a 

PS. 
w trzy dni p;;niej przeczyta;em 
;e ;ycie ;winek nie jest pewne 
bo w;a;ciciel rze;ni wytoczy; proces 
chce odzyska; ;winki-szynki 
i przerobi; je na bekon kie;baski n;;ki ;eberka 
(prawo jest po jego stronie... prawo w;asno;ci... 
a w mglistym Albionie 
prywatna w;asno;; 
to rzecz ;wi;ta)... 

jak si; sko;czy;a historia ;winek nie wiem 
bo zacz;; si; wiek nowy i era 
Harrego Pottera 


Z;a muzyka 


(uwagi na marginesie festiwalu piosenki) 



 

z;a muzyka to wiatry 
wypr;;niaj;cego si; demona 
Kakafonia Kakanie 
z;a muzyka jest g... 
na kt;rym po;lizgn;; si; 
wywr;ci; i po;ama; idol 
z okazji kolejnej Love Parade 
w Berlinie pod has;em 
;muzyka jest kluczem; 
uczestnicy zostawili po sobie 
kilkaset ton ;mieci prezerwatyw 
i jednego trupa 

producenci z;ej 
muzyki 
winni by; 
kastrowani 

pozbawieni uszu 
b;d; ;piewali 
cienko w piekle 

emerytowani brodaci ;idole; 
podryguj; 
na funebralnych festiwalach 
w wianuszku lirycz;cych 
bachantek od siedmiu bole;ci 

stary palant wspomina 
d;es w katakumbach PRL-u 
m;czennik;w w czerwonych skarpetkach 
ze ;z; w oku 
z w;osami jak ;w. Genowefa 
ryczy 
jacieko jaciekoch jaciecham 

towarzyszy im 
wyprany z dowcipu 
mistrz 
ceremonii 
;konferansjer; kt;ry 
zwraca to co gada; przed laty 

a biedna publika 
wszystko ;yka 
robi owacje na stoj;co 
siedz;co 
i pod siebie 


Halina Pos



Ты  - море
Проклятье зелёное моря
а я в нём  раковина
со вкусом созревшего ананаса
я голову погружаю
попадаю в шипы волос
погибаю


выброшенная на берег
храню
звуки эха
твоих исчезающих
шагов.



       *   *   *


                                                                morzem jeste;
morzem przekl;cie zielonym
w kt;rym ja muszla
o smaku dojrza;ych ananas;w
zatapiam g;ow;
wpadam po ko;ce w;os;w
gin;
 
wyrzucona na brzeg
szumi;
echem twoich
nikn;cych
krok;w








































А они кружат

и кружат

Пронизываются туманностями

Попробуй-ка ухватить
               небесное тело
               одно из тех,
               так называемых
               "под рукой"

А чей язык
               насытился всем соком
               Млечной капли предмета?

А кто придумал
               что глупые звёзды
               кружатся вокруг звезд поумнее?

А кто выдумал
               глупые звёзды?

          *   *   *

Miron Bia;oszewski   
O obrotach rzeczy
A one kr;;;.

I kr;;;.

Przebijaj; si; mg;awicami.

Spr;buj schwyci;
          cia;o niebieskie
          kt;re; z tych
          zwanych "pod r;k;" -

A czyj j;zyk
          najad; si; ca;ym sakiem
          Mlecznej kropli przedmiotu?

A kto wymy;li;,
          ;e gwiazdy g;upsze
          kr;;; dooko;a m;drzejszych?

A kto wymy;li;
          gwiazdy g;upsze?

1956




























Порою поэзия - та, что возникла раньше
похожа на переливание крови и пересадку сердца
Те доноры погибли давно в катастрофах,
но это их кровь живёт в чужих кровотоках
оживляя чужие губы

            *   *   *


Ryszard Krynicki   [inne] [wiki]
Poezja:
Poezja bywa - je;li wcze;niej jest,
jak transfuzyjna krew i przeszczep serca,
kt;rych dawcy, cho; dawno pomarli
w nag;ych wypadkach - to ich krew
;yje i cudze krwiobiegi spokrewnia,
i cudze o;ywia wargi

Юность зимы. Бесснежье
Ох, нынешний вечер превратил эту улицу в чрево кита.

Я б не заметил, но в овощном магазине
продавали фрагменты морских водорОслей...

И стали в эту минуту неоны...
...выделять мглу и влагу.

Возникли лужи из рыбьего жира и крови...

Я на поребрике*) раковинку увидел
и почувствовал, что меня
переваривают...
                *)Бордюрный камень, отделяющий мостовую
                от тротуара.

            *   *   *

Marcin ;wietlicki - Jonasz

Tekst pochodzi z piosenki o tym samym tytule
...z p;yty ;wietlik;w "Per;y przed wieprze"

M;oda zima. Bez;nie;na.
Och, dzisiejszy wiecz;r uczyni; z tej ulicy wn;trze wieloryba.

By;bym nie zauwa;y;, lecz w sklepie warzywnym
sprzedawano fragmenty podmorskich zaro;li..

I neony w tej chwili zacz;;y wysy;a;..
..mg;; i wilgo;.

Ka;u;e pe;ne tranu i krwi..

Przy kraw;;niku znalaz;em muszelk;
i poczu;em, ;e jestem trawiony..


Ewa Lipska - Co; odwrotnego
Przeliterujmy to jeszcze raz. Ty i ja.
L jak lewor;czny anio;
po naszej prawej stronie. Szlifierz b;;kitu.

M jak zbity z tropu my;liwy
filologii. Przystanek las.
Nieodwo;alna ko;c;wka zdania.

S jak: Wszystko co nam si; przydarzy;o
to co; odwrotnego.
Tobie i mnie.


Каждый день я бываю в камерах пыток
искривилённых гримасой сецессии *)
сооружённых в дурном вкусе
пыточные дома больницы
квартиры друзей
в центре города монументальные  будки гицелей*)
и убогие садики потаённого страданья
сажусь на предметы
предназначенные заранее чтобы меня истязать
и позволяю стенам меня угнетать
потрясая шокируя

Есть камеры пыток
спроектированные  словно предсенье рая
как тихая пристань
ба! даже
как святая святых

        *   *   *   

Andrzej Bursa
Katowanie
Co dzie; odwiedzam katownie
katownie wykrzywionej grymasem secesji
katownie urz;dzone ze z;ym smakiem
katownie domy szpitale
mieszkania przyjaci;;
monumentalne budy hycl;w w ;r;dmie;ciu
i ubogie ogr;dki pok;tnego cierpienia
siadam na sprz;tach
przygotowanych zawczasu by mnie torturowa;
pozwalam zgniata; si; ;cianom
wstrz;sa; szokami

znam katownie projektowane jako przedsionki raju
jako ciche przystanie
ba nawet
;wi;tynie ;wi;tych
1957

Любовь -
это дыханье
в свете из толстых стёкол
призраком тёплой мглы
Присутствия след
скользящий

Любовь -
это дыханье
Сильное
И глубокое
Вздохи волны о прахе
Любовь -
это только дыханье
живущее
воздухом
И добром

И в нас умирает
Горечь слов
Эахватывает дух
когда я слышу твоё дыханье
Если ты спишь -
И я знаю тогда всё

      *   *   *

Jonasz Kofta   [inne] [wiki]
Oddech
Mi;o;;
To oddech
W ;wiecie z grubych szyb
Widmo ciep;ej mg;y
Obecno;ci ;lad
Ulotny

Mi;o;;
To oddech
G;;boki
Mocny
To westchnienie fali o piach
Mi;o;;
To tylko oddech
Powietrzem ;ywi si;
I dobrem

I umiera w nas
Gorycz s;;w
Braknie tchu
Tw;j oddech
Kiedy ;pisz
Ja go s;ucham
Wtedy wszystko ju; wiem





Я завидую тебе.
Ты в любую минуту
можешь уйти от меня.

А я от тебя
не могу.

     *   *   *

Anna ;wirszczy;ska

 Ja nie mog;

Zazdroszcz; ci.
W ka;dej chwili
mo;esz odej;; ode mnie.

A ja od siebie
Nie mog;.


Julian Tuwim   [inne] [wiki]
Chrystus miasta
Ta;czyli na mo;cie,
Ta;czyli noc ca;;.

Zbiry, katy, wyrzutki,
Wisielce, prostytutki,
Syfilitycy, nozownicy,
;otry, z;odzieje, chlacze w;dki.

Ta;czyli na mo;cie,
Ta;czyli do rana.

;ebracy, ladacznice,
Wariaci, chytre szpicle,
Ta;czy;y tan ulice,
Latarnie, szubienice,
Hycle.

Ta;czyli na mo;cie
Dostojni go;cie:
Psubraty:

Starcy rozpustni, str;czyciele,
Wstydliwi samogwa;ciciele,
Wzi;li si; za r;ce,
Przytupywali,
Gra;y harmonie, harmoniki,
Do ;witu grali,
Ta;czyli sw;j taniec dziki:
Dalej, Dalej!
;arli. Pili. Ta;czyli.

A by; jeden obcy,
By; jeden nieznany,
Patrzyli na; spode ;ba,
Ramionami wzruszali,
Spluwali.

Wzi;li go na stron;:
M;wili, m;wili, pytali.
Milcza;.

Podszed; Rudy, czerwony:
- Co; za jeden?
      Milcza;.

Podszed; drugi, bez nosa,
Kro;ciasty:
- Co; za jeden?
      Milcza;.

Podszed; pijus, wycedzi;:
- Co; za jeden?
      Milcza;.

Podesz;a Magdalena:
Pozna;a, powiedzia;a...
      P;aka;...

Ucich;o. Co; szeptali.
Na ziemi; padli. P;akali.


Jerzy Harasymowicz   [inne] [wiki]
W g;;bi lasu
W g;;bi lasu rozpina;em jej kubrak czarny
Zapinany na kielich konwalii
Zio;a patrzy;y ze zdumieniem
na r;kach j; nios;em
ca;uj;c brzuch
ma;y i ;niady jak d;o;
Kt;ry urodzi; ten czerwcowy dzie;
d;ugi jak jej suknia



Есть те, что в своей голове в голове
разводят сады
их волосы - это тропинки
к белым солнечным городам

они пишут легко
закрывают глаза

и лавины образов тут же
стекают с челА

моя фантазия -
это кусок доски
а инструмент -
моя деревянная палка

я бью по доске
и она мне отвечает
да - да
нет - нет

Для других существуют зелёные звоны деревьев
звон воды голубой
а у меня - колотушка
от нехранимых садов

я бью по доске
и она отвечает
сухим стихом моралиста
да - да
нет -нет

    *   *   *

Zbigniew Herbert.

Ko;atka

S; tacy, kt;rzy w g;owie
hoduj; ogrody
a w;osy ich s; ;cie;kami
do miast s;onecznych i bia;ych

;atwo im pisa;
zamykaj; oczy

a ju; z czo;a sp;ywaj;
;awice obraz;w

moja wyobra;nia
to kawa;ek deski
z za ca;y instrument
mam drewniany patyk

uderzam w desk;
a ona mi odpowiada
tak - tak
nie - nie

innym zielony dzwon drzewa
niebieski dzwon wody
ja mam ko;atk;
od niestrze;onych ogrod;w

uderzam w desk;
a ona podpowiada
suchy poemat moralisty
tak - tak
nie - nie



Как на конвертики марки лето хатам оконца лепит.
НегашЁные марки - бедою ещё не поставлен штамп.
Пролетают над ними тучки, века, лихолетья
И я пролетаю и я пролетаю там

Опускаюсь на землю, на сивый глобус капусты
На самый полюс, где бродит жук как пингвин
А под сводами грусти так хороша акустика


Ходит мать в огороде. И ластится плюшевый песик.
И ещё никто не убит, нет ещё похоронок с войны.
Гуси-лебеди в небе. Летит и Ивасик-Телесик
И кленовы мосты. И все кони ещё воронЫ


На конвертики хат літо клеїть віконця,як марки.
Непогашені марки — біда ще не ставила штамп.
Пролітають над ними віки, лихоліття і хмарки.
Я там теж пролітаю,я теж пролітаю там.

Опускаюсь на землю, на сивий глобус капусти.
На самісінький полюс, де ходе жук, як пінгвін.
Під склепінням печалі така хороша акустика.
Ледве-ледве торкнешся,а все вже гуде, як дзвін.

Ходить мати в городі. І лащиться плюшевий песик.
І ніхто ще не вбитий, не вбитий ніхто на війні.
Дикі гуси летять. Пролітає Івасик-Телесик.
Всі мости ще кленові. Всі коні іще вороні.

***

© Ліна Костенко. Всі права застережені.


Rafa; Wojaczek

Fuga

Kto; klaszcze, wali w blach;, lecz g;owy nie wystawia
Kto; n;; zaci;cie ostrzy, s;ysz;, n;; chichoce
Kto; piwo warzy mi a; kadz bulgoce
Kto; wyrok pisze, pi;ro skrzypi, papier ziewa

Kto; biegnie, kto; si; skrada, ja nie ;miem oddycha;
Kto; lufy czy;ci i na lufach gra
Kto; stos uk;ada, stos podlewa, szczapy pij;
Kto; trumn; zbija, w palec trafia, klnie

Kto; si; u;miecha, sk;ra trzeszczy, warga p;ka
Kto; zapala papierosa, ;ykam dym
Kto; klaszcze, wali w blach;, lecz g;owy nie wystawia

Kto; szyb; t;ucze, szmat; pali, ja si; dusz;
Kto; wyrok spisa;, pi;ro schowa;, papier wzi;;
Kto; na g;os czyta, g;oski ;yka, mnie ju; nie ma


1969


Ты - Иегова, а я бродяга
Кто пожалеть должен бродягу
как ни Иегова?

Ты создаёшь а я разрушаюсь.
Кто пожалеть должен такого
как не Творец?

Ты - это всё,а я - лишь частица.
Кто пожалеть должен частицу
как не великое Всё?

Ты - живой, а я только смертный.
Кто же смертного пожалеет
как не живой?

Ты и Гончар и Мастер, а я только глина.
Кто же ещё пожалеет глину
как не Гончар и не Мастер?


Edward Stachura   [inne] [wiki]
Pie;;: Trzyna;cie Linijek
Odchodz; a patrz; jak powracam ju;



a powracam ci; z las;w bukolicznych

                wok;;

z pos;ania paproci pos;anie co noc

z oddechu i z nozdrzy ze stoisk ;ywicy



jak bia;a i dumna powitalna twa suknia



i z morza falicznie bo takie jest morze

z pogody i statk;w a z burzy jest tratwa

i z wody s;odkiej modlenie o deszcz



jak bia;a i dumna powitalna twa suknia



i z nieba tam klangor tych ;urawi

                uk;adno;;

dostojno;; odlotu a mnie to powraca;

jak jest na pocz;tku tak by;o i teraz



i z fio;a mojego samego no c;;

O

We fiole pisa;em wiersze cierpliwie i

                d;ugo

a sam by;em ;rodek fio;a z;oto wiersza

ale czy mo;na inaczej wygoi; siebie



Czy mo;na inaczej dorosn;; ni;

                umi;owaniem

umi;owaniem dali i chwili ;wie;ej co

                krok

a kt;ra nie jest padlina w sypialni

                i willach



Czy mo;na inaczej uprawia; kult

ni; stopy swojej ta jest kadzid;o i mirra

i j; ca;owa; uprawia; ;eby

                nieskazitelna

czy mo;na jeszcze inaczej odkupi;

                siebie



Ч. Милош.

Структурализм.

Я был на лекции структуралиста, его речь была изысканно интеллигентна и его французские лапки держали изысканно папиросу.

Мне хотелось встать и сказать: ты, на этой земле, где воют рыгают, выблёвывают, на этой земле, где всё живое терзают, на этой земле моего отчаяния человечьего, ты, учёный, свинья.

Пусть станет свидетелем племя огромное мёртвых, посмотри, как напирают их лица, как горько и сОлоно, если язык прикоснётся к губам, когда приходит пора объявиться слову.

Слово одно единственное и однозначное, которое разлеглось широкО от небес и до пекла вернёт утраченный лад, то слово, которого нет, и тот шум как у леса иль моря - это только лепет и плач.

Кто я такой, с моей глупостью - против тебя, коллекционера замороженных слёз или против компьютеров в Лоуренс  Лаборатори?

Я смешон точно так как тогда, когда был малышом и пробовал защищать
святые рощи, или гОру Синай, или остров Патмос, не понимая зачем и что я защищаю.

Ибо дети прыгали и выражения рифмовали, а один из мальчиков пел: "мамка-тряпка","мамка-тряпка" и я бросился на него грызя и пиная.

    Я вспоминаю листья
    они всё осыпались и осыпались
    из синевы
    Я вспоминаю дупло
    где спит меховая сказка
    Вспоминаю кучи листьев
    где заснула юность
    так крепко что пробудилась
    через неделю
    Как вино пьянил мою голову
    запах листьев
    Вспоминаю девушек
    которые прятались за деревьями
    Вспоминаю горы -
    они без меня остались
    как брошенный дом
    со стёклами из инея
    Вспоминаю молодость
    оставшуюся навек
    далеко отсюда
    в буковом лесу.

           *   *   *   

Jerzy Harasymowicz   [inne] [wiki]
Droga
Wspominam li;cie
kt;re sypi; si; i sypi;
z b;;kitu
Wspominam dziuple
gdzie spa;a futrzana ba;;
Wspominam stert; li;ci
w kt;rej zasn;;a m;odo;;
tak mocno, ;e zbudzi;a si;
za tydzie;
Zapach li;ci szed; mi do g;owy
jak wino
Wspominam dziewczyny
kt;re schowa;y si; za drzewem
ju; na dobre
Wspominam g;ry
kt;re zosta;y beze mnie
jak opuszczony dom
z wstawionymi szybami
ze szronu
Wspominam m;odo;;
kt;ra zosta;a ju; na wieki
daleko st;d
w bukowym lesie

   Сон сгустился ртуть опала на дно тела кровь
   От лица отхлынула
   А ты уже ладонями голыми снег отгребала
   который жег губы.

   Страх морозил  но не страшИл, и именно тут
   Радость собою кормил
   Хотя и непереваримо было почти
   смакованье звезды.

   Куст превратился в пепел ибо счастливым был
   Криком из горла вырос
   Кто так как ты снова меня разбудит
   таким поцелуем.

Rafa; Wojaczek - "Czy ;pi;c; mo;na zbudzi; grzecznie"
Sen zg;stnia; rt;; opad;a na dno cia;a krew
Odp;yn;;a z twarzy
I ju; go;ymi d;o;mi odgarnia;am ;nieg
Kt;ry wargi parzy;

Strach zmrozi; lecz nie straszy; ale w;a;nie j;;
Rado;; sob; karmi;
Chocia; by;o niemal;e niestrawne to
Smakowanie gwiazdy

Krzak trzewi si; spopieli; by szcz;;liwy b;l
Krzykiem wyr;s; z krtani
Kto jak nie ty potrafi; obudzi; mnie zn;w
Poca;unkiem takim


Ildefons Ga;czy;ski   [inne] [wiki]
Sptokanie z matk;
Ona mi pierwsza pokaza;a ksi;;yc
i pierwszy ;nieg na ;wierkach,
i pierwszy deszcz.
By;em wtedy ma;y jak muszelka,
A czarna suknia matki szumia;a jak Morze Czarne.

Noc.

Dopala si; nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Mo;e to ty, matko, na niebie
jeste; tymi gwiazdami kilkoma?

Albo na jeziorze ;aglem bia;ym?
Albo fal; w brzegi pochy;e?
Mo;e twoje d;onie posypa;y
m;j manuskrypt gwia;dzistym py;em?

A mo;e; jest po;udniowa godzina,
mazur pszcz;; w z;otych sierpnia pokojach?
Wczoraj szpilk; znalaz;em w trzcinach-
od w;os;w. Czy to nie twoja?

*

Ciemne olchy stoj; na moczarze,
rozsypuje si; w mokrad;ach pr;chno.
Ej, roz;wista; si; wiatr na rujarze,
ma;e gwiazdki nad olchami zdmuchn;;.

Ma;a myszka przez ;cie;k; przebieg;a.
Drog; mleczn; nietoperz wymierzy;.
I wiatr ucich; nagle. I zza w;g;a
z fajk; srebrn; w z;bach wyszed; ksi;;yc.

Roz;wieci;y si; ;wieceniem wielkim
chmury, dziuple, ;o;;dzie i s;ki-
jakby ca;y ;wiat by; srebrnym ;wierkiem,
srenbrnym b;kiem graj;cym piosenki.

*

Listki dr;e; zaczynaj;,
s;o;ce wschodzi nad kniej;,
serce jak ;nieg topnieje.

Listkom rosn;;, opada;,
ptakom te; wiecznie nie ;y;,
S;o;cu wschodzi;, zachodzi;,
sercu gwiazdy i skrzypce.

*
Jak pude;ko ;wieczek choinkowych,
nagle, w r;ku, gdzies od dna kredensu,
my;li nagle tak wchodz; do g;owy,
serce tr;c; i sercem zatrz;s;.

;wieczki takie kupowa;a mama.
One drzemi;. W nich ;pi pi;kny zamiar.

Tylko rozwi; je i tylko zapal,
a zobaczysz, co z tego wyniknie:
w ;wieczkach b;y;nie drogiej twarzy owal.
Matka palec wzniesie. Wiatr ucichnie.

Matk; w r;ce uca;uj i w;osy,
potem ;niegu po uliczkach rozsyp,
;eby b;yska; si; i ;eby chrz;;ci;.

Potem wszystkie ;wiat;a, co migoc;,
do walizki zamknij. Otw;rz noc;,
je;li w drodze spotka ci; nieszcz;;cie.

*

Lato w lesie. Ciemno;; zielona w ;wierkach.
Sza;wia. Zaj;czy szczaw.
Niebo ob;oki zdejmuje. Ptak zerka.
Trzmiele brz;cz; w;r;d traw.

Motyle ;;;te i bia;e jak lataj;ce listy.
Cisza i ;wiat;o.
A tam dalej i dalej, za tym pag;rkiem piaszczystym,
te; jest lato.

*

Niebo to jest ma;e miasteczko w niedziel;,
gwiazdy gapi; si; na ziemi; z okien,
a wiadomo, ;e gwiazd jest wiele
i ;e wszystkie s; niebieskookie.

A tam w rogu, w mieszkaniu z balkonem,
w jednym oknie, gdzie kwiat czerwony,
a to drugie okno z drugim kwiatem...

tam ty mieszkasz. I pogrzebaczem
fajerki przesuwasz. I p;aczesz.
Bo tak d;ugo czekasz mnie z obiadem.

*

Id; do ciebie. W twoj; ziele;.
I w twoje ;niegi. I w tw;j wiatr.
W tw;j niezmierzony id; ;wiat,
gdzie pory roku na twej d;oni
trojaka jak Si;zaczki ta;cz;
i kurz si; wzbija, skrzypi w;z,
odyniec biegnie przez mokrad;a
i jele; ro;nie po;r;d ;wiat;a,
co, dzwoni;c, b;bni;c, tarabani;c,
zaspane gwiazdy strz;sa z brz;z.

Jesie; to skrzypce pot;uczone,
bezradna my;l nad ;wierci; smyczka,
zima to plecy twoje bia;e,
lato ? jak z;ota r;kawiczka,
kt;r; porzuci; w sadzie Jan,
ten Kochanowski, co mu ;y;k;
wystarczy stukn;;, a ju; wszystko
ta;cuje, niebo si; otwiera,
niebo niebieskich pe;ne pi;r,
truchleje wilk, basuje b;r
g;osem Szekspira i Homera.

Ze srebrnych, ksi;;ycowych jezior
delfin wysuwa ucho, jesiotr
s;uchaniem skraca sobie pobyt.
A z lasu truchcik sarnich kopyt.
Z rybackich ognisk bucha dym,
skwierczy na sadle p;otka ;;;ta ?
to w wierszach Jana tak. I w nim
zakotwiczona moja nuta;
i wszystkie, wszystkie, wszystkie muzy,
bemole wszystkie, rytm i rym,
i ksi;;yc, m;j ubogi kuzyn,
co na telegraficznych drutach
noc; nabija sobie guzy.
But zgubi;. Cho; jest ca;y ;wiat;em,
we ;bie rozumu ani szczypty.
I niesko;czonym sznurowad;em
wpl;ta; si; w moje manuskrypty.


А жизнь идёт - и вся без корректур.
И время мчит - не удержать галопа.
Давно уж нет маркизы Помпадур,
и мы живём уже после потопа.

Не знаю я, что будет после нас,
как и во что природа облачится
Мчит время и скользит за часом час,
а мы живём, нам надо торопиться

Творить, оставить память о себе,
а мы ничто - мы промелькнём как тени,
чтоб только очи голубых небес
всегда бы землю видели в цветеньи

Чтоб этот  лес не вымер, словно тур,
и не иссякло слово, как и руды.
Проходит жизнь и вся без корректур -
как ты напишешь, так оно и будет.

И ты не бойся, что острА строка,
она - лекарство, было так от века
Не бойся правды - пусть она горькА,
не бойся грусти - хоть она как реки.

Людскую душу бойся обмануть -
там если ошибёшься, то навеки.

             *   *   *

Ліна КОСТЕНКО

Життя іде і все без коректур.
І час летить, не стишує галопу.
Давно нема маркізи Помпадур,
і ми живем уже після потопу.

Не знаю я, що буде після нас,
в які природа убереться шати.
Єдиний, хто не втомлюється, – час.
А ми живі, нам треба поспішати.

Зробити щось, лишити по собі,
а ми, нічого, – пройдемо, як тіні,
щоб тільки неба очі голубі
цю землю завжди бачили в цвітінні.

Щоб ці ліси не вимерли, як тур,
щоб ці слова не вичахли, як руди.
Життя іде і все без коректур,
і як напишеш, так уже і буде.

Але не бійся прикрого рядка.
Прозрінь не бійся, бо вони як ліки.
Не бійся правди, хоч яка гірка,
не бійся смутків, хоч вони як ріки.

Людині бійся душу ошукать,
бо в цьому схибиш – то уже навіки.

***

© Ліна Костенко. Всі права застережені.


Тадеуш Кубьяк

      41

Наступил сорок первый день.
Дожди утихли все, скопом.
А Ной розачарован,
кричит: - Что там с потопом?!

Чорт побери, что с потопом?!

Считает гусей и куриц,
свиней, коней - не ошибиться б,
баранов, людей - чтобы род
каждый мог сохраниться

Гевонт-Арарат*) высох.
Ной шагает по хале*),
а арка торчит корчмою,
в которой дерутся гурали*)

К дьяволу, что с потопом?!

На чистом широком поле
мыча разевает оскал
с радугою-спиною -
корова
будто создал её Шагал.

Jerzy Harasymowicz   [inne] [wiki]
Letni zmierzch
By;em poet; uznanym
wi;c dawno nie siedzia;em
tak zwyczajnie na trawie
i trawa nie by;a uznana
tylko zielona
W oddali wieczernia;
Wawel
Siedzia;a; ze mn;
ma;a jak Ksi;;yc
twe warkocze
nad traw;
jak jask;;ki ;miga;y
i w twych piersiach
serce jak jask;;ka
lata;o
M;wili;my zwyczajnie
bez pomocy metafor
ja stary faun
ty prawie dziecko
Siedzia;a; ze mn;
ma;a jak Ksi;;yc
Coraz wy;ej
na mg;ach














ВЫ вместе взялись за мёртвую вашу сестру
Один за ноги другой за голову взялся
Отнесли её недалёко, и во дворе         
Там вон в углу вы её положили

И ладони сложили вы для молитвы
Вот только слов вам не хватало.Как-то
Всё позабылось и потому со злостью
Бросились вы на неё зверски и  снова

Пробудили воткнув между ног от метлы палку
И возбуждённая этим насилием очи она открыла
Слово какое-то произнесла И улыбнулась

А вы с воплями: девка гулящая девка
Без молитвы  сбежали её оставляя
В этом углу на очереднУю смерть

          *   *   *

Рafa; Wojaczek

Wieczna aktualno;; najwy;sz; cnot; sztuki

Wsp;lnie wzi;li;cie wasz; martw; siostr;
Jeden za nogi drugi za g;ow; uj;;
I ponie;li;cie niedaleko  O tu w;a;nie
W k;cie podw;rka ;e;cie j; z;o;yli

I z;o;yli;cie d;onie do modlitwy
Tylko ;e s;;w wam brak;o Jako;
Zapomnia;o wam si; wi;c z tej z;o;ci
Rzucili;cie si; na ni; i na nowo

Obudzili: mi;dzy nogi wetkn;li kij od miet;y
A; poruszona tym gwa;tem otworzy;a oczy
Powiedzia;a jakie; s;owo U;miechn;;a si;

A wy krzycz;c: dziwka jaka dziwka
Bez modlitwy uciekli;cie zostawiaj;c
J; w tym k;cie na kolejn; ;mier;



Edward Stachura
 
Wlosy

Rzeka przep;ywa
miedzy oczami ryb
jak t;cza
albo niezagojone ciecie po no;u

P;ywaj; po niej
wielkie serca baobab;w
ko;a woz;w
rog;w utopionych jeleni

Moje ;zy
jak okruchy chi;skiej porcelany
tona wiruj;c powoli



Rafa; Wojaczek - "Urywek"
d;ugo obra;ano dwie kobiety we mnie:
od serca i od ksi;;yca
      muzyka,
w;ska, przed;u;ona a; za m;j cie;
rozwi;zywa;a im krew
      i linia jask;;ki,
cho; bezwiednie
narusza;a ich ulotn; granic;

      wreszcie przesta;em odr;;nia; pory

      a podbrzusze jest sow;



Boles;aw Le;mian   [inne] [wiki]
Co w mg;ach czyni ;agiel na g;;binie...
Co w mg;ach czyni ;agiel na g;;binie?
       Nic, pr;cz tego, ;e ;egluje.
A co wiosna, w zielonej dolinie?
       Nic, pr;cz tego, ;e wiosnuje.

Czym s; rany, co pier; tobie krwawi;?
       To amulet koralowy.
A czym ;zy, co gard;o twe d;awi;?
       To r;;aniec bursztynowy.

Czym ty by;e; o s;o;ca zachodzie?
       By;em duchem, by;em cia;em.
Czemu; zabi; dziewczyn; w ogrod

            


Я некогда
принадлежал
к высоким садам
со входом этрусским
 и стройным

Там женщины были ленивы
как реки
в их пальцах  была мягкость
персидских ковров

К водопою шли напрямую
или на спинах львиц
и только родник был ненасытным
на ёмкости катехументов
плоды и небо
дозревали совсем низко
и незачем было
подниматься на цыпочки
чтобы их достать

Ночью я играл в домино со звёздами
на сохранение чистоты
на молодую лису

иногда я проигрывал великодушно

       *   *   *

 Edward Stachura 
Kompozycja
Nale;a;em kiedy;
do ogrod;w wysokich
z wej;ciem etruskim
i smuk;ym

Kobiety tam by;y leniwe
jak rzeki
a w palcach mia;y mi;kko;;
perskich dywan;w

Do wodopoju sz;o si; prosto
albo na grzbietach lwic
a niedosyt zna;o tylko ;r;d;o
i naczynia u katechumen;w
owoce i niebo
dojrzewa;y nisko
;e nie trzeba by;o stawa; na palcach
;eby ich dosi;gn;;

Noc; gra;em w domino z gwiazdami
o zachowanie czysto;ci
lub o m;odego lisa

Niekiedy przegrywa;em wspania;omy;lnie




Дощ
Ура Лата
Хочу стояти під цим дощем,
Бути мокрою ним.
Хочу стояти з тобою під ним,
Співати пісень.

Хочу мокрою бути ним,
Лизати солоні скроні,
Торкатися його крапель хмарин,
Миритися з ним.

А як минеться, зупиниться час,
Будем чекати нового.
Наше щастя, знайдем його -
Жуватимемо Сонце.

12 травня 2009 року


© Copyright: Ура Лата, 2009
Свидетельство о публикации №19051      

     Проигравшие

  Проигравшие танцуют с бубенцами у ног
  в перьях орла издохшего в кандалах шутовских одежд
  поднимается пыль сочувствия на небольшой площадке
  и карабин киношный стреляет точно и ласково

поднимают топор из жести дугою легкой как бровь
                убивают листья и тени
и только гремит гремит барабан
                в память давней чести и гнева

  отдали историю и укрылись в лени витрин
  в склепе лежат под стеклом рядом с камнями верными

торгуют проигравшие перед дворцом губернатора в Санта Фе
( длинное одноэтажное здание цвета тёплой спёкшейся охры
бронзовые колонны деревянные балки свода
на которых повисла резкая тень)
они продают чётки,амулеты бога дождя и огня
с двумя торчащими соломинками-лестницей
по которой спускается урожай

   купи бога эхо дешёвый молчит выразительно
   когда он колеблется на протянутой  к нам
   руке из неолита

Edward Stachura   [inne] [wiki]
;ycie to nie teatr
;ycie to jest teatr, m;wisz ci;gle, opowiadasz;
Maski coraz inne, coraz mylne si; zak;ada;
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra
Przy otwartych i zamkni;tych drzwiach.
To jest gra!

;ycie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam;
;ycie to nie tylko kolorowa maskarada;
;ycie jest straszniejsze i pi;kniejsze jeszcze jest;
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama ;mier;!
Ty i ja - teatry to s; dwa!
Ty i ja!

Ty - ty prawdziwej nie uronisz ;zy.
Ty najwy;ej w g;r; wznosisz brwi.
Nawet kiedy ;le ci jest, to nie jest ;le.
Bo ty grasz!

Ja - dusz; na ramieniu wiecznie mam.
Ca;y jestem zbudowany z ran.
Lecz kalek; nie ja jestem, tylko ty!

Dzisiaj bankiet u artyst;w, ty si; tam wybierasz;
Go;ci b;dzie du;o, nieodst;pna tyraliera;
Flirt i alkohole, mo;e ta;ce b;d; te;,
Drzwi otwarte zamkn; potem si;.
No i cze;;!

Wpadn; tam na chwil;, zanim spuchnie atmosfera;
W;dki dwie wypij;, potem cicho si; pozbieram;
Wyjd; na ulic;, przy fontannie zmocz; ;eb;
Wyjd; na przestworza, przecudowny stworz; wiersz.
Ty i ja - teatry to s; dwa.
Ty i ja!

Ty - ty prawdziwej nie uronisz ;zy.
Ty najwy;ej w g;r; wznosisz brwi.
I niezara;liwy wcale jest tw;j ;miech.
Bo ty grasz!

Ja - dusz; na ramieniu wiecznie mam.
Ca;y jestem zbudowany z ran.
Lecz gdy ;mieje si;, to wkr;g si; ;mieje ;wiat!

















БУРСА

Ночь длинных ножей

   Знакомый сержант был прав
   4 вагона длинных ножей
   отогнали сегодня в тупик
   5 грузовиков
   сновали всю ночь
   с товарной станции в город
   На рассвете кто-то пометил мелом
   костёлы и молельни

*
В еврейском баре под попугаем
весь день блондины играют в кегли
В такую жару играть в кегли
к тому же весь день пиджаков не снимая...
Какой-то обожравшийся тип предложил мне липовый длинный нож
мол ночью за настоящий сойдёт
но я вывернулся неумело
дескать я слишком трусливый и нервный
он тогда так посмотрел на меня - хуже чем сплюнул

   *
   Иерихонских труб больше в городе чем клаксонов
   автомобили есть только у пары сотен буржуев
   а на каждой мансарде гремят архангелов трубы
   четыре на голову
   в общем иынче Бог об объявился массово
   но
   на ход событий не захотел  повлиять -
   для этого был он  слишком разумен

*
Ни о чём не хочет слышать пан Малиновский
свои термоядерные опыты продолжая
в своей каморке не больше кроличьей клетки
В результате чего у панства Ковальских
загорелись макатки*)
олень промчался сквозь пылающий куст -
что было прекрасней всех видений Сальвадора Дали -
                (он тоже шут)
потрясающий олень
олень-феерия
и этот гураль*) в шляпе из звёзд

    *
    ЦЫгану всё равно -
    у цыгана нет ничего
    кроме кузни жены и детей
    и это всё что есть у него
    как у каждого человека
    На площади цыган уселся:
                - Точу ножи!
                - Точу ножи! -
                кричит
   Вмиг два кегельника из бара
   что такое какие ножи
   на кого ножиии...
   Скорчился цыган
   согнулся как серп
   нового месяца
   комочком серебряным
   сжимался
   всё меньше и меньше
   потом обыскали всю площадь
   но
   комочек серебряный
   не нашли

*
В саду в кафе
где собирается цвет
чёрно-каратного рыцарства
входит нож
длиною в 1 метр 85 сантиметров -
и никто ничего не заметил
Кельнер к нему обратился как к человеку
- Пожалуйста малый кофе - буркнул нож
на бисквит  не хватило
весь вечер было тоскливо
...а за каждым из столиков
обсуждали цену длинных ножей.

   *
    А если к тому же учесть что референт  П.
    (чиновник при сегрегации длинных ножей)
    многодетный давно превратившийся в таракана
                (смотри у Кафки)
    купил себе мерседес огромное чёрное солнце
    очеловечился (ручаюсь что выиграл в штосс)
    и с той Ясной прекрасной Ясной потом после танцев
    и жемчуг- плод ракушечьих маток
    окажется (говорю с опаской)
    добычей маток богатых женщин
    сильней  же врасплох необычность минуты
    захватила поэтов - тех самых
    говнюков
    кропавших "отважный лепет"
    сопляков
    до безумия не доросших
    Если учесть всё это вместе
    то   н е с о м н е н н о 
    сержант был прав.

*
Ах дайте мне квартиру получше
и я в ней повешу портрет президента
дайте мне участок за городом
примкну к заговору против власти
за короля, ибо демократы
сидят на квартирном распределении
(они называют себя "демукраты" и до чего же звучит это мерзко)




   
               
   




Andrzej Bursa   [inne] [wiki]
Noc d;ugich no;y
Znajomy sier;ant racj; mia;
4 wagony d;ugich no;y
wtoczono dzisiaj na bocznic;
5 ci;;ar;wek ca;; noc
z towarowego dworca na miasto
O ;wicie kred; kto; poznaczy;
wszystkie ko;cio;y i bocznice

*

W ;ydowskim barze pod papug;
blondyni w kr;gle graj; ca;y dzie;
Przy takim skwarze gra; w kr;gle ca;y dzie;
nie zdejmuj;c przy tym marynarek
Jaki; zblazowany jegomo;; oferowa; mi lipny dlugi n;;
w nocy ujdzie ca;kiem dobrze za prawdziwy
ale wym;wi;em si; niezr;cznie
za wielki ze mnie tch;rz i nerwowiec
Spojrza; na mnie gorzej ni; jakby splun;;

*

Tr;b jerycho;skich wi;cej w mie;cie ni; klakson;w
Samochody ma tylko kilkuset bur;uj;w
a na ka;dym poddaszu hucz; tr;by archanielskie
4 na g;ow;
W og;le B;g objawia si; masowo
lecz
nie uzurpuje sobie ;adnego wp;ywu na bieg wypadk;w
jest na to za rozs;dny

*

Malinowski nie chce o niczym s;ysze;
robi do;wiadczenia termo-j;drowe
w swoim pokoiku
nie wi;kszym od kr;likarni
na skutek czego u Kowalskich
zapali;y si; makaty
jele; p;dzi; przez krzak ognisty
on by; pi;kniejszy od wszystkich wizji Salwadora Dali
(to tak;e blagier)
Ten fascynuj;cy jele;
Ten feeryczny jele;
I ten g;ral w kapeluszu z gwiazdy

*

Cyganowi wszystko jedno
bo Cygan nie ma nic
opr;cz ;ony dzieci i warsztatu
i wszystkich rzeczy kt;re jego s;
zupe;nie jak ka;dy inny cz;owiek
Usiad; Cygan na placu
                No;e ostrzy;
                No;e ostrzy;
                wo;a
Wyskoczyli dwaj kr;glarze z baru
jakie no;e cooo...
na kogo no;e... heee...

skurczy; sie Cygan
zeznikomia;
jak n;w
w srebrn; grudk;
coraz mniejsz;
coraz mniejsz;
przeszukali ca;y plac
nie znale;li srebrnej grudki

*

Do kawiarni ogr;dka
gdzie zbiera si; kwiat
czarno-karatowego rycerstwa
wszed; n;;
d;ugi na 1 m 85 cm
ale nikt na niego nie zwr;ci; uwagi
Kelner podszed; do niego zupe;nie jak do cz;owieka
- prosz; kaw; - wyb;kn;; n;;
                - ma;;
na biszkopcik ju; mu nie starczy;o
wynudzi; si; przez ca;y wiecz;r
przy wszystkich stolikach
m;wili o cenach d;ugich no;y

*

A je;eli jeszcze doda; ;e referent P
(zatrudniony przy segregacji d;ugich no;y)
wielodzietny i od dawna zamieniony w karalucha
                (patrz Kafka)
kupi; samoch;d ogromne czarne s;o;ce
I odcz;owiecza; (r;cz; ;e odwali; sobie sztosa
z t; Jasn; z t; pi;kn; Jasn; po dansingu)
;e owoce macic per;owych
znajduj; przytulisko (m;wi; ogl;dnie)
w macicach bogatych kobiet
;e najbardziej zaskoczy;a niezwyk;o;; chwili
poet;w
tych g;wniarzy
gryzmol;cych "odwa;ny be;kot"
tych p;tak;w
kt;rzy nie doro;li do szale;stwa
O ile to wszystko we;miemy pod uwag;
To
n i e w ; t p l i w i e
sier;ant mia; racj;

*

Ach dajcie mi lepsze mieszkanie
a powiesz; w nim portret prezydenta
Dajcie mi dzia;k; za miastem
a b;d; spiskowa; w imi; kr;la
Przy rozdzielniku mieszka; siedz; demokraci
(oni m;wi; "demukraci" to potworne)
a w urz;dzie zieleni
wydziedziczeni monarchi;ci
chabety starego typu jednak nie bez wp;yw;w
(d;ubi; w z;bach ohyda)
wi;c jednym m;wi; tak drugim tak
kiedy tam chodz; w moim ubranku z drewna
To nie jest autoironia
Ja naprawd; potrzebuj; mieszkania i ogr;dka

*

4 wagony d;ugich no;y
2 tony zakopane ;ydowskiego z;ota
Za wielki ze mnie tch;rz i nerwowiec
nie dla mnie ;ydowskie z;oto

*

To nic ;e ten m;ody facet w trenczu jest diab;em
a ten stary z fujark; ;wi;tym
To nie ma znaczenia wobec nocy d;ugich no;y
To w og;le nie ma znaczenia
ani tej nocy
ani nast;pnych
Chyba w logice:
                Wszyscy kelnerzy s; diab;ami
                Wi;c pewien kelner jest diab;em
                A:B
                ma si;
                jak w;; do karety
                ma si;
                jak piernik do wiatraka

*

Lubie patrze; jak kogo; bij;
chocia; sam nie rw; si; do bitki
gdy hukn;li dzisiaj jednego
z ust i z nosa
czerwon; fontann;
sik;o
my;la;em ;e ku chwale
Pobieg;em przez miasto w wie;cu
wo;a;em ku chwale
            ku chwale
ale przyjecha; s;u;bowy w;z
i sko;czy;o si; wszystko
Bruk upa; krew jak g;bka wch;on;;
O cymbale liryki
kiedy wygrasz chwa;;
tego cymba;a z rozbitym nosem

*

Krzywonos czy Krzywor;g
mniejsza o z;odziejskie pseudo
gdy by; ma;ym ch;opcem
wdrapa; si; na figur; Boga Ojca
by mu wyj;; z;ote jab;ko z d;oni
Ale jab;ko okaza;o si; z gipsu
Krzywonos przesta; wierzy; w cuda
Lecz jakby ;ydowskie pier;cionki
okaza;y si; gipsowe
Czy odwr;ci;oby to noc d;ugich no;y?

*

Zreszt; no;e nie maj; by; u;yte wcale przeciw ;ydom
nie wolno tak m;wi; ani pisa;
No;e w og;le nie b;d; u;yte
wagony stoj; na bocznicy
ci;;ar;wki wo;; tylko sprz;t
urz;dnikowi po prostu si; poszcz;;ci;o
po ;yciu pe;nym wyrzecze;
A oni lubi; gr; w kr;gle
naprawd; lubi; gr; w kr;gle
Cisza
Ciiiiszaaa...

Велосипедисты на тропке ночью меня обогнали и
узнали меня, но мною не узнанные
проскочили и наверно я  никогда не узнаю
как никогда не узнаю о
и о.
Был кто-то, спрашивал о тебе кто? я не могу
тебе описать, даже пол, кто-то был и сообщения
не оставил
Вышел я утром рано, сел и поехал.
Где-то есть это дерево

           *   *   *

Marcin ;wietlicki -


Krzysztof Baczy;ski   [inne] [wiki]
Inny erotyk
Nie wierz; w twoje oczy, jak si; nie wierzy w niebo.
Wilgotne chmury. Jak co dzie; wracam z w;asnego pogrzebu.
Ma;e psy biegn; naprzeciw jak nieme zwierzenia wieczoru.
Przep;ywam na ukos ulic, na ukos godzinom i porom.
Jakie to ptaki dolec;? Przestrze; P;kni;ta na p;;.
Jaki to murarz rozklei wzniesiony przez ciebie mur?
Kto przeciw ;mierci stanie i wzrokiem zatrzyma pr;d ten?
Rzucam na ciebie gwiazd; jak naraz modlitw; i kl;tw;.
Listy piecz;cie na trosce. Nie wierz tym s;owom, nie wierz.
Oto umar;y dzi; rano, nie spotkam ci; w czarnym niebie.

 Rafa; Wojaczek - "By;em, jestem"
Ty kupi;a; moje cia;o i ;mier;
w nim wezbran; - prze;y;a;.

Jestem. Umiem moje oczy.
Odmierzam s;uch. Wys;uchuj; trzewia.
M;j wiersz winije i ko;czy si; ptakiem.
Moja nie;miertelno;; jest kr;tka ale pewna.

Ostatni Chrystus jest gwiazd;.
Zniekszta;cony przez odleg;o;;
jest ju; tylko po;rednio zmys;em
orientuj;cym bieguny.

Jestem, Mi;o;;
zlizuj; z Twoich warg.

               


Halina Po;wiatowska   [inne] [wiki]
*** (zn;w jestem tu...)
zn;w jestem tu
na tym samym brzegu
kt;ry z;oty i p;aski
rozci;gni;ta na wznak
s;o;ce
pochylone nade mn;
i moje cia;o coraz bardziej jak ziemia

nie dostrzega nic wi;cej
opr;cz w;asnej skupionej brunatno;ci

;adna sosna
nie mia;a twoich w;os;w
i ;aden mech
pod moj; r;k; nie gi;; si;
tak mi;kko
;aden ptak
w moim zamkni;tym napi;stku
tak nie drga;
i ;adna noc
z gwiazd odarta
tak nie ci;;y;a mrokiem

za chwil; powiem ;wiat
i zakre;l; granic;
moim stopom i w;osom
wymierny
coraz bardziej jak ziemia
pulsuj;cy

nie ma ;adnej przestrzeni
pomi;dzy s;owem i mi;o;ci;
jeste; w przestrzeni
pomi;dzy s;owem i mi;o;ci;
nie ma ;adnej pewno;ci
tylko s;owo mi;o;;
mi;o;; w s;owie

kocham ci; bardziej ni; wszystkie s;owniki ;wiata

Песня сквозь сон

Edward Stachura   [inne] [wiki]
;piewanie przez sen
Zapisz; siebie nocnego spr;buj;
cho; nie po to by wie;ci pobieg;y
mi chimery litosne apele
ale nie jest to jednako tarcza
ani tarcza jakoby na odwr;t
albo inne chronne przywdziewanie

Zapisz; siebie nocnego zapisz;
jedna po;owa nocna jest zawsze
tak jak rado;; ma bolesno;;
placek sucho;ci, drzewo w;;a, r;;a te;
tak pod niebem najspokojnym
oddychanie nierytmiczne

Zapisz; siebie nocnego zapisz;
w spokojno;ci niech mi sprzyja
i w pi;kno;ci drugiej nocnej

W okolicy jadowitych do syczenia poduszek
spoczywa moja g;owa po;owa na z;otog;owiu







Перед Марией Магдалиной в полумраке белеет
Череп, свеча догорает. Кто из её любимых
Был этой высохшей костью, не пытается вспомнить.
Оставив как есть, размышляет она век за веком.
В клепсидре уснул песок, поскольку она, увидев
почуяла на плече касанье Его руки,
Тогда, когда на рассвете она закричала "Раббони!"
А я собираю сны черепа, ибо я - этот череп,
Резкий, влюблённый, страдающий в садах
Под тёмным окном,неуверенный, для меня ли
Неведомый никому секрет её наслажденья.
Упоения, клятвы.Она их почти не помнит.
И только та минута всё неизменно длится
Когда она уже была почти на той стороне.

Я вначале опустил имя Магдалины - по русски смена ударения меняет ритм, но всё равно возникала цезура и я имя вернул.
Я написал, что песок застыл, а не уснул - сон не мгновенен, а время остановилось, когда Он прикоснулся к ней, но потом счёл себя не в праве править Милоша.
Вначале было "знала, ощутив на плече касанье Его руки", но "видеть" и "знать" не одно и то же, а у Милоша всё-таки "видела",хотя "знала, ощутив"... мне нравится больше

                *   *   *

CZASZKA

Przed Mari; Magdalen; bieleje w p;;mroku
Czaszka, ;wieca dogasa. Kt;ry z jej kochank;w
Jest t; wyschni;t; ko;ci;, nie pr;buje zgadn;;.
Zostaje tak, rozmy;la wiek jeden i drugi.
Piasek usn;; w klepsydrze, poniewa; widzia;a
I czu;a na ramieniu dotyk Jego r;ki,
Wtedy kiedy o ;wicie krzykn;;a: „Rabboni!”
A ja zbieram sny czaszki, bo to ja ni; jestem,
Gwa;towny, rozkochany, cierpi;cy w ogrodach
Pod ciemnym oknem, niepewny, czy dla mnie
I dla nikogo wi;cej sekret jej rozkoszy.
Upojenia, przysi;gi. Ma;o ich pami;ta.
I tylko tamta chwila trwa, nie odwo;ana,
Kiedy prawie ;e by;a ju; po tamtej stronie.


Твоя глупая и несчастливая юность.
Твоё появление в городе из провинции.
Запотевшие стёкла трамваев, юркая бедность в толпе.
Остолбенелость, когда ты вошел в ресторан дорогущий
Всё слишком дорого. Слишком высоко.
Местные сразу видят твою неотёсанность,
Неловкость и немодную одежду.
Не было никого кто подошёл и сказал бы:
- Ты симпатичный парень,
Сильный и здоровый,
Оставь свои воображаемые несчастья.
Ты б не завидовал тенору в пальто из верблюжьей шерсти,
Если бы ощутил его страх и знал, как он погибнет
Рыжая, из-за которой ты мучишься, переживая
Кажется только красивой, это кукла в огне,
И ты не поймёшь, что она кричит устами паяца.
Форма шляпы, крой от Бука, отраженные лица
В зеркалах ты будешь помнить неясно, как то, что было давно
Или возникло из сна.
Дом, к которому ты приближаешься с дрожью,
Аппартамент, который тебя ослепляет
Посмотри, на том месте кран убирает обломки.
Ты не сразу, но будешь иметь, обладать, страховать,
Сумев, наконец возгордиться,когда больше гордиться нЕчем.
Твои желанья исполнятся, и ты тогда обратишься
Ко времени, вытканному из дымов и из мглы
К неясной мерцающей ткани из однодневных жизней,
Которая, колеблясь, вздымается и опадает
Как неизменное море.
Книги, которые ты читал, не будут больше нужны,
Ты всё искал ответы, но прожил без ответов.
Ты будешь идти по сверкающим улицам южных
Столиц, возвращённый к своим началам и видеть с восторгом
Белизну своего сада, с опавшим в ночИ первым снегом.

                *   *   *

M;ODO;;

Twoja nieszcz;;liwa i g;upia m;odo;;.
Twoje przybycie z prowincji do miasta.
Zapotnia;e szyby tramwaj;w, ruchliwa n;dza w t;umie.
Przera;enie kiedy wszed;e; do lokalu, kt;ry dla ciebie za drogi.
Ale wszystko za drogie. Za wysokie.
Ci tutaj musz; spostrzec twoje nieobycie
I niemodne ubranie i niezgrabno;;.
Nie by;o nikogo, kto by przy tobie stan;; i powiedzia;:
- Jeste; ;adnym ch;opcem,
Jeste; silny i zdr;w,
Twoje nieszcz;;cia s; urojone.
Nie zazdro;ci;by; tenorowi w palcie z wielb;;dziej we;ny,
Gdyby; zna; jego strach i wiedzia;, jak zginie.
Ruda, z powodu kt;rej prze;ywasz m;ki,
Tak wydaje ci si; pi;kna, jest lalk; w ogniu,
Nie rozumiesz, co krzyczy ustami pajaca.
Kszta;t kapeluszy, kr;j Bukiem, twarze w lustrach
B;dziesz pami;ta; niejasno, jak co; co by;o dawno
Albo zostaje ze snu.
Dom, do kt;rego zbli;asz si; z dr;eniem,
Apartament, kt;ry ciebie ol;niewa,
Patrz, na tym miejscu d;wigi uprz;taj; gruz.
Ty z kolei b;dziesz mie;, posiada;, zabezpiecza;,
Mog;c wreszcie by; dumny, kiedy nie ma z czego.
Spe;ni; si; twoje ;yczenia, obr;cisz si; wtedy
Ku czasowi utkanemu z dymu i mg;y.
Ku mieni;cej si; tkaninie jednodniowych ;ywot;w,
Kt;ra faluje, wznosi si; i opada jak niezmienne morze.
Ksi;;ki, kt;re czyta;e;, nie b;d; wi;cej potrzebne,
Szuka;e; odpowiedzi, ;y;e; bez odpowiedzi.
B;dziesz i;; ulicami jarz;cych si; stolic po;udnia
Przywr;cony twoim pocz;tkom, widz;c w zachwyceniu
Biel ogrodu, kiedy w nocy spad; pierwszy ;nieg.

















О, сложный,
О, неосознанный.
С перистыми ладонями за спиною.
опираясь в прыжках на лапы от серого ящера,
В кибернетических рукавицах
Хватают всё, чего ни коснутся.

О, несоразмерный
О, больший чем
Пропасть  ландыша, жужелье око в траве,
Рыжее от оборота лилово-зелёных солнц,
Чем ночь на галерке? со сдвоенным светом мурашки
И галактикой в её теле
Воистину равной любой другой.

Вне воли, без воли
Над озёрами воздуха качаешься на ветке
Где затоплены дворцы, башни листьев,
Террасы посадок между лирами тени.
СклонИшься на зов и я замечаю минуту,
Когда стопа раскрывает хватку, вытягиваются плечи,
Качается место, то, где ты был и линией кристальной
Возносишь своё тёплое бьющееся сердце.

О, ни на что непохожий и равнодушный
На звуки пта, птерон, фвглс, брд.
Безукоризненный лёт в янтаре огромном,
Чтобы в биеньи крыльев постичь, что отделяет
Меня от вещей, которым я даю имена
Ежедневно, и от моей вертикальной фигуры,
Хоть она протянула себя до зенита.

Но клюв твой полуоткрытый всегда со мною.
Его нутро так телесно и любовно,
Что ёжит мне на затылке волосы дрожь -
Родство твоего экстаза.
И жду я тогда в тени после полУдня,
Вижу уста около львов латунных
И прикасаюсь к обнажённой руке
Под запахом колоколов и колодца (криницы)




ODA DO PTAKA

O z;o;ony.
O nie;wiadomy.
Trzymaj;cy za sob; d;onie pierzaste.
Wsparty na skokach z szarego jaszczura,
Na cybernetycznych r;kawicach
Kt;re imaj; czego dotkn;.
O niewsp;;mierny.
O wi;kszy ni;
Przepa;; konwalii, oko szczypawki w trawie
Rude od obrotu zielono-fioletowych s;o;c,
Ni; noc w galeriach z dwojgiem ;wiate; mr;wki
I galaktyka w jej ciele
Zaiste, r;wna ka;dej innej.
Poza wol;, bez woli
Ko;yszesz si; na ga;;zi nad jeziorami powietrza,
Gdzie pa;ace zatopione, wie;e li;ci,
Tarasy do l;dowa; mi;dzy lir; cienia
Pochylasz si; wezwany, i rozwa;am chwil;
Kiedy stopa zwalnia uchwyt, wyci;ga si; rami;.
Chwieje si; miejsce, gdzie by;e;, ty w linie kryszta;u
Unosisz swoje ciep;e i bij;ce serce.
O niczemu niepodobny, oboj;tny
Na d;wi;k pta, pteron, fvgls, brd.
Poza nazw;, bez nazwy,
Ruch nienaganny w ogromnym bursztynie.
Abym poj;; w biciu skrzyde; co mnie dzieli
Od rzeczy kt;rym co dzie; nadaj; imiona
I od mojej postaci pionowej
Cho; przed;u;a siebie do zenitu.
Ale dzi;b tw;j p;;otwarty zawsze ze mn;.
Jego wn;trze tak cielesne i mi;osne,
;e na karku w;os mi je;y dr;enie
Pokrewie;stwa i twojej ekstazy.
Wtedy czekam w sieni po po;udniu,
Widz; usta ko;o lw;w mosi;;nych
I dotykam obna;onej r;ki
Pod zapachem krynicy i dzwon;w.

В пятый раз
поэма
воспоминаний
поражает меня рефреном
Неразумного лета

Edward Estlin   [inne] [wiki]
***za pi;tym razem
za pi;tym
razem poemat
wspomnienia o tobie
zaskakuje mnie refrenem

nierozumnego lata
kt;re odbrzmiewaj;c jak echo
okry;o si; p;aszczem odnowy
moje cia;o zwraca si; zn;w
ku
tobie       albowiem gwiazdy
przerodzi;y si; we wznio;lejsze drzewa a
j;zyk li;ci jest powt;rzeniem

ostatecznej doskona;o;ci chwili w kt;rej
wschodnia strona ;wiata zas;uguje na ;wit.
wyci;gam si; jak d;ugi, wdychaj;c
z zamkni;tymi oczyma

s;odycz ziemi w kt;rej ty le;ysz


ИЗ АБЕЦАДЛА.
 
Czas. Nasz r;d ludzki przez wieki rozmy;la; nad tym, sk;d wzi;; si; ;wiat. Jedni m;wili, ;e musia; mie; pocz;tek, inni, ;e istnia; zawsze. Dla nas „zawsze” straci;o sens, bo przed wielkim bum  ;adnego czasu nie by;o, cho; bezczasowo;ci nie mo;e uchwyci; ani nasza wyobra;nia, ani j;zyk. Co by;o wcze;niej, ni; cokolwiek by;o? ;redniowieczni scholastycy ze szk;l Chartres i Oxfordu utrzymywali, ;e by;o boskie ;wiat;o. Jego transmutatio* w  ;wiat;o fizykalne stworzy;o wszech;wiat. Z zadowoleniem przyj;liby teori; Wielkiego Wybuchu i powiedzieliby: no w;a;nie. My;le; o czasie znaczy my;le; o ;yciu ludzkim, a temat to tak obszerny, ;e zaj;; si; nim r;wna si; my;le; w og;le. Niczym s; r;;nice nas dziel;ce, p;ci, rasy, koloru sk;ry, obyczaju, wierze;, pogl;d;w, w por;wnaniu z faktem, ;e wszyscy jeste;my utkani z czasu, ;e rodzimy si; i umieramy, j;tki-jednodni;wki. Niemo;liwe do uchwycenia „teraz”  ucieka wstecz albo przechyla si; w prz;d, jest albo wspominanie, albo d;;enie. Mowa, kt;r; si; porozumiewamy, jest modulowanym czasem, tak samo muzyka. A czy; malarstwo, architektura nie t;umacza rytmu na przestrze;? Jestem wype;niony pami;ci; o ludziach, kt;rzy ;yli i umarli, pisz; o nich, zarazem ;wiadomy, ;e jeszcze chwila, a mnie te; nie b;dzie. I razem jeste;my niby ob;ok czy mg;awica po;r;d ludz­kich konstelacji dwudziestego wieku. Moi wsp;;cze;ni: pokrewie;stwo na tym polegaj;ce, ;e cho; w r;;nych krajach i szero­ko;ciach geograficznych, ;yli;my w tym samym czasie. I w pew­nym sensie, silniejsze to pokrewie;stwo ni; jakiekolwiek wi;zi plemienne.
Mnemosyne, rnater Musarum
Tak, Mnemosyne, muza pami;ci, jest matk; wszystkich muz. I nawet melancholi; przemijania Edgar Allan Poe nazywa; „naj­bardziej poetyckim z ton;w”. Czytamy wiersze sprzed tysi;cy lat i wsz;dzie ta sama skarga, medytacja nad nurtem rzeki, stawania si; i gini;cia.
Razem z tym wielka t;sknota do wyj;cia poza czas, w krain; wiekuistych praw i rzeczy nie podleg;ych zniszczeniu. Plato i jego idee: na ziemi biegaj; i przemijaj; zaj;ce, lisy, konie, ale gdzie; tam w g;rze trwaj; wiecznie idee zaj;czo;ci, lisowato;ci, konio-wato;ci, wesp;; z ide; tr;jk;ta i prawem Archimedesa, kt;rych nie obali chaotyczna, ska;ona ;mierci; empiria.







































  При осотах
  не говорите мне
  о  розе -
  глупой и красномордой

  осот   
  настоящий философ
  наблюдает
  дороги жизни
  в пончо
  из пыли дорожной

  при паломничестве
  осот -
  прекрасная декорация

  в сецессии*)
  он несомненно
  сделал карьеру
  но к сожаленью
  был истолкован неверно
  и отошёл

  вернувшись
  на сухие вершины

  теперь
  от ксёндзов-паломников
  перенял он
  искусство жеста

  теперь из всех сорняков
  он самый глубокий

  теперь драматически форму свою
  он перенёс
  на каменистую почву

  непонятную людям красу свою
  сияющую и хищную
  он раскрывает во мраке

  Крылатый и гневный -
  великолепный образец
  для ангелов современных.

           *   *   *

Jerzy Harasymowicz   
Oset
Przy ostach
nie m;wcie mi
o r;;y g;upiej
czerwonej g;bie

oset
filozof prawdziwy
drogi ;ycia
obserwuje
w kurzu opo;czy

tworzy
wspania;; dekoracj;
pielgrzymek

W secesji
zrobi; pewn; karier;
niestety
;le poj;ty
wycofa; si;

z powrotem
na suche wy;yny

dzi;
od ksi;;y wiod;cych
pielgrzymki
nauczy; si;
sztuki gestu

sta; si;
najg;ebszym z chwast;w

posta; sw;
na grunty dramatyczne
kamieniste
przenosi

przez ludzi
nie zrozumiany
pi;kno swe
drapie;ne i ;wietliste
w mroku ukazuje

gniewny i skrzydlaty
anio;;w jest
nowoczesnych
najwspanialszym wzorem





Jonasz Kofta   [inne] [wiki]
Uog;lnienie
Przy stoliku w knajpie, gdzie; o bladym ;wicie
Sterany obywatel chcia; dociec czym jest ;ycie
N;kany brakiem sensu powiedzia; sobie - kurde
Cho; mam poczucie kl;ski, nie wszystko jest absurdem
W skupieniu medytowa; opar;szy si; o blat
A; uj;; w paru s;owach pogl;d na ;ycie i ;wiat:

;ycie to jest butelka
Tylko niemo;liwie wielka



Rafa; Wojaczek - "Piosenka innej ulicy"
Pani Gra;ynie Lisowskiej

Kiedy wy;mia; mnie wszelki stw;r ;ywy i martwy
Kamie; wiersz zwierz; robak ob;ok cz;owiek kwiat; gdy

Wzrok m;j ju; ;adnej nie mia; w;adzy nad pejza;em
Co ukonstytuowa; si; w formy koszmarne

Kt;re si; przelewaj;c w ;rodek m;zgu ciek;y
I w straszne skrzepy styg;y na sta;y b;l; kiedy

Parcia grozy odeprze; ju; nie mog;em d;oni;
Rozdygotanej krwi; gdy mog;em, owszem, g;o;no

Krzycze; na po;miewisko tym bardziej powszechne
Zataczaj;ce kr;gi coraz obszerniejsze;

Gdy jedyn; pewno;ci; by;a pewno;;, ;e
Chichota; ju; zacz;;y nawet tkanki md;e;

Gdy na koniec wyzuty by;em nawet z wiary
;e moj; stron; trzyma pewien sen najstarszy

Dziej;cy si; w kolorze r;;owym i chocia;
Tak;e gro;ny, zarazem by;a to ju; groza ,

Oswojona niejako ci;g;ym uprawianiem
Jej - to jest poemat;w mi;osnych pisaniem;

Kiedy wierny mi dot;d n;; te; mnie opu;ci;
I zacz;; innym s;u;y; do dzielenia t;uszczy

I gdy prostej pieszczoty z nim nie mog;em za;y;
Przy;o;y; go do ch;tnej szyi albo twarzy;

Kiedy wreszcie nie mog;em p;j;; nawet do mistrza
Kt;ry ezoterycznej wiedzy mi u;ycza;

Lecz w;a;nie pilnie wznosi; sobie dom na skale
Gdy moja stacja oraz meta by;a barem;

Kiedy - ulic; wlok;c si;, w;t;y jak mg;a -
Ju; nawet nie sprawdza;em, czy B;;kitny Pan

Nie zg;asza si; po moj; osob; tak nudn;
Tak uci;;liw; oraz plugawie naplut;

Na pierwszego prospektu miasta ;wietny asfalt
Wszystko jedno czy Rzymu Moskwy czy Wroc;awia

Gdy; wtedy zapomnia;em ju; nie tylko stron
Lewej i prawej ale wszystkich ;wiata stron

I tylko szed;em; owa za; droga nie rzek;
By;a, kt;ra prowadzi nas sama do celu

Tylko ;mudn; ulic; co wiedzie do domu
Kt;ry mieszkaniem ;adnym nie jest ju; nikomu

W kt;rym nie zamieszkuje ju; ;adna kobieta
Mo;e tylko jej pami;; - i jak;e bolesna;

A ze mn; moje ;ycie r- jak;e zmarnowane -
Sz;o jak gdyby pasa;er co jedzie na gap;

I ju; mu na kontroli ;adnej nie zale;y
Bo je;li ma to i tak lewe dokumenty; :

Tak;e ;mier; by;a - owszem - lecz do lepszych cel;w
Stworzona sz;a z wizyt; do obywatel;w

Kt;rzy swe ;ony grzeczne jeszcze przynaglali
Aby dla go;cia dobr; kolacj; stawia;y

Oni za; wybiegali do sklep;w pobliskich
By naby; dobre trunki - nie tani salicyl;

Wi;c kiedy ju; tak d;ugo szed;em ;mudnie szed;em
Mijaj;c si; z id;cym z naprzeciwka zmierzchem

Jak;e nie melodyjnym ciemnym n;dznym ci;;kim
Nawet nie szepc;c sobie kt;rego; z mych wierszy

Jakby sobie ostatni; piosenk; kto; nuci;
Aby nie by; samemu; gdy, nagle podni;s;szy

Ci;;k; g;ow;, -ujrza;em - ba;em si; uwierzy;
;e ta, co pewien hotel komunalny wie;czy

Wie;yczka ozdobiona ;wiec;c; koron;
Jest przecie; Twoj; twarz; sk;din;d znajom;

10 pa;dziernika, 1969

















Бурса

Ты же знаешь все мои трюки
жизнь моя
знаешь когда я буду царапать кричать и бросаться

ты знаешь как я упорен в борьбе
и когда  истощённый я онемею без вкуса и ощущений
ты отравишь мой сон бредом видений
чтоб мне нЕгде было укрыться

я сладости твои знаю
и их принимаю с усердием благодарности
после чего меня сотрясают рвоты

привык я к твоей жестокости
и научился смеяться над собственным трупом
(ты хорошо знаешь этот последний мой трюк)

мы надоели друг другу -
жизнь моя
мой враг

но всё-таки ты ввинтила искру боли в мою челюсть

чтобы не мог я зевнуть


Przecie; znasz wszystkie moje chwyty

;ycie moje

wiesz kiedy b;d; drapa; krzycza; i rzuca; si;

znasz up;r moich zmaga;

i dr;twe pozbawione smaku i czucia wyczerpanie

wtedy zatruwasz m;j sen majakami

aby uniemo;liwi; mi jakikolwiek azyl

znam twoje s;odycze

kt;re przyjmuj; ze skwapliw; wdzi;czno;ci;

i po kt;rych szarpi; mnie torsje

przywyk;em do twoich okrucie;stw

nauczy;em si; ;mia; z w;asnego trupa

(znasz dobrze ten m;j ostatni chwyt)

znudzili;my si; sobie ;ycie moje

m;j wrogu

C;; kiedy wkr;ci;e; iskry b;lu w moje szcz;ki

aby utrudni; mi ziewanie

 





Leopold Staff   [inne] [wiki]
Mi;o;;
W p;aszczach kr;lewskich, l;ni;cych dumn; pych;
W b;;kitnych szatach t;sknoty,
W koronie ogni,
P;on;cych ;arem wiecznego pragnienia,
Niech dusze nasze ku sobie si; zbli;;!
Niechaj wszystkie bogactwa, klejnoty krysztalne
W p;omieniach ;ami;ce si; t;czach,
Z niewyczerpanych tajemnych swych skarbnic
Rzuc; sobie do st;p!

Kochanko moja!
Uto;my w dusz naszych bezdennych g;;binach!
W po;arze naszej mi;o;ci
W jedno si; stopmy istnienie,
Jako dwa kruszce w jednym p;omieniu!
I niech nam cisza d;wi;cz;ca dzwoni
Hymn wniebowzi;cia
Na ;wi;to naszej mi;o;ci
Na zmartwychwstanie szcz;;cia naszego!

Niech zmilkn; wszystkie inne pie;ni weselne,
Rado;ci hejna;y!
Bo oto chwili naszej mi;o;ci
Przytomny jest B;g naszych dusz
I ponad g;owy naszymi
Niewidzialne r;ce swe wznosi...
Czuwajmy!

Bo oto w chwili upoje;
Wr;czy nam z;ote klucze
Do przepastnych, tajnych bezdni naszych dusz!

Niegdy; w spalonej pochowa;em ziemi
Trupa m;odzie;czej mej wiary;
Gr;b przysypa;em zesch;ymi li;;mi
Zwi;d;ej nadziei.
I oto teraz moc; twej duszy
Wsta; trup z umar;ych, kwitn;cy i m;ody,
I dziwn; si;;, i dziwne ja;nienie
Ujrza;em w jego ;renicach.
... O, dziwy kryje ;wi;tnica twojej mi;o;ci!

Jak dziwne, bezbrze;ne otwar;y si; dale
Na zakl;cie twych spojrze; g;;bokich jak morze!
Bezbrze;a przedziwne - jak sen,
Bezbrze;a tajemne - jak noc
I niezbadane - jak ;mier;...
Jaka jasno;; s;oneczna
Dla naszych sta;a si; ;renic!
Ujrza;y oczy nasze
Rzeczy wielkie, dziwne, bez nazwiska,
Rzeczy, do kt;rych niemowl; u;miecha si; we ;nie,
Przeczy, kt;re wieczorn; przeczuwali;my tylko godzin;,
Gdy t;sknoty do naszych zapartych wr;t ko;ata;y.
Ods;oni;y nam lica postaci dziwne, tajemne,
Kt;re na drogach naszych codziennych
Z zakryt; jawi; si; twarz;.
Ju; sercom naszym niepok;j nieznany,
Niczemu nie dziwi; si; my;li.
... O, dziwy kryje swi;tnica twojej mi;o;ci!

Pragn; mi;o;ci twej i kocham mi;o;; twoj;,
Jak kocham wszystko, co idzie z oddali;
Jak kocham ciemny, bezbrze;ny ocean,
Bo w rozbudzonej mocy i spienionej dumie
Wyrzuca z toni swych per;y,
Kt;rych ;adne jeszcze nie widzia;o s;o;ce;
Jak kocham drzew rozko;ysanych szumy,
P;yn;ce z mrocznej g;stwy g;uchej puszczy le;nej,
Bo nios; wie;ci co si; rodz; w ciszy,
Wie;ci nikomu nie opowiadane;
Jak kocham letni; rozsrebrzon; noc,
Bo przestw;r t;umem dziatwy swej bladej zaludnia,
T;umem marze; milcz;cych,
Co o p;;nocnej budz; si; godzinie
I przecieraj; oczy zdziwione...
A maj; takie ciemne g;;bokie spojrzenia...

Pragn; i kocham ciebie cho; nie wiem dlaczego.
Jak nie wiem,
Czemu mi; otch;a; bytu z siebie wyrzuci;a;
Jak nie wiem,
Czemu s;o;ca w rozszala;ym p;dzie
Bezmierne, l;ni;ce obiegaj; kr;gi;
Jak nie wiem,
Czemu nie jestem stw;rca, tylko stworem;
Jak nie wiem
Czemu nie jestem Bogiem, co jest wszystkim.

Lecz wiem, ;e przyj;cie twoje konieczno;ci; by;o,
Jak konieczno;ci; m;rz przyp;yw i odp;yw;
Jak konieczno;ci; s;o;c wir rozhukany,
Niepowstrzymane godzin nast;pstwo
I jak ;mier;.




Не вешайся
посмотри в окно
опять идёт этот белый снег с чёрного неба
снова улыбка словно осёл с претензиею к ослу
цензор попавший под ножницы
Мария Горетти как воздух святая и чистая
и то что осталось от всей церкви
шёпот:
 - Боже, Христе...

Jan Twardowski   [inne] [wiki]
Sp;jrz
Nie powie; si;
sp;jrz w okno
znowu ten bia;y ;nieg z czarnego nieba
znowu u;miech jak osio; z pretensj; do os;a
cenzor kt;ry sam wpad; pod no;yczki
;wi;ta Maria Goretti jak powietrze czyste
i szept co pozosta; z ca;ego Ko;cio;a
-Chryste-
Осенние листья стонут
под каблуками прохожэих
Снимаю туфли
Иду босиком
   *   *   *
Jesienne li;cie j;cz;
Pod butami przechodni;w
Zdejmuj; buty
Id; na palcach



Andrzej Bursa   [inne] [wiki]
Moje polowanie
Ja nie musz; mie; karty ;owieckiej,
Aby w sid;a uchwyci; my;l dziecka.

I nie musz; pe;za; w badylach,
By serc tajne gniazda rozchyla;,

Kuropatw; zamieni; w kamie;,
Sarn; w kruch; i smutn; pani;,

Dla mnie ksi;;yc jak wy;e; z;oty
Mleczn; Drog; biegnie za tropem.





chwartz Delmore   [inne] [wiki]
Dziecko, nie b;j si; ciemno;ci i ciemnego w;adania snu
O, dziecko, kiedy wchodzisz w sen i oddzielno;; snu,
Stajesz si; czym; wi;cej i czym innym ni; jeste;, stajesz si;
           pochodem
Ptak;w, zwierz;t i drzew;
Stajesz si; ch;rem,
Kucykiem w;r;d koni, sosn; w ciemnym lesie,
Wznosz;c; ku niebu swoje konary, ga;;zie i m;ode p;dy.
Stajesz si; w;wczas jedno;ci; z bobrem,
Z ma;ymi zwierz;tami wygrzewaj;cymi si; w s;o;cu
I odpoczywaj;cymi w ukryciu podczas bia;ej zimy.
          I ;pisz w u;pieniu rzeki i stajesz si; morskimi stworzeniami,
          Kt;re karmi; si; w ruchu i omijaj; przeszkody
          Prze;lizguj; si; zwinne i gibkie
          Po;yskuj;c ;agodnym, migotliwym blaskiem.


































   Я слышу:
   Побивает это пространство невзорванный грохот скал

   Это - вопли воды от русла оторванной водопадом
   и
   громобой тишины.

   Я успокою этот мир
   возмущённый испуганным взглядом
   но -
   не помещу твою смерть в гранитной гробнице Татр.

   Это треск
   ледоруба
   оторванный от эха
   это только твой мир целиком
   на валунном обрыве зажатый в моей горстИ;
   Это - резким ударом сердца обрушенная вершина.
   Для отчаянья - этого мало!
   А гроза - это чересчур!
   Так легко
   удержать на руках повисшую турню*)
   и не пасть
   когда в глазах перевернулась земля
   и пейзаж вверх дном обнажённо
   небо в пропасть столкнул!

   Как тихо
   в стиснутой гОрсти похоронить Замарлу.**)

                *) Турня - горная вершина в Татрах

               **)Замарла - это, наверно, имя погибшей альпинистки,тем более,
                что Пшибось написал это слово с большой буквы.
                В словарях этого слова нет, у меня оно ассоциируется с русским           "з               "замирающей, зАмершей"
 
               
                *   *   * 



Julian Przybo;
Z Tatr
S;ysz;:
Kamienuje t; przestrze; niewybuch;y huk ska;.

To - wrzask wody obdzieranej siklaw; z ;o;yska
i
gromobicie ciszy.

Ten ;wiat, wzburzony przestraszonym spojrzeniem,
ucisz;,
lecz -
Nie pomieszcz; twojej ;mierci w granitowej trumnie Tatr.

To zgrzyt
czekana,
okrzesany z echa,
to tylko ca;y tw;j ;wiat
skurczony w mojej gar;ci na obrywie g;azu;
to - gwa;townym uderzeniem serca powalony szczyt.
Na rozpacz - jak;e go ma;o!
A groza - wyg;rowana!
Jak lekko
turni; zawis;; na r;kach
utrzyma;,
i nie pa;;,
gdy
w oczach przewraca si; obna;ona ziemia
do g;ry dnem krajobrazu, niebo str;caj;c w przepa;;!

Jak cicho
w zat

Древесно

    Оттуда шлось издалёка - ущельем
    утонувшем в глубокой тЕни
    там где с плечами поникших
    пустыри берёзами разрыдались в берёзы

    Дуновение ветви расширило шёпотом листьев.

    Стволы, заблудившись в зелени, шли поневоле,
    росли, окружаясь собственными телАми


Julian Przybo;   
Drzewiej
Stamt;d sz;o si; odleglej - w;wozem,
utopionym w g;;bokim cieniu,
tam gdzie z opuszczonymi ramionami ;cie;yn
pustkowie rozp;aka;o si; w brzoz;.

Powiew ga;;zie li;;mi szeptanymi szerzy;.

Pnie, zab;;kane w zieleni, sz;y pomimo woli,
okr;;aj;c si; w;asnymi cia;ami: ros;y.

Za potokiem roz;;g ga;;zi; si; i pieni;
i co krok by;o cieni;ciej i drzewiej.

Od st;p id;cych ;wiat si; zag;szcza; i krzewi;
od niebrzepytej g;uszy, sk;d ;;ka zamierzch;a
uchodzi;a do dolin.
- -
Na li;cia mgnienie
zda;o si;: pustk;, zapomnieniem wiosny,
por;b;, kt;r; ga;;zie unios;y,
bia;onoga brzezina przesz;a.







Rafa; Wojaczek - *** (zn;w widz; Ci; ;yw;)
zn;w widz; Ci; ;yw;
a; do skurczu w gardle
te sensacje bolesne
jak po;ywienie konieczne
alkohol piek;cy w gardle
nieustanna elegia

cudzoziemkona Ziemi morderc;w
co oni robi; Tobie
uwierz Twoja szansa
to mo;liwo;; innej r;;y

ale przecie; Ciebie nie ma
jest imi;
Teresa
co tyle jest
ile mog; sprosta;
a potem znowu cierpki posmak
kolejna gorycz

ale przecie; Ty jeste;
kiedy ja
tylko jak Ty sie zgodzisz







В такие зимние ночи
как старый волк
подкрадываюсь под хаты

и холод
и снег
и звёзды косматы

смотрю в окна
что же там

Поют высокими тенорами
пьют танцуют
живут

Пышет жаром от окон
двери скрипят
и снова тихо

Воду берут из колодца
жрут
Ну а я-то что?
Играют на скрипках
живут счастлИво

В ночь выходят поют так лихо
Почему я так не могу?
И вою

И они орать начинают
Волк! Волк!



Jaros;aw Iwaszkiewicz   [inne] [wiki]
Wilk
W zimowe takie noce
jak stary wilk
podkradam si; pod chaty

i ch;;d
i ;nieg
i gwiazdy kud;ate

patrz; przez szybki
co tam jest

;piewaj; wysokie tenory
ta;cz; pij;
;yj;

gor;co z okien bije
i skrzypi; drzwi
i znowu cicho

ze studni wod; bior;
i ;r;
a ja co?
na skrzypcach graj;
szcz;;cie buduj;

wychodz; w noc
spiewaj; jak licho

i strach mnie bierze
i z;o;;

dlaczego ja tak nie mog;?
i wyj;

a oni wo;aj;
wilk! wilk!







Aleksander Wat   [inne] [wiki]
* * * (W czterech ;cianach mego b;lu...)
W czterech ;cianach mego b;lu
nie ma okien ani drzwi.
S;ysz; tylko: tam i nazad
chodzi stra;nik za murami.

Odnierzaj; ;lepe trwanie
jego g;uche puste kroki.
Noc to jeszcze czy ju; ;wit?
Ciemno w moich czterech ;cianach.

Po co chodzi tam i nazad?
Jak;e kos; mnie dosi;gnie,
kiedy w celi mego b;lu
nie ma okien ani drzwi?

Gdzie; tam pewno lec; lata
z ognistego krzaka ;ycia.
Tutaj chodzi tam i nazad
stra;nik --- upi;r z ;lep; twarz;.




Это так, Береника. Не столько ради покоя,
Сколько ублажая и себя и других.
Не надо требовать от людей
Достоинств,которые им не по силам:
Гармонии размышлений, верований меж собою
Непротиворечивых, связи
Между уверенностью, поступками и верой.
Кажется всё прозрачно и что насквозь всё видно,
А там только тёмные силы клубятся

Я всё теперь думаю о Ежи,об Атанасе и Касе,
О которых никто не расскажет вплоть до судного дня.
Какие там сложности!Линию судеб
Разделяют клубящиеся силы.
Но остаётся одно в человеческой памяти.
Однажды сказанные слова, приписываемые им,
Хоть они никогда б не признались
И даже если б хотели свидетельство передать
Оно ничего бы не значило, ибо куда им до правды.
Такими в нашем храме мы стоим на коленях,

Среди колонн, завершЁнных златым акантом
И нарядными ангелами, чьи тонкие трубы
Весть нам несут, непосильную для нас.

Недолго наше внимание, говорит Береника.
Мысль моя возвращается, наперекор литургии,
К зеркалу, к кровати, к телефону и кухне
Не в силах вынести город Иерусалим
За две тысячи лет до сего и кровь на кресте.

Но мы всё же всё же парИм, хоть нас и тяготят
Запахи соусов, крики на уличках узких,
Зрелища туш окровавленных в лавках мясных.
Взлетая над алтарём, храмом и городом,
Мы обегаем вращающуюся землю.

Они наши ближние, и они, БеренИка,
В той же лавке поблизости, их сознание
И моё сознание. Вот эта тайна
Почти любовного перехода "я" моего в "мы".
"Вы - это соль земли, вы - это свет земли"
Так Он сказал и призвал нас к своей славе,
Победитель никому неподвластных законов света.
Я знаю, что Он призывал, говорит БеренИка,
А сомневающиеся? Свидетельствует ли это
О любви к Его имени, если они молчат?
А может быть мы начнём поклоняться камню,
Полевому обычному камню, самому его Бытию,
И вознесём молитвы но открывая(размыкая)уст?



OBRZ;D

Ale; tak, Bereniko. Nie tyle wi;cej spokoju,
Co pob;a;ania dla siebie i innych.
Nie wymaga; od ludzi
Zalet, dla kt;rych nie s; stworzeni:
Harmonii rozumowa;, wierze; ze sob;
Niesprzecznych, zgody
Pomi;dzy uczynkami i wiar;, pewno;ci.
Zdawa;oby si; przezroczy;ci, ;e wida; na wylot,
A tam ciemne, k;;bi;ce si; moce.
My;l; teraz o Jerzym, Atanazym, Kasi,
O kt;rych nikt nie opowie a; do s;dnego dnia.
Jakie; tam komplikacje! Linia losu
Rozdziela si;, k;;bi;ce si; moce.
Ale zostaje jedna w ludzkiej pami;ci.
S;owa raz wym;wione s; im przypisane,
Cho; nie przyznaliby si; do nich.
I kiedy nawet chcieli przekaza; ;wiadectwo,
Nie wynika;o nic z tego, bo gdzie im do prawdy.
Tacy tedy kl;kamy w naszym ko;ciele,
Po;r;d klumn zwie;czonych z;otym akantem
I strojnych anio;;w, kt;rych cienkie tr;bki
Obwieszczaj; za du;; dla nas wie;;.
Uwaga nasza kr;tka, m;wi Berenika.
Moja my;l wraca, liturgi na przek;r,
Do lustra, ;;;ka telefonu, kuchni,
Niezdolna unie;; miasta Jeruzalem
Sprzed dw;ch tysi;cy lat, i krwi na krzy;u.
Jednak szybujemy, chocia; obci;;eni
Zapachem sos;w, krzykami z w;skich uliczek,
Widokiem po;ci mi;sa w sklepach rze;niczych,
Wzbijaj;c si; nad o;tarz, ko;ci;;, miasto,
Obiegaj;c wiruj;c; ziemi;.
I oni, nasi bli;ni, oni, Bereniko,
W tej samej ;awce obok, ich ;wiadomo;;,
Moja ;wiadomo;;. Oto tajemnica
Niemal mi;osnej przemiany mojego ,,ja” w ,,my”.
,,Jeste;cie sol; ziemi, jeste;cie ;wiat;em ziemi” -
Powiedzia; i przyzywa; nas do swojej chwa;y,
Zwyci;zca niepoddanych nikomu praw ;wiat;a.
Wiem, ;e przyzywa;-m;wi Berenika.
Ale co z w;tpi;cymi? Czy daj; ;wiadectwo,
Kiedy milcz; z mi;o;ci do Jego imienia?
A mo;e my zaczniemy adorowa; kamie;,
Zwyczajny polny kamie;, samo jego Bycie,
I odprawimy mod;y, nie otwieraj;c ust?
Следующ




Tadeusz R;;ewicz   [inne] [wiki]
Ucieczka ;winek dw;ch
Ucieczka ;winek dw;ch 
z obozu zag;ady 
rze;ni 

dzi; opowiedzia; mi kto; 
histori; zabawn; 
i ciekaw; wielce... dzia;o si; 
to na wyspie gdzie Angielczyk;w plemi; 
owce klonuje gdzie mleko 
krowie ma kobiece w;a;ciwo;ci pokarmowe 
gdzie waryjuj; ludzie 
a nawet psy 
co zjad;y m;czk; z m;zgu baraniego 

;winki te uciek;y z rze;ni 
zrobi;y podkop pod ogrodzeniem 
uciek;y przez pole i lasek 
przep;yn;;y strumyk i rzek; 

ruszy;y w pogo; stra;e psy 
;mig;owce 
becza;y na ;;ce 
sklonowane owce 

a; wreszcie schwytano zbiegi 
;ludzko;;; tym razem ruszy;a na pomoc 
ruszy;a na pomoc 
i zamiast ;winki 
przerobi; na szynki i schaby 
w;adze zapewni;y im rent; 
i do;ywocie Sam nast;pca tronu 
otoczy; ;winki ochron; 
po tej wiadomo;ci 
wiara nadw;tlona 
zn;w do mnie wr;ci;a 

PS. 
w trzy dni p;;niej przeczyta;em 
;e ;ycie ;winek nie jest pewne 
bo w;a;ciciel rze;ni wytoczy; proces 
chce odzyska; ;winki-szynki 
i przerobi; je na bekon kie;baski n;;ki ;eberka 
(prawo jest po jego stronie... prawo w;asno;ci... 
a w mglistym Albionie 
prywatna w;asno;; 
to rzecz ;wi;ta)... 

jak si; sko;czy;a historia ;winek nie wiem 
bo zacz;; si; wiek nowy i era 
Harrego Pottera 
Z;a muzyka 
(uwagi na marginesie festiwalu piosenki) 



 

z;a muzyka to wiatry 
wypr;;niaj;cego si; demona 
Kakafonia Kakanie 
z;a muzyka jest g... 
na kt;rym po;lizgn;; si; 
wywr;ci; i po;ama; idol 
z okazji kolejnej Love Parade 
w Berlinie pod has;em 
;muzyka jest kluczem; 
uczestnicy zostawili po sobie 
kilkaset ton ;mieci prezerwatyw 
i jednego trupa 

producenci z;ej 
muzyki 
winni by; 
kastrowani 

pozbawieni uszu 
b;d; ;piewali 
cienko w piekle 

emerytowani brodaci ;idole; 
podryguj; 
na funebralnych festiwalach 
w wianuszku lirycz;cych 
bachantek od siedmiu bole;ci 

stary palant wspomina 
d;es w katakumbach PRL-u 
m;czennik;w w czerwonych skarpetkach 
ze ;z; w oku 
z w;osami jak ;w. Genowefa 
ryczy 
jacieko jaciekoch jaciecham 

towarzyszy im 
wyprany z dowcipu 
mistrz 
ceremonii 
;konferansjer; kt;ry 
zwraca to co gada; przed laty 

a biedna publika 
wszystko ;yka 
robi owacje na stoj;co 
siedz;co 
i pod siebie 















































   Травматический рассказ

    обгрызая ногти
    касаешься губ

    возникшая несмело
    улыбка
    лет десять тому назад
    высвечивает понемногу
    грязноватый
    тёмный сад 
    подвавЕльский*)

    ударила в небо
    молния
    ослепила реку
    обрисовала
    смарагдовую верхушку
    на  меловом холме

    неуловимая тень
    между улыбкой
    и взглядом
    между губами
    и глазами
    опущенными
    на миг

    волосы собранные
    под платочек
    оседает
    испуганная улыбка
    на стенах лицах
    окне

    сидим
    как будто свет погас
    неожиданно

    говорю наощупь
    недоверчив
    к робким её словам

    она на тёмной
    была стороне
    которую я
    во сне навещаю
   и просыпаюсь от страха

    лицо её съёжилось
    морщась ссыхаются
    капельки нежности
    сбегаясь вокруг
    раковинки
    беззащитного уха

    щёлочка искусанных
    губ

    распадается
    в ладонях моих
    её лицо.

         *)Вавель - резиденция польских королей в Кракове.
               

         *   *   *   

Tadeusz R;;ewicz   [inne] [wiki]
Opowiadanie traumatyczne
ogryzaj;c paznokcie
dotyka warg

u;miech zacz;ty nie;mia;o
przed dziesi;ciu laty
rozja;nia; powoli
brudniej;cy
ciemny ogr;d
podwawelski

b;yskawica
uderzy;a w niebo
o;lepi;a rzek;
obrysowa;a
szmaragdowe wierze
na kredowym wzg;rzu

niepochwytny cie;
mi;dzy u;miechem
i spojrzeniem
mi;dzy ustami
i oczami
na mgnienie
przymknionymi

w;osy zebrane
w chusteczk;
sp;oszony u;miech
przysiada
na ;cianach twarzach
oknie

siedzimy
jakby nagle zgas;o ;wiat;o

m;wi; po omacku
jestem podejrzliwy
w stosunku do jej s;;w

ona by;a po ciemnej stronie
kt;r; ja nawiedzam we ;nie
budz; si; przestraszony

jej twarz kurczy si;
marszczy wysycha
reszta czu;o;ci
zbiera si; doko;a
muszli
ma;ego bezbronnego ucha

wygryziona szpara
ust

jej twarz rozpada si;
w moich d;oniach


Aleksander Wat   [inne] [wiki]
* * * (By; mysz;..)
By; mysz;. Najlepiej poln;. Albo ogrodow; ---
nie domow;:
cz;owiek ekshaluje wo; abominaln;!
Znamy j; wszyscy --- ptaki, kraby, szczury.
Budzi wstr;t i strach.
    Dr;enie.

;ywi; si; kwiatem glicynii, kor; drzew palmowych,
rozgrzebywa; korzonki w ch;odnej wilgotnej ziemi
i ta;czy; po ;wie;ej nocy. Patrze; na ksi;;yc w pe;ni,
odbija; w oczach ob;e ;wiat;o ksi;;ycowej
    agonii.

Zaszy; si; w mysi; dziurk; na czas, kiedy z;y Boreasz
szuka; mnie b;dzie zimnymi palcami ko;cistymi,
by gnie;; moje ma;e serce pod blaszk; swego szponu ---
tch;rzliwe serce mysie ---
    kryszta; palpitujacy.



































Значит это было необходимо
чтобы время само с собою самим уравнялось
чтоб в глубочайшем сомненьи
бытие проявилось в крахе
как камень который скрывает волна набегая
как место руки отсечЁнной
которое напоминает фантомной болью
что она б ы л а.

      *  *  *

Julia Hartwig   
Wi;c
Tego wi;c by;o trzeba
by czas zr;wna; si; z sob; samym
by w najg;;bszym zw;tpieniu
byt objawi; si; w kl;sce
jak kamie; przykrywany wci;; fal;
jak miejsce po uci;tej r;ce
kt;ra daje zna; b;lem widmowym
;e by;a





Jonasz Kofta   [inne] [wiki]
Tak; ci; wymy;li;em
Jeste; tu przy mnie
Noc si; chyli
Nad ranem bywa nieprawdziwie
Jeste; tu przy mnie
Troch; ci; dziwi,
;e ja niczemu si; nie dziwi;
A znamy si; od godzin pi;ciu
Nieprawda!
Czy si; nie domy;lasz,
;e zagarn;;em ci; pami;ci;
Na d;ugo przed tym zanim przysz;a;?

Tak; ci; wymy;li;em
Gdy okno biela;o nad ranem
Wszystkie w tobie zmie;ci;em
Wiersze nie napisane
Najlepiej jak umia;em
Z ka;dym u;miechem, gestem
Tylko nie przewidzia;em
;e jeste;

Tak; ci; wymy;li;em
Nad sto;em zalanym winem
Gdy twoje zdrowie pi;em
W niejedn; szar; godzin;
Za chwil; noc upadnie
Spojrzyj kochanie - dnieje
To chwila gdy naj;adniej Istniejesz

Tak; ci; wymy;li;em
W;r;d tylu s;;w bezimienn;
Kiedy ciszy motywem
Niebo szarza;o nade mn;
Kiedy za du;o chcia;em
W swoim ;agodnym ob;;dzie
Wtedy nie przewidzia;em,
;e b;dziesz
Los dobrze si; ze mn; obszed;
Przy tobie wszystkiemu sprostam
Tylko o jedno ci; prosz; -
POZOSTA;!

Он поддаётся...

Старость, видения и кончины...
То, что ты ушла от меня
духом. И сожалений сонмы
видят мою пустоту

Чувствую так и будет.
Ничто и никто мне не нужен -
известное и неизвестное.
Не буду уже, наверно,

больше петь, и теперь
и вообще. Отныне буду
сидеть с челом ослепшим
над опустевшим сердцем.               

        *   *   *

John Berryman 

On si; poddaje

Staro;;, te zgony, i widma.
To, ;e odesz;a ode mnie
duchem. Zast;py
;al;w widz; moj; pustk;.

Czuj;, ;e tak ju; b;dzie.
Nie chc; nic i nikogo,
znanego czy nieznanego.
Nie b;d; ju; chyba

wi;cej ;piewa;, teraz
i w og;le. Mam odt;d
siedzie; z o;lep;ym czo;em
nad pustym sercem.



Marcin ;wietlicki -

Pa;stwo von Kleist

Tak. A ponadto donosimy, ;e
le;ymy zastrzeleni - i jeszcze w tej chwili
mozna nas odnale;;. Bardzo staromodnie
le;ymy - przytuleni, a trawy zwyczajnie
ruszaj; si; - i drzewa, bo wszystko jest w ruchu:
pa;stwowe trawy i pa;stwowe drzewa,
nawet i nasze cia;a, wyj;tkowo martwe
(gdyby popatrze; na nie z pewnej odleg;o;ci,
jak pewnie to uczynisz, wiada; ;e faluj;
w t; sam; stron;, co wszelka natura,
wiatr jest po prostu). List ci
przynios; we ;nie. Otwieraj go wolno.
Wszystko nale;y robi; cicho i powoli,
poniewa; mi;o;; jednak jest. Tak.








                Крыши
                Выше!

       Этажей пирамиды, извилистые плоскости,
       вращающиеся плоскости, взлетающие плоскости,
       фигуротворные.
       Массы пространства
       изгиб,
       Судороги
       рождающихся городов

       Пафос живых конструкций в геометрических мерах
       взбираются, возрастая кубАми души столиц.
       Рычит размахами лИфтов и, опершИсь на домкраты,
       вскочит! Башнями радио из материи мысль вызволяя.

       Распространяясь по проводов конвульсивной сЕти,
       взрывается яростью линий, отвесностью вертикалей
       триумфом высокомерия арочных сводов
       и с наслажденьем щекочет безмерность игла громоотвода.

       В тучах гигантскими маятниками зависают верхушки
       Колеблются - приостанавливаясь - и оседают в угловатых формах
       Выше! Плечами двутавров насытить гОрла улиц


       Как только блеснёт электричество . подскочит стеною ввысь
       и набухнет пространством города колосс огромный
       Все площади разбросает, рассадит массы структур,
       выпнет литым преслом*) бесконечности круг

         Julian Przybo;   
         
         Dachy
         Wy;ej!

P;aszczyzny kr;te, piramidy pi;ter,
p;aszczyzny wiruj;ce, p;aszczyzny wznosz;ce,
figurotw;rcze.
Masywnej przestrzeni
skr;t,
rodz;cych si; miast
kurcze.

W ;ywym patosie konstrukcji, w geometrycznym wymiarze
wspina si;, urastaj;c, sze;cienna dusza stolic.
Warczy windami rozmachu, zawisa na lewarze,
wskoczy! Na wie;ach radia z materii my;l wyzwoli.

Spod konwulsyjnej sieci drut;w si; rozprzestrzenia,
bucha w;ciek;o;ci; linij, prostopad;o;ci; pionu,
triumfem wynios;o;ci rozpr;;a ;uk sklepienia,
jak rozkosz ;echce bezmiar ig;; piorunochronu.

W chmurach zawiesza wierzcho;ki jak gigantyczne wahad;a,
ko;ysze si; - przystaje - osiada w formach naro;nic.
Wy;ej! Sztabami ramion roztr;c; ulic gard;a,
pr;;no;; rozkr;c; palcami jako korbami opornic.

Jak elektryczno;; b;y;nie, podskoczy murem w g;r;,
przestworem nap;cznieje olbrzymi miasta kolos;
rozniesie wszystkie place, rozsadzi mas struktur;,
wypnie, jak lane prz;s;o, niesko;czono;ci ko;o.

W fundament,
w ;elazobeton posad
ru;
sztychami wiru!

Ju;
p;d
z;batych tryb;w
k;;
wwierca si; w fabryk brzuch.
W d;;
rwie
rowami
szyb;w.

;wistem drgaj;cych ;widr;w,
oskard;w ci;tym k;em,
skr;,
mechanicznym ;bem,
ci;nieniem: milion atmosfer,
uderz
w globu centralny
nerw!

I zn;w
prostot; zakrzep;ych form
wyd;wignij si; do chmur, miarowy aparacie.
Nad hut czerwone hale, nad faluj;ce blachy,
kiedy godzin; 6-t; syreny fabryk odhucz;,
p;y; w zmierzch stalowy nieba i gwiazd zbli;one dale:
w dachy.


    Хочешь кричать
    Что человечество безумно
    Но уж кому-кому но тебе это не пристало

    Из какого песка
    грязи и слизи
    из каких занозистых щепок
    Ты слепил свой замок




Rafa; Wojaczek - "Lament"
Gdy matka p;acze, czyja to jest wina?
Kln;c swoje imi; wyrodnego syna
Pytam i nikt nie mo;e odpowiedzie;.

A kiedy p;acze syn, czy; winna matka?
;e winna temu, i; j; mi;o;; spar;a,
Tego jej ;aden s;dzia nie dowiedzie.

O, gdyby piorun krwi omal;e boskiej,
Ten ;lepy piorun prawej krwi ojcowskiej
Nie si;gn;; pewnej nocy Twego ;ona,

Gdybym si; w jaju Twoim nie zal;ga;
Nudnym robaczkiem, nie by;aby n;dza
Moja i Twoja i jak niesko;czona.


Halina Po;wiatowska   [inne] [wiki]
je;li nie przyjdziesz
;wiat b;dzie ubo;szy
o t; troch; mi;o;ci
o poca;unki kt;re nie sfrun;
w otwarte okno

;wiat b;dzie ch;odniejszy
o t; czerwie;
kt;ra nag;ym przyp;ywem
nie roz;arzy moich policzk;w

;wiat b;dzie cichszy
o ten gwa;towny stukot
serca poderwanego do lotu
o skrzyp drzwi
otwieranych na o;cie;

drgaj;cy ;ywy ;wiat
zastygnie
w kszta;t doskona;y nieomal
geometryczny










Я тебе говорил

улыбкой, а ты

не ответила

твои губы

струны пурпурной музыки

Ах, прийди

разве жизнь - не улыбка?

Я тебе говорил

песней а ты

не слушала

глаза твои

словно ваза

божественного молчанья

Ах прийди

разве жизнь -это не песня?

Я тебе говорил душой

а ты

не удивилась

лицо твоё сомкнуто сном
 
в аромате белом

Ах прийди

разве жизнь - это не любовь?

говорил я тебе мечом

но ты молчишь

твои груди - могила

которая мягче цветов

ах прийди

разве любовь - это не смерть?

          Первод на польский Юлии Хартвиг.

              *   *   *


Edward Estlin 
M;wi;em do ciebie

m;wi;em do ciebie

u;miechem a ty nie

odpowiedzia;a;

twoje usta s;

strun; szkar;atnej muzyki
 
 Ach,przyjd;

czy ;ycie nie jest u;miechem?


m;wi;em do ciebie

pie;ni; a ty

nie s;ucha;a;

twoje oczy s; waz;

boskiego milczenia

 Ach,przyjd;

czy ;ycie nie jest pie;ni;?


m;wi;em

do ciebie dusz; a ty

nie by;a; zdziwiona

twarz twoja jest snem zamkni;tym

w bia;ym aromacie

Ach,przyjd;

czy ;ycie nie jest mi;o;ci;?


m;wi; do ciebie

mieczem

a ty milczysz

twoje piersi s; grobem

mi;kszym od kwiat;w

Ach,przyjd;

czy mi;o;; nie jest ;mierci;?


t;um. Julia Hartwig









Скажите зачем забрали меня из моей Африки?
Там, мои звери, вырезаны на коре
Амулеты и костяные ножи...
Зачем я так долго работал
На хлопковой плантации с которой слова перемотаны
Хотя настоящая - только песня кровИ,
Которую лишь саксофон сумеет пропеть
Что я тут делаю
Давно, много лет назад
Я отплыл на пиратском корабле
С капитаном-бородачом из Щецина (дАнцига?)
Но я трус... Испугался пенного бриза
Оказалось, что капитан вор и злодей
И теперь я ищу в объятьях Луизы
Сны, потерянные, как следы на воде.

        *   *   *

Andrzej Bursa 
Piosenka jazzowa

Dlaczego mnie zabrano z mojej Afryki

Pytam: Dlaczego mnie zabrano z mojej Afryki?
Gdzie zwierz;ta me rze;bione w korze
Amulety i ko;ciane no;e...
Po co by;o tak d;ugo pracowa; mi
Na plantacji bawe;ny w kt;r; s;owa si; mota
Gdy prawdziwa jest tylko stara piosenka krwi
Kt;r; wy;piewa; umie tylko saksofon
Co ja tu robi;
Przecie; od lat
Mia;em statkiem pirackim odp;yn;;
Na ksi;;ycu i gwiazdach oznaczali;my czas
Z brodatym kapitanem w Szczecinie
Lecz tch;rz... ul;k;em si; spienionej bryzy
Wysz;o na jaw ;e kapitan to szuler i z;odziej
Teraz szukam w u;ciskach Luizy
Sn;w zgubionych jak ;lady na wodzie

Хожу по лесу не следы оставляя а трОпы,
и глухо дышу узкую нОру отрывши
Правда, что был я рыбой перед потопом
А нынче живу я волком  цветы полюбившим?


Как же плывут эти сосны? запах у шерсти острый.(острый у шерсти запах)
Прямо вам в очи гляжу, и шаг мой становится веком.
А там где сразу кончается лес фиолетовой остью(?)-не нашёл это слово в словарях
- охотник с собакой, что прежде была человеком.

                *   *   *

rzysztof Kamil Baczy;ski - Lasem
Chodz; lasem, zostawiam nie ;lady, lecz tropy
i sapi; w w;skiej norze oddechem w;ochatym.
Czy to prawda, ;e ;y;em ryb; przed potopem
i ;e jestem dzi; wilkiem kochaj;cym kwiaty?
Jak;e p;yn; te sosny? sier;; ma zapach ostry.
Patrz; wam prosto w oczy, a krok m;j jest wiekiem.
Gdzie las si; ko;czy nagle fioletowym ostem -
- my;liwy z psem, kt;ry te; by; kiedy; cz;owiekiem.






Halina Po;wiatowska   [inne] [wiki]
***Z t;sknoty
z t;sknoty pisze si; wiersze
z bolesnej
dr;;;cej ;piewny owoc cia;a
patrz;c na samotne palce
mog; wysnu; pi;; poemat;w
dotykaj;c moich napi;tych ust
szepcz;
i s;owa - rozko;ysane rytmem wielkiej wody
plot; si; w wiersze
mokre
bardzo s;ono biegn; poprzez twarz

Малгожата Хиллар

Я подумала
наконец скажу

Столько во мне
слов накопилось

Столько слов
зрелых и твёрдых
как зёрнышки жита
тёрпких
как полевые грушки
бархатные
как пчёлы

Думала -
я дам тебе эти мои слова
и ты что-то сделаешь с ними

Едва отворила уста
ты закрыл их своими губами

и слова мои отступили
они спрятались во мне
как пугливые птицы

Теперь они только порой
выглядывают.

     *   *   *

My;la;am
wreszcie b;d; m;wi;

Tyle si; we mnie
s;;w zebra;o

Tyle s;;w
dojrza;ych i twardych
jak ziarnka ;yta
cierpkich
jak gruszki polne
aksamitnych
jak pszczo;y

My;la;am
dam ci te moje s;owa
co; z nimi zrobisz

Kiedy otworzy;am usta
zamkn;;e; je
swoimi wargami

Cofn;;y si; s;owa moje
schowa;y si; we mnie
jak ptaki l;kliwe

Teraz
ju; tylko czasem
wygl;daj; oczami

-Ma;gorzata Hillar-

Лежали рядом
и когда засыпали губы
говорили друг другу
колыбельною рук

Лежали рядом
и когда засыпали очи
себя искали
среди звёзд и планет.

     *   *   *

Ko;ysanka
Tadeusz Kubiak
Le;eli obok siebie
gdy usypia;y usta
przemawiali do siebie
ko;ysank; r;k
 
Le;eli obok siebie
gdy usypia;y oczy
szukali swoich kszta;t;w
po;r;d cia; niebieskich






Милая моя, родная. Таково это мрачное время
Тёмная ночь, так давно эта тёмная ночь,без звёзд
под которой дрожат выдранные из земли
призраки-тени деревьев, а Смутное небо над нами
как крест надломленных рук

Стучат по земле гОловы и ночи сходят ко дню
дни снова к ночи отходят, рождая гробы, а не лодки
и мир с гробами уходит, а время уходит во снах.

А сердцА - так их мало. А уста - столько их
Мы сами такие маленькие, еще шаг и укроет нас миф.
Мы сами - только тучки на перекрёстке дорог
там где пушки столетий, и крест, а на кресте - Бог .
Эти верёвки  не с виселиц ли? С колоколом на конце.
Так ,наверно звенит, пространство. И слабость в руках.

И истекает,  слышу, ночь  словно песок в стекле
древних часов И просыпаемся мы во сне.
без голоса и без силы и слышно веревки стук
машин окованных бури. Кровавое небо похоже на алую розу
и нависло над нами поколением гор
И наплывает мрак. Тиина. Треск сломанных черепОв
ветер порой загремит и век валуном привалит
И не станет наших сердец, таково это мрачное время.


                *   *   *               


Krzysztof Kamil Baczy;ski -

Ten czas

Mi;a moja, kochana. Taki to mroczny czas.
Ciemna noc, tak ju; dawno ciemna noc, a bez gwiazd,
po kt;rej drzew upiory wydarte ziemi -- dr;;.
Smutne nieba nad nami, jak krzy; z;amanych r;k.
G;owy dudni; po ziemi, noce schodz; do dnia,
dni do nocy odchodz;, nie ;odzie -- trumny rodz;,
w ;wiat grobami odchodz;, odchodzi czas we snach.

A serca -- tak ich ma;o, a usta -- tyle ich.
My sami -- tacy mali, krok jeszcze -- przejdziem w mit.
My sami -- takie chmurki u skrzy;owania dr;g,
gdzie armaty stuleci i krzy;, a na nim B;g.
Te sznury, czy z szubienic? d;ugie, na ko;cu dzwon --
to chyba dzwon przestrzeni. I taka s;abo;; r;k.
I ulatuje -- s;ysz; -- ta moc jak piasek w szkle
zegar;w starodawnych. Budzimy si; we ;nie
bez g;osu i bez mocy i s;ycha;, dudni sznur
okutych maszyn burzy. Niebo krwawe, do r;;y
podobne -- le;y na nas jak pokolenia g;r.
I p;ynie mrok. Jest cisza. ;amanych czaszek trzask;
i wiatr zahuczy czasem, i wiek przywali g;azem.
Nie stanie naszych serc. Taki to mroczny czas.


10 wrze;nia 1942 r.




Wis;awa Szymborska   [inne] [wiki]
Zakochani
Jest tam tak cicho, ;e s;yszymy
piosenk; za;piewan; wczoraj:
"Ty p;jdziesz g;r;, a ja dolin;..."
Chocia; s;yszymy - nie wierzymy.

Nasz u;miech nie jest mask; smutku,
a dobro; nie jest wyrzeczeniem.
I nawet wi;cej, ni; s; warci,
niekochaj;cych ;a;ujemy.

Tacy;my zadziwieni sob;,
;e c;; nas bardziej zdziwi; mo;e?
Ani t;cza w nocy.
Ani motyl na ;niegu.

A kiedy zasypiamy,
We ;nie widzimy rozstanie.
Ale to dobry sen,
ale to dobry sen,
bo si; budzimy z niego.

Я нынче такая как эти подвыпившие мужчины,
вечно опаздывающие,
ребёнку
покупающие игрушку в киоске,
а супруге -
помятый цветок.
Это у них забирают правА
(хоть они закончили курс),
это
разрушили им
прежде уютные старые вокзалы
настроив людям бетонно-стеклянные клетки
это они
скачут с тринадцатых этажей
вниз головой
за кружкой пива.

        *   *   *

gnieszka Osiecka - Ma;e piwo
Jestem jak ci podpici m;;czy;ni,
wiecznie sp;;nieni.
Dziecku
kupi; zabawk; w kiosku,
ma;;once -
pomi;ty go;dzik.
To im zabrano prawo jazdy
                na szcz;sne dwa plus dwa,
(chocia; ko;czyli kursa),
to im
zburzono stare poczciwe dworce
i zbudowano szklane klatki na ludzi,
to oni
skacz; z trzynastych pi;ter
g;ow; w d;;
na ma;e piwko.


Rafa; Wojaczek - * * * (;yj; nie widuj;c gwiazd)
;yj; nie widuj;c gwiazd
m;wi; nie rozumiej;c s;;w
czekam nie licz;c dni

a; kto; przebije ten mur





Julia Hartwig   [inne] [wiki]
Nag;e spojrzenie
Ta zwierz;ca b;ogo;; trwania
sen wszystko kryj;cy cho; czasem podst;pny
i ;;daj;cy wi;cej ni;li ;;da jawa
niebo oboj;tno;ci pogodne i puste
jezioro w kt;rym ;adna twarz si; nie odbija
wspomnienia przeganiane jak spod drzwi ;ebracy
nadzieje rozpierzchni;te jak strwo;one




















   Раб Калибан
   изучивший людской язык
   ждёт

   с мордой в гное
   с ногами в раю
   человека обнюхивает
   ждёт

   приходит ничто
   ничто в волшебном плаще
   Просперо
   ничто от улиц и уст
   с амвонов и башен
   из усилителей -
   ничто
   говорит ничего
   ни о чём

   ничто порождает ничто
   ничто воспитает ничто
   ничто не ждёт ничего
   ничто грозит
   приговаривает
   и милует.

  (приговорит
   и помилует)

        *   *   *

Tadeusz R;;ewicz   [inne] [wiki]
Nic w p;aszczu Prospera
Kaliban niewolnik
nauczony ludzkiej mowy
czeka

z pyskiem w gnoju
z nogami w raju
obw;chuje cz;owieka
czeka

nic nadchodzi
nic w czarodziejskim p;aszczu
Prospera
nic z ulic i ust
z ambon i wie;
nic z g;o;nik;w
m;wi do niczego
o niczym

nic p;odzi nic
nic wychowuje nic
nic czeka na nic
nic grozi
nic skazuje
nic u;askawia



Jerzy Harasymowicz   [inne] [wiki]
W g;rach (W g;rach jest wszystko co kocham...)
W g;rach jest wszystko co kocham
Wszystkie wiersze s; w bukach
Zawsze kiedy tam wracam
Bior; mnie klony za wnuka

Zawsze kiedy tam wracam
Siedz; na ;awce z ksi;;ycem
I szumi; brz;z kropid;a
Dalekie miasta s; niczem

Ja si; tam urodzi;em w pi;mie
Ja wszystko g;rom zapisa;em czarnym
Ja jeden znam tylko Synaj
Na lasce ja;owca wsparty

I czerwie; kalin jak cyrylica pisze
I na trombitach jesieni g;osi b;r
;e jedna jest tylko m;dro;;
Dzie;o zdj;te z g;r

























Aleksander Wat   [inne] [wiki]
* * * (Tu nie istnieje...)
Tu nie istnieje przestrze; ni wola
tu jest tylko nie-czas, bez-wola
nie-nic i bez-rzecz --- mira; i kamie; ---
anty-energia w pr;;ni omamie;.

Tu jest tylko tautologicznie
nigdy i zawsze i bez-ustawicznie.
Nic nie powta;o, nic nie zniszczeje.
Nic si; nie stanie, nic si; nie dzieje.

Tu ja nie jestem ja ani nie-ja
tu nie postanie nigdy nadzieja
nie ma tu ruchu ani spoczynku
nie ma odej;cia, nie ma ratunku

tu jest tylko bez-ch;; i bez-sens
tu jest tylko bez-g;os i bez-de;.
Nie ma wyroku. Niema oskar;e;.
Oko nie widzi. R;ka nie karze.




Saint-Mande, czerwiec 1956



По родословной
В том сеймике слов
заполненном гомоном Херасимовичей
Проходя
По улицам войск
Должен ли я разрубить
НАдвое саблею стол
Или его спалить
Как Гонта - двор
Вместе с портретами прадедов
которым моё сознание
подкручивает усы


Или я должен зарыть в земле
Кривую саблю фантазии

Пожалуй
я как мои прадеды у шатра
воткну у стола
две хоругви

Одну
С ляшским Каролем
И другую
С архангелом -
Красную

     *   *   *

Jerzy Harasymowicz   

Dwie chor;gwie

Przez ten rodow;d
Przez ten sejmik s;;w
Pe;en zgie;ku Harasymowicz;w
Id;c jak przez
Wojsk ulic;
Czy mam przer;ba; szabl;
Na p;; ten st;;
Czy mam go spali;
Jak Gonta - dw;r
Razem z pradziad;w portretami
Kt;rym podkr;ca w;sa
Moja ;wiadomo;;

Czy mam zakopa; w ziemi
Krzyw; szabl; fantazji

Chyba ;e
Jak pradziadowie
Dwie chor;gwie
Jak przy namiocie
Zatkn; przy stole

Jedn;
Z lackim Karolem
Krasn; drug;
Z Archanio;em

Wrzosowiska (1052)
Nie widzia;am nigdy Wrzosowiska -
Nie widzia;am nigdy Oceanu -
A wiem, jak Wrzos wygl;da - z bliska -
I czym jest Grzmot Ba;wan;w.

Nie rozmawia;em z Bogiem -
Nie bywa;em w Za;wiatach -
A przecie; znam do Nieba drog;,
Jakby istnia;a Mapa -


Это может произойти в пятницу или во вторник
Не исключены понедельник или среда
Вполне возможно  в четверг субботу иль воскресенье
В январе но это может быть и в июле
В конце-концов это не так уж важно
В году тысяча девятьсот шестидесятом
Кажется рано утро а может под вечер
В полдень или самой глухою ночью
В солнечную погоду в дождь во время метели
На подходящем чём-то  чуть ли не бойлерной трубе
Повесился использовав собственный пояс
Двадцатисколькотамлетний законченный алкоголик
Рафал Воячек сын
Эдварда и Эльжбеты в девичестве Собесской


               *   *   *


Rafa; Wojaczek - "Koniec ;wiata"
To mog;o by; we wtorek albo w pi;tek
Niewykluczone te; ;e w poniedzia;ek lub w ;rod;
A r;wnie; dobrze w czwartek sobot; czy niedziel;
W styczniu lecz tak;e w lipcu zg;d;my si;
;e to przecie; nie jest takie wa;ne
W roku tysi;c dziewi;;set sze;;dziesi;tym
Zdaje si; - kt;rym; rano lub o zmierzchu
W samo po;udnie albo o p;;nocy
W pogod; s;oneczn; mo;e w deszcz mo;e w czas zamieci
Na w;asnym pasku powiesi; si;
Na czym; stosownym czy nie na rurze od bojlera
Dwudziestoilu;tamletni sko;czony alkoholik
Rafa; Wojaczek syn
Edwarda i El;biety z domu Sobeckiej


   Сама
   Я сама была там
   где ещё не бывал никто
   я видела то
   на что другие слепЫ
   ощутила такое
   что людям вам - не дано
   и хоть я одинока
   и сердце как сейф
   закрыла на ключ
   неустанно всегда и всегда
   буду чувствовать и смаковать
   просто жизнь
   изо дня на день
   так
   будто я со своей любовью
   не умерла.

           *   *   *

Edward Stachura 

sama

bylam tam
gdzie nieby;jeszczenikt
widzialam to!!
na co inni sa ;lepi
do;wiadczy;am wra;e;
niedanych wam ludziom
i choc jestem samotna
serce jak
jaksejf zamk;am na klucz
to wci;;i wci;; i wci;;
bede widzie; czuc i smakowa; zycie
tak poprostu itak z dnia na dzie;
jakbym nie umar;a wtraz z ma mi;o;cia




Jan Brzechwa   [inne] [wiki]
Erotyk
Przez okno kwadratowe
       Widz; w;sate drzewa,
Odk;d wda;y si; ze mn; w rozmow; -
       ;piewam...

Przez kwadratowe okno
       Widz;, ;e jeste; m;oda,
A ja noc mia;em tak; samotn; -
       Szkoda!


Rafa; Wojaczek

Pochodnie

D;o; nieba, do niej nasze jawne m;zgi lec;,
zwi;z;e ob;oki w pi;stki zaci;ni;tych m;zg;w
ju; w tej d;oni rozleg;ej siedz; jakby ciep;o
tam w;a;nie by;o im.

Ju; chciwa pr;;nia w czaszkach naszymi ustami
wypuszcza niewidzialny jezyk swego g;odu
w mrowisko atmosfery, juz pije tlen kwa;nej
muzyki zimnych sfer.

Ju; sfery wzi;te w ;cis;e klatki g;;w ;piewaj;
tak pobo;nie, ;e nam sie roz;a;aj; czaszki
i w;osy zapalone na widom; chwa;;
rozwiewa wierny wiatr.

1968


Ildefons Ga;czy;ski   [inne] [wiki]
Pro;ba o wyspy szcz;;liwe
A ty mnie na wyspy szcz;;liwe zawie;,
wiatrem ;agodnym w;osy jak kwiaty rozwiej, zaca;uj,
ty mnie uko;ysz i u;pij, snem muzykalnym zasyp, otuma;,
we ;nie na wyspach szcz;;liwych nie przebud; ze snu.

Poka; mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na ga;;ziach pozw;l mi s;ysze; zielonych,
du;o motyli mi poka;, serca motyli przybli; i przytul,
my;li spokojne ponad wodami pochyl mi;o;ci;.



Marcin ;wietlicki - Upi;r
Min;;o kilka dni. Od kilku dni je;d;; na drugi koniec miasta.

Pami;ta;em po co jeszcze przedwczoraj. Dzisiaj nie pami;tam.

Przez park, po wielkich wy;wiechtanych li;ciach, pod drzwi.

Zadzwoni;, zapuka;, posta;, pomedytowa;, odwr;ci; si;, odej;;.

To ju; nie jest cierpliwo;;, to jest religia.

To ju; nie jest religia - dzisiaj kto; poruszy; si; wewn;trz.

Jutro b;dzie wiosna i b;d; d;u;ej puka;.




Federico Garcia   
Na uszko dziewczynie
Nie chcia;em.
Nie chcia;em ci nic powiedzie;.

Zobaczy;em w twoich oczach
dwa drzewka oszala;e.
Z wiatru, ze ;miechu i z;ota.

Chwia;y si;.
Nie chcia;em.

Nie chcia;em ci nic powiedzie;.


Przek;ad: Jerzy Ficowski










Czes;aw Mi;osz   
Nadzieja
Nadzieja bywa, je;eli kto; wierzy,
;e ziemia nie jest snem, lecz ;ywym cia;em,
I ;e wzrok, dotyk ani s;uch nie k;amie.
A wszystkie rzeczy, kt;re tutaj zna;em,
S; niby ogr;d, kiedy stoisz w bramie.

Wej;; tam nie mo;na. Ale jest na pewno.
Gdyby;my lepiej i m;drzej patrzyli,
Jeszcze kwiat nowy i gwiazd; niejedn;
W ogrodzie ;wiata by;my zobaczyli.
Niekt;rzy m;wia, ;e nas oko ;udzi
I ;e nic nie ma, tylko si; wydaje,
Ale ci w;a;nie nie maj; nadziei.
My;l;, ;e kiedy cz;owiek si; odwr;ci,
Ca;y ;wiet za nim zaraz by; przestaje,
Jakby porwa;y go r;ce z;odziei.




Julia Hartwig   [inne] [wiki]
Pierwszy stopie; szale;stwa
Rzuci; to wszystko, sch;opie;,
otoczy; si; lasem, czerpa; wod; z jeziora,
odej;; od tysi;ca zu;ytych s;;w,
przez kt;re sens wylatuje jak przez dziurawe
                rzeszoto,
wyszuka; miejsce dziewicze o urzekaj;cych
                porankach,
zamkn;; si; w bia;ej celi, odnale;; siebie
albo zagubi; siebie skazuj;c si; by; mo;e
na godziny obezw;adniaj;cej klasztornej acedii.
To;samo;;? Kpij sobie z tego.
Patrz;c wstecz, wspominaj;c swoje prze;wiadczenia
                i przypadki,
powiedz sam - jak tu mo;na m;wi; o to;samo;ci.




Borowski   [inne] [wiki]
***I tak zosta;a;
I tak zosta;a; : przechylona
i z p;;u;miechem po;egnania
na dr;;cych wargach. Jak na scenie,
gdy rola ma si; ku ko;cowi,
sm;t w s;owach brzmi aktora-smutek
spojrzeniem mi poda;a;. Mo;e
to tylko b;ysk by; sko;ny s;o;ca
od ;cz odbity? Mo;e prawda
jest tylko chwil;, kt;ra mija,
refleksem s;o;ca tak rozpierzch;ym,
jak twoja twarz w pami;ci mojej...


Kazimiera I;;akowicz;wna   [inne] [wiki]
Szeptem
Nie zawiedzie - ale tylko w tym jednym,
nie odst;pi - ale tylko za t; cen;,
wierna - ale tylko w tej godzinie,
dzielna - ale tylko kiedy n;; na gardle.

Ani si; do niej przyzna;, ni nie przyzna;,
ani s;u;y;, ni porzuci; s;u;b;,
ni powierzy; si;, ni nie dowierza;,
ani przysi;c jej, ani j; przekl;;.

Wyj;; najpewniej na przestrze; niewinn;,
gdzie by wszystko by;o o czym innym,
oddalonym, bez ;wiadk;w, nie krewnym...
I wkorzeni; si; tam, i nareszcie rosn;; wielkim drzewem.

       Когда стало всё хорошо
       И исчезло понятье греха
       И готова была земля
       После всеобщего мира
       Потреблять и веселиться
       Без вер и утопий

       Я, непонятно зачем,
       Себя обложил томами
       Теологов и пророков,
       Философов и поэтов,
       И искал ответы
       Морщась, с кривой улыбкой,
       Просыпаясь посреди ночи
       И вскрикивая под утро.

       То, что меня угнетало
       Было весьма постыдным
       Бестактным и неразумным
       Стал разговор бы об этом,
       Здоровью человечества
       Это могло б угрожать

       Однако моя память
       Не хотела меня оставить
       А в ней существа живые
       Каждое с собственной болью
       Каждое с собственной смертью
       С собственным личным ужасом.




      

Czes;aw Mi;osz - Wiersz na koniec stulecia
Kiedy ju; bylo dobrze
I znik;o poj;cie grzechu
I ziemia byla gotowa
W powszechnym pokoju
Spo;ywa; i weseli; si;
Bez wiar i utopii,

Ja, nie wiadomo czemu,
Ob;o;ony ksi;gami
Prorok;w i teolog;w,
Filozof;w, poet;w,
Szuka;em odpowiedzi
Marszcz;c si;, wykrzywiaj;c, budz;c si; w ;rodku nocy
Wykrzykuj;c nad ranem.

Co mnie tak pogn;bia;o,
Bylo zawstydzaj;ce.
Brak taktu i rozwagi
By;by w m;wieniu o tym,
A nawet jakby zamach
Na zdrowie ludzko;ci.

Niestety moja pami;;
Nie chcia;a mnie opu;ci;,
A w niej ;ywe istoty
Ka;da z jej w;asnym b;lem,
Ka;da z jej w;asn; ;mierci;,
Z jej w;asnym przera;eniem.

I sk;d by tam niewinno;;
Na pla;ach ziemskiego raju,
Niepokalane niebo
Nad ko;cio;em higieny?
Czy dlatego, ;e Tamto
By;o ju; bardzo dawno?

Do m;drca ;wi;tobliwego
--Glosi arabska przypowie;;--
B;g rzek; nieco z;o;liwie:
"Gdybym ludziom wyjawi;,
Jakim jeste; grzesznikiem,
Nie chwaliliby ciebie."

"A ja, gdybym im odkry;,
Jak jeste; mi;osierny
--Odpar; m;; ;wi;tobliwy--
Pogardzaliby Tob;."

Do kogo mam si; zwr;ci;
z t; ca;kiem ciemn; spraw;
B;lu i razem winy
W architekturze ;wiata,
Je;eli tutaj nisko
Ni tam w g;rze wysoko
;adna moc nie obali
Przyczyny i skutku?

Nie my;le;, nie wspomina;
O ;mierci na krzy;u,
chocia; co dzie; umiera
Jedyny mi;uj;cy,
Kt;ry bez ;adnej potrzeby
Zgodzi; si; i zezwoli;,
;eby co jest, istnia;o
Razem z narz;daiem tortur.

Ca;kiem enigmatycznie.
Niepoj;cie zawi;e.
Lepiej mowy zaprzesta;.
Ten j;zyk nie dla ludzi.
B;ogos;awiona rado;;.
Winobranie i ;niwo.
Cho;by nie na ka;dego
Przyszlo uspokojenie.



Da;e; mi Bo;e mi;o;; we mnie
tak prosto,
jak dajesz ziarno zbo;om,
owoce drzewom,
jak dajesz rzece brzeg
a niebu horyzont, kt;ry okr;;a ziemi;.

Kaza;e; mi Bo;e mi;o;ci we mnie rosn;;,
jak ka;esz rosn;; ziarnu,
dojrzewa; drzewu,
jak ka;esz p;yn;; rzece
i niebu opiera; si; o horyzont,
kt;ry okr;;a ziemi;
jak wi;zienna cela.

I zabra;e; Bo;e ode mnie mi;o;;
tak prosto
jak zbo;om odbierasz ziarno,
drzewom owoce,
niebu widnokr;g w czas burzy,
jak ka;dej rzeczy ka;esz trwa; i mija;
ku twojej chwale.

B;;kam si;, Bo;e, po;r;d ruin
jak szczur, zamkni;ty w wielkiej celi ;wiata,
nie mam mi;o;ci, nie mam wiary w ciebie i nawet
nie wierz; w to co widz;.

Tylko ro;nie we mnie ;lepe po;;danie
drzewa, kt;re chce wyda; owoce.

Kt;ry; da; mi Bo;e mi;o;;,
kt;ry; kaza; mi;o;ci rosn;;
i wi;dn;; we mnie,
kiedy b;;dz;cy po;r;d ruin noc;
walcz; ze smutkiem 
mijania,
wyprowad; mnie z chaosu ulic,
rzu; mnie na r;g ulicy,
podaj mi d;o; prostytutki.

Kt;ry masz w opiece poet;w,
w przysta; spokojn; mnie wprowad;.
Bo;e, daj mi kobit;,
kt;ra nie jest chora.      









         Rafa; Wojaczek

             Gwiazda

I zn;w jeste; bogatsza ode mnie - o t; ;mier;
kt;r; Ci wymy;li;em i ju; si; sta;a wa;na:
w zal;;kach twoich pi;stek dojrzewaj; chrab;szcze.

I jeste; ironiczna jak pisz;cy si; wiersz
a ja mam d;onie smutne jak opuszczone gniazda
i ka;da cz;stka my;li zn;w Ciebie ;yw; zmy;la .

I pr;buj; z warg zliza; nie chcian; szorstk; ros;
- rdza m;wi j;zykowi i j;zyk "nie" powtarza.
D;onie nie moje... Nagle gwiazda przez d;o; przecieka.

I cho; zamkn;;em oczy ugina si; powieka
wi;c wiem ju;, ;e ta gwiazda jest Twoj; krwi;, co ro;nie
a; do nieba, najd;u;sze spojrzenie Twego serca.

 





Dzieci wo;a;y: "Mamusiu!
ja przecie; by;em grzeczny!"
Ciemno! Ciemno!

Widzicie ich Id; na dno
Widzicie ma;e stopy
poszli na dno Czy widzicie
ten ;lad
drobne n;;ki tu i tam

W kieszeniach pe;no
sznurk;w i kamyk;w
i ma;e koniki z drutu

Wielka r;wnina zamkni;ta
jak figura geometryczna
i drzewo z czarnego dymu
pionowe
martwe drzewo
bez gwiazdy w koronie.











     Ildefons Ga;czy;ski   [inne] [wiki]
* * *
We ;nie jeste; moja i pierwsza,
we ;nie jestem pierwszy dla ciebie.
Rozmawiamy o kwiatach i wierszach,
psach na ziemi i ptakach na niebie.
We ;nie w lasach s; jasne polany
spok;j z;oty i nies;ychany,
poca;unki zielone jak papro;.
Albo jeste; egipska kr;lowa
jak mi;d s;odka i m;dra jak sowa,
a ja jestem przy tobie jak ;wiat;o.

     Думаем о духах. Что могут они нам когда-нибудь
     показаться.
     А они зовут нас туда, в ветряную мглистую ночь:Гамлет,Гамлет!
     Думаем об отраве. Что придётся её нам выпить.
     Мы её выпили.
     Мы думали, что придёт  минута пробы
   

Julia Hartwig   [inne] [wiki]
My;limy
My;limy o duchach. ;e mog; si; nam kiedy;
pokaza;.
   A one ju; zawo;a;y do nas tamtej mglistej,
wietrznej nocy: Hamlecie, Hamlecie!
   My;limy o truci;nie. ;e b;dziemy musieli j; wypi;.
   Wypili;my j; ju;.
   My;limy, ;e nadejdzie chwila pr;by.
   A tymczasem pielgrzymi, kt;rych wie;li;my
od dawna spoczywaj; na dnie morza i s; ju; nie do
rozpoznania.
   My;limy: od jutra b;dziemy ;yli naprawd;.
   A przecie; to ju; ;ycie i niejeden z nas jest ju;
martwy na dobre.




Rafa; Wojaczek - "M;j s;ownik"
M;j s;ownik jest ubogi! S;owo nadziei: "jutro"
    Odmienia si; jedynie przez Twoj; osob;.
A ju; s;owo mi;o;ci omija j;zyk: z;o;y;
    Z g;osek g;odu si; nie chce lub sk;ada za p;;no,

Gdy ju;, rozpacz; harda, Tw;j sen opuszczam: z moim
    Snem w z;bach, jak nadzieja rozpaczliwie ka;e.
Powiedz: czy co; innego czyni; mi pozostaje,
    Gdy ;mier; te; nie potrafi jeszcze sie wys;owi;?



     Это страна мёртвых
     Страна кактусов
     Где пред возведёнными
     Статуями из камня
     Длань Умершего умоляет о ласке глыбу
     Под мерцание падающей звезды

     А собственно так же
     В ином королевстве - смерти
     Проснёмся одиноко
     В то время, когда всё тело
     Пронзила нежность
     И губы жаждущие поцелуев
     Разбитому камню молятся.

           *   *   *

T. S. Eliot - Pr;;ni ludzie
III

Oto kraina martwa
Kraina kaktus;w
Gdzie przed wzniesionymi
Pos;gami z kamienia
D;o; umar;ego wzywa ;aski g;azu
Pod migotaniem spadaj;cej gwiazdy

I czy jest tak w;a;nie
W innym kr;lestwie ;mierci
Budzimy si; samotni
W chwili kiedy cia;o
Przenika czu;o;;
I wargi co chc; poca;unk;w
Do strzaskanego modl; si; kamienia


   ПРОКЛЯТИЕ.

   Ты глазами
   только её ищешь
   Я не сержусь.
   Я хочу чтобы ты её нашёл,
   как я тебя.
   Чтобы ты её полюбил,
   как я тебя
   И чтобы ты дождался
   кого-то,
   для кого она
   от тебя уйдёт.
            Перевёл на польский Пётр Кунцевич.
    
       *   *   *

Przekle;stwo
Odejdziesz.
Twoje oczy
jej tylko szukaj;.
Nie gniewam si;.
Chc;, by; j; znalaz;,
jak ja ciebie.
;eby; j; kocha;,
jak ja ciebie.
;eby; doczeka;
kogo;,
dla kogo
ona odejdzie.

(t;um.Piotr Kuncewicz)



Federico Garcia   [inne] [wiki]
Ksi;;yc wschodzi

Kiedy ksi;;yc wschodzi,
g;uchn; wszystkie dzwony
i kre;l; si; tajne,
niezbadane ;cie;ki.

Kiedy ksi;;yc wschodzi,
ziemi; morze zmywa,
a serce jest wtedy
wysepk; w otch;aniach.

Nikt nie je pomara;cz
przy pe;ni ksi;;yca.
Wtedy je;; owoce
zielone i zimne.

Kiedy ksi;;yc wschodzi
o stu bladych licach,
pieni;;ki ze srebra
szlochaj; w sakiewce.







Rafa; Wojaczek - "List spod celi"
Jest figurka ulepiona z chleba
Razowego jak twoje podbrzusze.

I nazwa;em j; jak kiedy; Ciebie,
By twe imi; nie by;o mi puste.

Ulepi;em swoimi palcami,
Ostrzem drzazgi zaznaczy;em p;pek,

Postawi;em j; na parapecie
;wiata, kt;ry ;wieci za kratami.

Teraz patrz; na ni;, czy ju; s;ucha.
Widz; w grudzie szpary, lecz; ;lin;.

Jest m;j j;zyk, Twoje suche usta
Kiedy; by;y r;wnie ch;onn; glin;.


   

Rafa; Wojaczek - "Pr;ba ostatniego wiersza"
Ju; w zgodzie ze snem nie napisz; ciebie,
Wierszu, moja m;ko, n;dzo i wielko;ci,
Nudo, rozpaczy, g;odzie i szale;stwie.
Nie policz; ci; na palcach ;adnej zorzy.

I nie wys;owi; ci; do wt;ru gwie;dzie:
Tak wysoko we krwi ;piewa, ;e a; boli.
I s;abej g;owy szk;o nareszcie p;knie,
A ty mi si;, wierszu, jeszcze nie po;o;ysz

;agodn; d;oni; na g;owie bolesnej.
Ani nigdy w niemej zgodzie z duchem mowy,
Pod;ug nadziei partytury jednej,
Nie wygram.


Aleksander Wat   [inne] [wiki]
* * * (I zn;w si; dzie;...)
I zn;w si; dzie; zaczyna gruchaniem synagorlic.
Noc opu;ci;a mnie, a z ni; --- wszyscy drodzy umarli
(kt;rzy zlatuja is; na noc, by ich kto gna; w sto koni,
druhowie, co obsiaduj; ;o;e druha w agonii).

Nim kogut zapia;, przez sen sw;j s;ysz; ich galopad;.
Jak b;ogo ;ni;, ;e od siebie razem z nimi odjad;.


Leopold Staff   [inne] [wiki]
Tr;cam o ciebie, struno...
Tr;cam o ciebie, struno bolesna pami;ci,

Graj;ca cisz; zmierzchu, woni; siano;;ci.



We wspomnieniu dom bia;y, dwa klonowe drzewa,

Wiecz;r letni, w ga;;ziach ptak, co s;odko ;piewa.



To wszystko, co zosta;o po was, szcz;;cia chwile:

Dwa drzewa, ptak, co ;piewa... nic... a tyle... tyle...



Julian Przybo;   [inne] [wiki]
Do ciebie o mnie
Zapatrzony, ;e samymi rz;sami
zmi;t;bym ;nieg z twojej ;cie;ki,
chwytam w zachwyt ruch tw;j - i gubi;:

Krokiem tak zalotnie lekkim,
jakby; wiod;a ptaszka na promieniu,
sz;a; przede mn; - przed sob;, przed wszystkim!
Poderwany spod n;g przez wr;ble
tw;j cie; w krzewie si; zazieleni;,
poja;nia; w drobne listki.

I znikn;;a; - w swoim ;piewie. Zamilkli;my.

Ale odt;d zas;uchany, gdy pytam
o mnie,
od ro;liny do s;owa
ka;dy p;k si; wyra;a kwieci;cie;
kwiat rozkwita nagiej, ogromniej
we wszechkwiat.
(Ga;;; wi;niowa
przewin;;a si; do kwiat;w od li;ci
zwinniej,
ni; wiewi;rka zd;;y;aby si; domy;li;.)





Серая зона
Моя серая зона
заливает втихую поэзию

Белизна не бела абсолютно
чернота не черна абсолютно
берега этих не-цвЕтов
встречаются

На вопрос Витгенштейна ответил Кемпински:
"Мир депрессии - мир монохромный
в нём господствует серость или полная тьма

в серости депрессивной многое видишь иначе
чем при нормальном свете"

чёрными, белыми
были цветы в поэзии Норвида
колористами были
Мицкевич и Словацкий

Мир в котором мы живём -
цветаст и головокружителен
но я не живу в этом свете
я был только в нём грубо разбужен
но кто же вежливо будит

вижу -
рыжий кот
на зелёной траве
за серою мышью
гонится



Tadeusz R;;ewicz   [inne] [wiki]
SZARA STREFA
moja szara strefa
powoli obejmuje poezj;

biel nie jest tu absolutnie bia;a
czer; nie jest absolutnie czarna
brzegi tych nie-kolor;w
spotykaj; si;

na pytanie Wittgensteina odpowiada K;pi;ski

";wiat depresji jest ;wiatem monochromatycznym
panuje w nim szaro;c lub ca;kowita ciemno;;

w szaro;ci depresji wiele spraw przedstawia si;
inaczej ni; w normalnym o;wietleniu"

czarne i bia;e kiwaty
ros;y w poezji Norwida
Mickiewicz i S;owackio
byli kolorystami

;wiat w kt;rym ;yjemy
to kolorowy zawr;t g;owy
ale ja w tym ;wiecie nie ;yj;
zosta;em tylko niegrzecznie przebudzony
czy mo;na przebudzi; grzecznie

widz;
w zielonej trawie
rudy kot poluje na
szar; mysz

malarz Get
m;wi mi ;e nie widzi kolor;w

kolory rozr;;nia po napisach
na tubach czy pude;kach

czyta i wie ;e to jest ;;;ty
kolor czerowny niebieski

ale jego paleta jest szara

widzi szarego kota
kt;ry w szarej trawie
poluje na szar; mysz

on ma wad; wzroku
( nie choruje na depresj;)
byz mo;e udaje
;eby sprowokowa; student;w
i o;ywi; nasz; rozmow;

romawiamy dalej o "Bemerkungen uber
die Farben"

W.m;wi o czerownym kole
czerownym kwadracie zielaonym kole

wydaje mi sie m;wie do G.
;e kwadrat jest tylko wype;niony
czerwieni; lub zieleni;
kwadrat jest kwadratowy
nie czerwony lub zielony
wed;ug Lichtenberga tylko
nieliczni ludzie widzieli czyst; biel

by; mo;e rysunek jest najczystsz;
form; malarstwa
rysunek jest wype;niony
czyst; pustk;

dlatego rysunek
jest ze swej natury
czym; bli;szym abolutu
ni; obraz Renoira

niemiec m;wi
weise rose i rote rose
kt;s nie zna niemieckiego
dla niego r;;a
nie jest "rote"ani waise"
jest tylko r;;;
ale kto; inny nie s;ysza; s;owa
r;;a i to co trzyma w r;ce
jest kwiatem albo fajk;

    Марианна Якуненко

    Влюблённость солнечного луча


    Солнечный ласковый лучик
    вмиг затопил подоконник,
    по потолку пробежался
    и примостился к постели.
    Белое промелькнуло -
    рука - и под одеяло
    Блеснул обиженно лучик
    и на лицо запрыгнул.
    А осветив это диво,
    весеннее , осиянное
    испуганный мыслью желанья
    нырнул прямо в очи ей рьяно!
    зажмурилась, перевернулась
    песчаные космы швырнула,
    а луч возвращался настырно -
    на сонную злость натыкаясь
    и всё же решил - будет вечно
    будить её, возвращаясь,
    давать милой Утра начало,
    чтоб солнечный день подарить.
    глаза, наконец, разомкнулись
    мечтательные бесспорно -
    но,
    к сожалению,
    тут же
    она задвинула шторы.

         *   *   *
   
Кохання сонячного пром! ня
Марианна Якуненко
сонячний  лагідний  промінь
вмить  затопив  підвіконня,
власно  пробігся  по  стелі
і  примостився  на  постіль.
біла  рука  промайнула  - 
ковдра  її  заховала.
промінь  ображено  блискнув
і  на  обличчя  запригнув.
а  освітливши  це  диво  - 
вкрите  промінням,  весняне,
зляканий  думкою  хтивой
пірнув  прямо  в  очі  їй  р`яно!
зажмурилась,  перегорнулась,
пісочне  волосся  жбурнула,
а  промінь  настирно  вертався  - 
на  заспану  злість  натикався.
він  вирішив  -  буде  довіку
вертатись,  кохану  будити,
давати  їй  ранку  початок
і  сонячний  день  дарувати.
розплющились  очі  нарешті,
п`янкіші  за  мрії,  без  спорів.
та  дала  лиш  смуток 
і  врешті,  задвинула  штори.


© Copyright: Марианна Якуненко, 2011
Свидетельство о публикации №11108125190

Беженцы из России
у нас было так мало родственников в Польше
что старшая сестра стала моею крёстной
а когда я подросла заменила мне маму.
Думаю, что у неё был нелёгкий характер
и никаких талантов она не имела
с трудом ей удалось окончить гимназию.

Так как отец наш был личностью уважаемой в городе
считали её деклассированной
когда она вышла замуж за паренька без профессии
С лихвой отплатил он отцу ухаживая за ним
в долгие годы его беспомощной старости

Они были добросердечнейшими людьми
покорно принимали свою судьбу
как отмеренную справедливо
не стремясь ни к почестям ни к привилегиям.

Овдовевшая
больная
после восьмидесяти
единственная из семьи всё ещё жившая в Люблине
она умерла в больнице
наверно меня ждалА а в последние минуты
бессознательно
по  стене водила ладонью
и когда санитарка спросила её что она делает
отвечала: там Владек (так звали её мужа)
Он не может сюда войти.                               

           *   *   *

Julia Hartwig 

Siostra

Po ucieczce z Rosji
tak ma;o mieli w Polsce bliskich
;e wybrali mi na chrzestn; moj; starsz; siostr;
kt;ra gdy doros;a zast;powa;a mi matk;
My;l; ;e nie mia;a ;atwego charakteru
nie objawia;a te; ;adnych talent;w
i z trudem sko;czy;a gimnazjum

Poniewa; nasz ojciec by; osob; powszechnie szanowan; w mie;cie
uwa;ano ;e zdeklasowa;a si;
wychodz;c za m;; za skromnego ch;opca bez zawodu
Wyp;aci; si; naszemu ojcu z nawi;zk; piel;gnuj;c go w ;;;ku
przez d;ugie lata niedo;;;nej staro;ci

Byli najserdeczniejszymi z ludzi
;yli pokornie przyjmuj;c sw;j los
jako sprawiedliwie odmierzony
nie wspinaj;c si; ku ;adnym przywilejom ani zaszczytom

Owdowia;a
chora
ju; po osiemdziesi;tce
jedyna z rodziny kt;ra pozosta;a jeszcze w Lublinie
umar;a w szpitalu
Podobno wzywa;a mnie w ostatnich chwilach
Nieprzytomna wodzi;a d;oni; po ;cianie
a kiedy piel;gniarka zapyta;a j; dlaczego to robi
odpowiedzia;a: Tam jest W;adzio (to by;o imi; jej m;;a)
Nie mo;e tu wej;;.



Ildefons Ga;czy;ski   [inne] [wiki]
Ile razem dr;g przebytych?
Ile razem dr;g przebytych?

Ile ;cie;ek przedeptanych ?
ile deszcz;w, ile ;nieg;w
wisz;cych nad latarniami?

Ile list;w, ile rozsta;
ci;;kich godzin w miastach wielu?

I zn;w up;r, ;eby powsta;
i zn;w i;;, i doj;; do celu.

Ile w trudzie nieustannym
wsp;lnych zmartwie;,
wsp;lnych d;;e;?
ile chleb;w rozkrajanych?

Poca;unk;w? Schod;w? Ksi;;ek?
twe oczy, jak pi;kne ;wiece,
a w sercu ;r;d;o promienia.

Wi;c ja chcia;bym twoje serce
ocali; od zapomnienia.












Andrzej Bursa   [inne] [wiki]
*** (prowadzi;y nas lata tamtego niedziele)
prowadzi;y nas lata tamtego niedziele
i przez niebo wioz;y jak bia;y szybowiec,
k;dy ob;askawione sarny i daniele
c;tkowane blaskami w cienistej zagrodzie.

dzie; by; pos;giem s;o;ca ... a z ka;dym dotkni;ciem
wiatru, w;os;w na twarzy, ga;;zi czy d;onie
stuka;o serce mocno jak weso;y dzi;cio;
w rezerwacie, gdzie chodzi; nie wolno pod broni;.

a gdy dzie; s;abn;; zacz;; i majaczy; ;un;
miasto na nas jak czo;giem wjecha;o wie;ami,
ha;as ulic zatopi; b;;kitne poszumy
i wzrok odwracali;my ;egnaj;c si; w bramie.



1954





         Итак я за окном увидел всё очень ярко, всю яркость
         но всё никак не мог определить это чувство
         которое я испытал, осознав, что я вижу
         всё очень ярко, всю яркость.
         Не безнадёга, не страх, не печаль,
         не равнодушье, не радость, не удивленье
         не покой, не надежда и не восторг,
         не вдохновенье - но что же?
         Что разливалось во мне, что же это за чувство,
         как я дожил до этой минуты, до этого места,
         чтобы так всё увидеть: всё очень ярко, всю яркость?
         
                *    *     *

          Edward Stachura   

          Ca;a jaskrawo;;

Wi;c widzia;em za oknem ca;; jaskrawo;;,
ale ci;gle nie mog;em okre;li; tego uczucia,
jakie odczuwa;em, ;e widz; to wszystko:
ca;; jaskrawo;;.
Nie smutek, nie beznadzieja, nie strach,
nie przera;enie, nie oboj;tno;; i nie rado;;,
nie nadzieja, nie spok;j i nie zachwyt,
nie uniesienie, ale co?
Co rozlewa;o si; po mnie, jakie uczucie,
;e do;y;em tej chwili, ;eby doj;; do tego
miejsca, ;eby zobaczy; ca;; jaskrawo;;?


Правда его притягивает. И она же его оттолкнула.
он поддаётся попеременно атракции* и репульсии.
Как заснувший пловец на воде тихой мели залива
рядом с медузами сам на медузу похожий,
наравне пассивный волне
той,
что его забирает,
 и той
что его приносит.

         *   *   *

Александр Ват

Prawda go przyciaga. I prawda odpycha.
Poddaje si; na przemian atrakcji i repulsji.
Jak p;ywak, co zasn;; na wodzie w zacisznej p;yci;nie zatoki
obok meduz i sam jak;e meduzie podobny,
bierny zar;wno fali tamtej,
co go zabiera,
i tej, kt;ra odnosi.


       *   *   *

Правда его притягивает, отталкивая одновременно.
Он поддаётся попеременно атракции и репульсии.
Как пловец, заснувший на тихой мелИ спокойного залива
рядом с медузами, сам на медузу похожий,
наравне поддающийся той волне,что его уносит
и той, что приносит.


Ildefons Ga;czy;ski

Wiatr w zau;ku

Rozkurzawi; si;, rozszala;,
piaskiem o bruk chlasn;;, trzasn;;,
w szyby dom;w b;bn;;, chlasn;;
i py;em ulice zala;.

Rozkr;ci; si;, rozpiekielni;,
jak bies czarnyposzed; w tany,
jak szalony, jak pijany,
wali; w ;ciany, plu; na ;ciany,

gwizdn;;, pisn;;, stukn;;, wrzasn;;,
rozhula; si;, rozweseli;...
Potem w nor; wpad; zziajany
i przycupn;; gdzie;, i zasn;;...

         Стихи только самые грустные я могу писать этой ночью.

         Например: "Эта ночь раззвездилась
         и голубые звёзды мерцают вдали"

         Ветер ночной поёт и кружит по небу.

         Стихи только самые грустные я могу писать этой ночью.
         Я любил её и она порою меня любила.

         В такие ночи как эта я её обнимал    
         Столько раз я её целовал под бескрайним небом.

         Она любила меня и порою любил её я -
         я не мог не любить её широкО раскрытые очи.

         Стихи только самые грустные я могу писать в эту ночь.
         Знать, что она - не моя. Сожалеть, что её утратил.

         Слушать огромную ночь, ещё огромнее без неё
         И стих опадает на душу, как на луга роса

         Что поделаешь, если моя любовь не могла её удержать.
         Такая звёздная ночь... а её нет со мной.

         Вот и всё. Чья-то песня чуть слышно звучит далекО-далеко.
         и смириться не хочет душа,что она не со мной.

         Мой взгляд всё ищет её пытаясь приблизить.
         Моё сердце ищет её, но она не со мной

         Белеют деревья как прежде в такую же ночь.
         Мы такие, как были тогда, но уже не те.

         Я её уже не люблю, это ясно, но я её так любил...
         Мой голос ветер искал, чтоб коснуться слуха её.

         С другим. Она будет с другим.Как до поцелуев моих
         Её голос. Ясное тело. Их взгляды безбрежные
       
         Я её не люблю, конечно, но, может быть, всё же люблю.
         Как короткА любовь,но как долго её забываешь...

         В такую же ночь как и эта я её обнимал.
         С тем, что я её потерял не может смириться душа.

         Пусть это будет последней болью, что мне она нанесла,
         и последний стих, продиктованный этой болью.
         
                Переводчик на польский не указан.

                *   *   *


         Neruda Pablo   

Dwadzie;cia poemat;w o mi;o;ci i jedna pie;; rozpaczy - 20


Mog; pisa; wiersze najsmutniejsze tej nocy.

Pisa; na przyk;ad: "Ta noc rozgwie;d;ona,
i drgaj; b;;kitne gwiazdy w oddali".

Nocny wiatr kr;;y po niebie i ;piewa.

Mog; pisa; wiersze najsmutniejsze tej nocy.
Kocha;em j; i czasami ona te; mnie kocha;a.

W takie noce jak ta mia;em j; w ramionach.
Ca;owa;em j; tyle razy pod niebem bezkresnym.

Ona mnie kocha;a, czasami ja j; te; kocha;em.
Jak;e nie by;o kocha; jej wielkich zapatrzonych oczu .

Mog; pisa; wiersze najsmutniejsze tej nocy.
My;le;, ;e jej nie mam. ;a;owa;, ;e j; straci;em.

S;ucha; nocy ogromnej, jeszcze ogromniejszej bez niej.
A wiersz spada na dusz; jak na ;;k; rosa.

C;;, moja mi;o;; nie mog;a zatrzyma; jej.
Noc jest rozgwie;d;ona, a ona nie jest ze mn;.

To wszystko. Daleko kto; ;piewa. Gdzie; daleko.
Moja dusza nie mo;e si; pogodzi; z tym, ;e j; straci;em.

Jakby dla przybli;enia jej, m;j wzrok jej szuka.
Moje serce jej szuka, a ona nie jest ze mn;.

Ta sama noc jak przedtem bieli te same drzewa.
My, ci jak wtedy, ju; nie jeste;my ci sami.

Ju; jej nie kocham, to pewne, ale jak;e j; kocha;em.
M;j g;os szuka; wiatru, aby dotkn;; jej s;uchu.

Z innym. B;dzie z innym. Jak przed moimi poca;unkami.
Jej g;os, jej jasne cia;o. Ich oczy bezkresne.

Ju; jej nie kocham, to pewne, ale by; mo;e j; kocham.
Tak kr;tka jest mi;o;;, a tak d;ugie jest zapominanie.

;e w takie noce jak ta mia;em j; w swoich ramionach,
moja dusza nie mo;e si; pogodzi; z tym, ;e j; straci;em.

Chocia; to by;by ostatni b;l, jaki mi sprawia,
i to s; ostatnie wiersze, jakie z nim pisz;.


Kazimiera I;;akowicz;wna   [inne] [wiki]
Pusty wiersz
S;o;ce, kt;re ;niegu si; l;ka,
winnice dr;;ce przed zim;,
brak my;li i s;;w do rymu
- to ta piosenka.

Po winnicach do rydl;w i grabi
pozosta; nier;wny ;cieg...
Mnie zzi;b;;, zimo, zabij,
nim spadnie ;nieg.

Oczy, kt;re zbyt wiele wiedz;,
;ycie, kt;re mrozu si; l;ka...
...Panie, panowie, koledzy!...
To ta piosenka.



Andrzej Bursa 

Jedenastoletni zakochany
Beksa p;aksa...
Dlaczego p;aczesz?
Moja mi;a wyjecha;a daleko
I ju; wi;cej jej nie zobacz;...
A ile ty masz lat/
Jedena;cie...
Fe taki du;y i p;acze
Ja nie p;acz; nigdy prosz; pana
Ani gdy st;uk; kolano
I w sk;r; umiem bra; bohatersko
Tylko dzi; mnie bardzo boli serce
Masz czas jeszcze na rozterki duszy
Ja wiem prosz; pana
Jeste; za du;y ;eby p;aka;
A za ma;y ;eby kocha;
Wi;c si; b;;kam po ozi;b;ym globie
Wielkie dziury obnosz;c na po;czochach
I czerwone odstaj;ce uszy

Казимеж Вежиньский


Kazimierz Wierzy;ski   [inne] [wiki]
Usta twoje ca;uj;c
Usta twoje si; snuj;, usta twe si; wodz;,
Jak dwa ptaki r;;owe, po mnie lekko chodz;,
Jak dwa ;wiat;a natchnione, oczu dotykaj;,
Usta twe mnie zabra;y, usta twe mnie maj;.

Jak wyznania wstydliwe, jak szepty szalone,
Powtarzam w ustach twoje usta niezliczone,
Od u;miechu w k;cikach do smaku j;zyka -
Usta twoje ca;uj; i ;wiat ca;y znika.

Неуверенность

Если б мы знали, чего хотим от искусства
всегда бы остерегались его иллюзий
а соблазнившись - в отступничестве раскаивались
Но столько мощи соблазна в самой красоте мира
что мы, колеблясь меж истинным и мнимым
в западню попадаем опыта и эмоций
и всё ж ни одной из радостей мы не хотим лишиться.
даже зная, что их эффект дёшев
                и недолговечен.

             *   *   *

        Julia Hartwig
   
          Niepewno;;

Je;eli wiedzieli czego chc; od sztuki
wystrzegali si; zawsze pozor;w pi;kna
a kiedy ich skusi;y - kajali si; za odst;pstwo
Ale tyle jest uwodzicielskiej mocy w samej urodzie ;wiata
taka nasza niepewno;; co u;ud; a co prawd;
;e wci;; wpadamy w pu;apk; uczu; i dozna;
i nie chcemy pozbawi; si; ;adnej rado;ci
nawet wiedz;c jak niewiele s; warte i kr;tkotrwa;e

   
Невозвратимо, но всё-таки есть надежда,
мать глупцов мудрости бриллиант.
На берегу удивленья стою, мой корабль отплывает.
То, что в писании всё ещё не исполнилось -
то, что должно было быть Я поднимаю кулак на высоту мечты
и поднимаю песню на высоту страданий
Я - непобеждённый, непереубеждённый
тот, кто измучен воображением и от молчанья свободен

Мне говорят: вот поворот, и боль прекратится,
подтянется в острой борьбе опоздавшее счастье.
Любовь это случайные связи атомов.
Мне говорят, что ни математический порядок,
ни биение сердцыа были бы невозможны
если бы не было Бога.
Значит, я могу спать,и как прежде               
Мельница без Устали,дерево ослепительных известий
вы мыслите за меня, и я снова спокоен.

Вот только вирши спалю я и пусть укроет
пятно стыдливое похоти плат Вероники.*)
Не мыслим - значит не существуем. Сходим на дно колодца.
Что в тишине слыхать? Преступники нас обвиняют.
Что видно? Качели луны, ключи от времён потеряны
Мир этот труден, ещё он трудней для поэта,
чем для философа. В чём же наша награда?
 Всё состояние - пепел, собранный в черепе.


             *   *   *


Ялу
Kurek 

Jasno wiedzie;

     Ясно вид   

Nie ma powrotu, ale jest nadzieja,
matka g;upich, diament m;dro;ci.
Stoj; na brzegu zdziwienia, statek m;j odp;ywa.
Doktotzy w pi;mie! Nie wype;ni;o sie jeszcze,
co ma si; sta;. Podnosz; pi;;; na wysoko;; marze;,
podnosz; ;piew na wysoko;; cierpienia,
ja  - niepokonany, ja - nieprzekonany,
m;; um;czonej wyobra;ni zwolniony z milczenia.

M;wi; mi: oto zakr;t, tam ju; b;l ustaje.
W ostrej walce nadci;ga op;;nione szcz;;cie.
Mi;o;; to przypadkowe rozmieszczenie atom;w.
M;wi; mi: ani porz;dek matematyczny,
ani bicie serca nie by;yby mo;liwe,
gdyby B;g nie istnia;. Wi;c mog; spa; jak dawniej.
M;ynie nie strudzony, ol;niewaj;ce drzewo wiadomo;ci,
my;lcie za mnie, jestem zn;w spokojny.

Niech tylko wiersze spal;, niech ukryj;
wstydliwe pi;tno ;;dzy, chust; Weroniki.
Nie my;l;, wi;c nie jestem. Zst;pmy na dno studni.
Co s;ycha; w ciszy? Mordercy nas oskar;;j;.
Co wida;? Hu;tawk; ksi;;yca, zagubione klucze czasu.
Trudny jest ;wiat, trudniejszy dla poety
ni;li dla filozofa. Jaka; nam nagroda?
Ca;y dobytek z popio;;w uniesiony w czaszce.
Всё имущество - пепел, собранный в черепе.

                *) Плат Вероники - по Евангелию, св Вероника отёрла белым платком пот и кровь с лица Христа, и на нём отпечатался Ео лик. По легенде плат Вероники послужил прообразом икон





























Edward Stachura   [inne] [wiki]
Przeby;em noc w;a;nie...
Przeby;em noc w;a;nie i nikt mnie nie wita

nikt mi ;aden nie m;wi - b;d; pozdrowiony

b;d; na ;niadaniu tako na wieczerzy

a sen niech ci; ma mi;dzy tym a tamtym



Przeby;em noc w;a;nie i nikt mnie nie wita

a pracowa;em ci;;ko nad szukaniem

nad wyszukaniem tych bram nie;miertelnych

tych bram zatraconych poszukuj;c



Przeby;em noc w;a;nie i nikt mnie nie spyta

nikt mnie ;aden nie spyta - jak ci si; sz;o

jak te; ci si; sz;o przez czarne listowie



Przeby;em noc m;wi; i jestem zm;czony

nie odwiedzi; mnie faun ani anio; str;;

ani te; najmniejszy robaczek ;wietlisty






Marcin ;wietlicki - Pedagogika
Wojna podobno to najwy;sza forma
pedagogiki. A zabici
to s; uczniowie
najlepsi.

Chlubna hodowla - przekszta;canie ch;opc;w
w ;o;nierzy - poprzez pi;k; no;n; i cyrk.
Wojna si; przyczai;a,
udaje, ;e ;pi.

Pierwsze dni lata. Zatrz;sienie malin.
Dzi; jestem dezerterem, a co b;dzie jutro?
Czekam i pisz; listy do abstrakcji.
Nigdy ju; ulgi.
Cisza nagli.



Julia Hartwig

Nag;e spojrzenie

Ta zwierz;ca b;ogo;; trwania
sen wszystko kryj;cy cho; czasem podst;pny
i ;;daj;cy wi;cej ni;li ;;da jawa
niebo oboj;tno;ci pogodne i puste
jezioro w kt;rym ;adna twarz si; nie odbija
wspomnienia przeganiane jak spod drzwi ;ebracy
nadzieje rozpierzchni;te jak strwo;one ptaki



D;o; podpisuj;c papier, miasto star;a
Pi;; w;adczych palc;w oddech taksowa;o
Przepo;owi;o kraj i zdwoi;o glob umar;ych
Tych pi;ciu kr;l;w kr;la zabi; da;o

D;o; z ramieniem si; ;;czy
Kurczowo cisn; kred; stawy d;oni
R;ka rz;dzi lito;ci;, r;ka niebem rz;dzi
;zy nie pop;yn; z d;oni

D;o; sp;odzi;a gor;czk; podpisuj;c traktat
G;;d pocz;; szale; i szara;cza spad;a
Pot;;na jest d;o;, kt;ra kr;tym biegiem ;wiata
Przez nabazgrane imi; w;ada



Przybo;   [inne] [wiki]
Drzewiej
Stamt;d sz;o si; odleglej - w;wozem,
utopionym w g;;bokim cieniu,
tam gdzie z opuszczonymi ramionami ;cie;yn
pustkowie rozp;aka;o si; w brzoz;.

Powiew ga;;zie li;;mi szeptanymi szerzy;.

Pnie, zab;;kane w zieleni, sz;y pomimo woli,
okr;;aj;c si; w;asnymi cia;ami: ros;y.

Za potokiem roz;;g ga;;zi; si; i pieni;
i co krok by;o cieni;ciej i drzewiej.

Od st;p id;cych ;wiat si; zag;szcza; i krzewi;
od niebrzepytej g;uszy, sk;d ;;ka zamierzch;a
uchodzi;a do dolin.
- -
Na li;cia mgnienie
zda;o si;: pustk;, zapomnieniem wiosny,
por;b



                Яков Бессер.

           СТАРЫЙ МАЛЕНЬКИЙ ПРИНЦ.

     Это пожалуй то, что надо
     Хватит. То, что я сделал, то я и сделал.
     И  больше тянуть не буду.
     Я за слова любви полностью расплатился.
     А сам я теперь - поэт этого королевства,
     в котором ночами правят двое,
     а днём - только один.
     Во сне - я в себе засыпаю и сам себе снюсь,
     а днём сон умирает.
     Когда наступают сумерки,
     старый маленький принц взлезает на лестницу
     чтобы зажечь на низенькой туче повисшие фонари.
    
     А их огонь, как и жизнь средь вещей,
     заключён внутри.

                Перевёл на польский Александр Земны.




                Я ЛЮБЛЮ ПТИЦ...                Вислава Шимборска

      Я люблю птиц и летающих и нелетающих - за их полёты и неполёты. За то, что они ныряют в воду и в тучи. За косточки их, заполненные воздухом. За потерянные на остриях крыльев когти, и за то, что они сохранили их на ногах, за исключением ног веслообразных, тоже заслуживающих доброжелательности. За их ноги люблю - кривые и прямые, как палки, покрытые чешуёю, порою пурпурной,порою жёлтой, порою синей. За поступь с изысканным достоинством, и за то, как они ковыляют, как будто земля вечно под ними колышется. За вытаращенные глазки, которые видят нас совершенно по своему. За клювы-иглы, за клювы-ножницы, плоские, зАгнутые, длинные или короткие. За султаны, перистые жабо, гребешки,оборки и крестики, за канты, панталоны, куртки и веера.  Я также  ценю наравне никогда не монотонный серый цвет оперенья птичьего и пестроту, которая в брачный период всегда сумеет выкинуть с форсом какой-то ещё эффект. Люблю я птиц за их гнёзда, яички и раззявленные по змеиному пасти птенцов. Ну и, наконец, за голоса - щебечущие, щёлкающие, булькающие, клокочущие, скрипучие - и напевные.



     В славном городе Львове
     Время меняет облик:
     хоронит иллюзии
     возрождает традиции,
     перекраивая
     историю

     У Ратуши, на Рынке,
     так как и в прежние дни
     с гербами новыми в лапах
     сидят львовские львы.

     Молчат без воды фонтаны
     Боги, богини
     дельфинам и псам снятся
     струи воды обильной.
   
     В нишах домов старинных
     мало святых осталось.
     Только у гроба Христова
     цветы каждое утро.












тут музика
Людмила Могылдя
тут музика не грає
а стіни лікують
- лише стіни
для тих хто знає
зранку співати будуть
ластівки зі стрижами
ввечері бавитись
федюка
музиковіршами –
зеленими
південними
чорноземими
відверто-
всеємними
знову –
зеленочервонобілими
виґраненими
віднинімоїми


© Copyright: Людмила Могылдя, 2009
Свидетельство о публикации №1907315576

   

ЛЮДМИЛА МОГЫЛДЯ

Здесь музыка не играет...

Здесь музыка не играет
а только стены врачуют
- только стены
для тех кто знает
запоют заутра
Ласточки со стрижами
вечером позабавятся
федюка
музыкостихами
зелёными
южными
чернозёмными
открытыми
всеобъёмными
снова -
краснозелёнобелыми
отгранёнными
и отныне моими.

Ч.Милош. "Выписки из полезных книг"
         О духовных трудностях современной цивилизации.

          Произошло таким образом, что возникли какие-то принципиальные утраты, как будто мы лишились каких-то необходимых для жизни органов и хоть как-то стараемся без них обходиться...


      
    В саду глухонемых угас закат.
    В саду глухонемых
    стволы, кусты, трава, плоды и листья
    жёлтеющимзелёнымкраснымбурым
    сливаясь
    застывают в густоте
    и сини вечера...


Лешек Энгелькинг. На вершине...
 

   Всё было в третичном периоде первоклассно
   сядешь бывало
   а под тобою
   вздымается Джомолунгма
   достаточно сесть на жопу
   и ты уже на вершине.



      Отвори окно
      и впусти в комнату звёзды

      Реки плывут сквозь ночь
      такую бескрайнюю

      Окно отвори
      ты сам
      
      и уходит время               


  Пятый дом.
                Майе.
 - Это пятый дом -
   мне прохожий сказал,
   подморгнув.
 - Есть там спальни,
   где шторы из плюша,
   клетки лестниц
   и клетки с птицами
   есть кино и пивная
   сквозняки с ароматами роз,
   и читальня
   из  неба и звёзд,
   но неведомо,
   что же скрывают
   его подвалы

   
   Предостерегают
   лепнЫе ворота
   то ли блеском латунной ручки
   то ли обломком звезды -
   но одновременно
   они приглашают взойти
   на ступени

 - И неизвестно
   что можно встретить
   на чердаке
   этого дома,
   что за чудища,
   экзотичные звери,
   кровожадные монстры
   и осклизлая мерзость
   там таЯтся -
   сказал мне прохожий
   и исчез в темноте.

   И толкнул я ворота
   пятого дома.


 
                Бен-Цион Томер.

     Когда же...


   Итак, ну когда же снова - ты и я?

   Ещё верчусь я вокруг своей осИ,
   но с ног сбивает меня ежедневная жертва
   как долг неизбежности хлеба -
   губам моим подаяние-жертва
   калечащими крохами лжи
   И я боюсь повстречать себя неживого.
   Боюсь приблизиться к морю и увидеть, что сухо там.

   Итак - ну когда же снова ты и я?
   Фигуры из воска подрыгивают вокруг
   меня... Посмотри - я сам стою, покачиваясь в витрине
   с улыбкой ко всему оглохшего манекена.

   Колонны гордости гнутся и лопаются  внутри:
   затем ли, чтоб людям придать хоть немного силы?

   Закончено. Ну, так когда же снова -ты и я?




Jonasz Kofta   [inne] [wiki]
Wiersz dla malarza Dudy Gracza
Starych kom;d rz;zi pr;chno
Stare baby ;mierci; cuchn;
Kaca ma garbaty anio;
;e si; sprzeda; by; za tanio
Obszczywaj; ru; pod murem
Ludzie r;;ne szarobure
Nie t;umacz; si; przed nikim
Smarcz; w chustk; Weroniki
No bo co im ma zale;e;
Pili w;dk; w dobrej wierze
W dobrej wierze pili w;dk;
Bo to ;ycie takie kr;tkie
Ci;;ko ;y; na ziemi matce
Kiedy w podrobowej jatce
Przy wo;owej siwej nerce
Le;y Jezusowe serce
Le;y sobie, le;y, le;y
Towar tani bo nie;wie;y
Znowu Doda nas ub;dzie
Upodlonych w mi;osierdzie
Ja tam robi; za poet;
Ty szpagatem ;atasz sweter
Nieboszmat; z mokrej we;ny
Ca;un ;lepy
Byt zupe;ny





Ежи Харасимович. Полнолуние

Луна растёт как опара

Разрастается дом в полнолунье

Расту на стуле у дома

От дома тень на килОметр

Труба, как дерево там далёко

Всё больше

С утра всё отбрасываясь и удлиняясь
 
Пока не ушло

отвисло сосулькой

дом собрался

и мы
 
соскользнули

с луны

словно с крыши.





Jerzy Harasymowicz 
Pe;nia
Pe;nia ro;nie jak w dzie;y

Dom ro;nie w pe;ni

Rosn; na krze;le przed domem

Dom rzuca dom na kilometr

Krzes;o ze mn; na krze;le na kilometr

Komin jak drzewo w;druje daleko

Bo coraz bardziej

rzuca;o i wyd;u;a;o do rana

Dopiero

usz;o

oklap;o

dom si; pozbiera;

i my

zeszli;my z ksi;;yca

jak ze str


Julia Hartwig   [inne] [wiki]
Nag;e spojrzenie
Ta zwierz;ca b;ogo;; trwania
sen wszystko kryj;cy cho; czasem podst;pny
i ;;daj;cy wi;cej ni;li ;;da jawa
niebo oboj;tno;ci pogodne i puste
jezioro w kt;rym ;adna twarz si; nie odbija
wspomnienia przeganiane jak spod drzwi ;ebracy
nadzieje rozpierzchni;te jak strwo;one ptaki


Rafa; Wojaczek

Cho; nie znaj; si; jeszcze znaj; si; zawczasu.
      Obrzydzeni zar;wno
      lecz cia;o samo str;czy.
Jej w;osy kt;re pl;cz; si; z niskim ob;okiem
      gdy m;wi:nasram
      na s;aw; poety.

Niebo ju; wie czym b;dzie kiedy ich zastanie
      razem:;mier; na Ksi;;ycu
      - z jelit wyjd; im glisty.
Wreszcie ka;de z nich b;dzie po sobie wspomnieniem
      dwa wiruj;ce
      pioruny kuliste.



Хоть не знают друг друга знавали прежде.
      Друг для друга мерзкИ
      но телами сойдутся
Её косы сплетаются с облаком низким
      говорит, что насрать ей
      на славу поэта

Небо знает, что будет, если вдруг их застанет
      вместе: смерть на луне
      и глисты вон из кишек .

(и потом каждый будет по себе воспоминаньем

      как две кружащиеся
      шаровые молнии)



  Osiecka   [inne] [wiki]
Agnieszka Osiecka - Ostatni raz
Agnieszka Osiecka

OSTATNI RAZ

Dzi; ostatni raz p;aka;am przez ciebie.
Czuj;, gdzie niknie s;ona stru;ka
i zaczyna si; krem nivea,
i dalsza mapa twarzy,
kt;ra niewiele ma z tob; wsp;lnego.
Szpetniej;.
Coraz g;o;niej pytam, dlaczego z nimi,
coraz ciszej krzycz;,
czemu nie ze mn;.
Mo;e nawet wr;c; pod latarni;,
gdzie by;o, jak wiemy, najciemniej,
niech tylko minie ta gor;czka,
od kt;rej p;on;
jak cyga;ski las
w ;rodku - pusty.

                *   *   *               

   Нынче в последний раз я плакала из-за тебя.
   Я чувствую, где исчезает солёная струйка,
   там начинается крем "Нивея",
   и продолжается карта лица
   у которой с тобою так мало общего.
   Подурнела.
   Всё громче спрашиваю:
.  ну почему ты с ними,
   всё тише кричу -
   Может быть, я даже вернусь под тот фонарь,
          где было темнее всего
          под дождём.
          Пусть только пройдёт эта горячка,
          от которой пылаю я
          как цыганский  лес,
          изнутри
          пустой.


на чернетцi зими
Ганна Осадко
Де її знайти, скажи-но, точку оту,
крапку оту золоту
на шальках долі,
що поволі розхитується над прірвою,
де паролі, і явки, і навіть квіти у горщиках
білою ниткою та лівою рукою шиті…
Шива багаторукий із синьою шиєю
дивиться в небо біле,
зерном і снігами засіяне,
ворон рахує…
Не згадує всує,
по складах не повторює,
не перекочує в роті, ніби дитячу «Дюшеску»,
довге ім'я
і короткий спогад
про розшарпану ниточку слідів чорної білки
на чернетці нашої зими...


© Copyright: Ганна Осадко, 2012
Свидетельство о публикации №11201168250



Ну скажи, где найти эту точку,
золотую такую, ту,
на весах судьбы
которая медленно покачивается над бездной,
где пароли и явки и даже цветы в горшках
белою ниткой и левой рукою шиты...
Многорукий Шива с синею шеей
смотрит в белое небо,
зерном и снегом усеянное,
ворон считает...
И не вспоминает
по складАм не повторяя,
не перекатывая во рту детской "Дюшеской",
длинное имя
и мелькнувшую в памяти
рваную нитку следов  черненькой белки
на чернетці нашоі зими...

      



   Вже i тодi коли полишать всi
Вера Кириллова 2
вже і тоді коли полишать  всі
кого він незлічимо зрадив
й любов твоя коли
бездушно 
пожбурить каменем тобі у спину
та навіть Бог коли
простивши 70 по 7 – втомиться
і відверне свій тонко виписаний Лик  -
не залишай
і крил розкинутих не відніми –
посмій 
пізнавши
смаку Вірності терпкого


Но и тогда,
когда оставят все,
неисчислимо преданные им,
когда твоя любовь швырнёт бездушно
вдогонку в спину камень,
если Бог
простивши семьдесят по семь - устанет
и отвернёт свой тонко выписанный лик
не оставляй
и рапростёртых крыльев
не отнимай -
посмей познать
вкус
тёрпкий
верности...














Тадеуш Ружевич


ПЕРЕСЫПАНИЕ


Этот шелест
пересыпающейся жизни

из мира заполненного вещами
к смерти

это
сквозь меня
словно в дыру в действительности
пересыпается этот мир
на тот

я догадался наконец
что тот кого
я искал наверху
ожидает внизу

в норе
превращенье

рычание мерзкое
мятых труб
из макулатуры
скрученных
из газет

воскрешенье из мёртвых
по рассеянности
впустую.


      *   *   *


Tadeusz R;;ewicz
Przesypywanie
Ten szelest

przesypywanie si; ;ycia
ze ;wiata pe;nego rzeczy
do ;mierci

to przeze mnie
jak przez dziur;
w rzeczywisto;ci
przeciska si; ten ;wiat
na tamten ;wiat

domy;lam do ko;ca
ten kt;rego
szuka;em na g;rze
czeka na dole

w norze
przemienienie

gnu;ne porykiwanie
tr;b ugniecionych
z makulatury
skr;conych
z gazet

z martwych wstawanie
w roztargnieniu
daremne

  ОСТАП СЛЕВИНСКИЙ. ПАЦАН.

          Перевод по инициативе Евгения
«Пам’ятаю, був там один малий,
насправді вже підліток, але
виглядав років на вісім, –
і його посилали до нас із листами,
ще часом передавали ним сир
або цукор,
бувало і так, що приходив
зовсім без нічого, але це
означало, що він десь загубив усе
по дорозі, бо його
ніколи не обшукували на вході, ніколи --
для них
його не існувало.
І знаєш, що я подумав: коли
ти пишеш вірш,
немовби посилаєш малого. І навіть
якщо він розгубить усе,
то пройде
до тих, хто по той бік,
як сам собі не зрозумілий знак,
пройде,
щоб просто помовчати з ними».


         *  *  *


   Я помню, был там один пацан,
   по сути подросток, однако
   он выглядел лет на восемь, -
   с ним нам письма передавали,
   а порою  сыр
   или сахар
   он иногда приходил пустой
   но это значило только то,
   что он всё потерял по дороге
   потому, что его
   никогда не обыскивали на входе,
   никогда - он для них не существовал.
   
   И знаешь, что я подумал: когда
   ты пишешь стихи
   ты словно шлешь пацана. И даже
   если он потеряет всё,
   то пройдёт,
   к тем,
   на другой стороне,
   как сам себе непонятный знак,
   просто, чтоб помолчать
   с ними.


© Roman Honet

Аліція по той бік

соковитий запах шкіри, подих пір і місяців,
спалених заходами сонця, коли вона хильці
вислизала з дому – учениця наївна
з волоссям рудим, як запізнілий вересень.
час дозрівав, наче волохаті
павуки; під повіками, в завулках серця,
спінений, у скарбницях формаліну.
те, що вона опинилась на лагідному узбережжі
голландії, було випадковістю –
в найкращому разі померла б у копенгаґені
чи ґданську, містах морів і суворого
клімату. все віщувало холодну зиму –
діти й молоді жінки приходили сюди
лиш задля того, щоб подивитись на брудні
хвилі. вона чудово знала, що завтра її тіло
виглядатиме, як перемерзла маслина,
овоч терпкий і крихкий у впертому мистецтві
припливів

звіддалік долинали дитячі голоси,
посли з країв далеких і безповоротних


           *  *  *


Алиса на другой стороне.

Сочный запах кожи, дыхание пор и месяцев,
сожжённых закатами солнца,когда украдкой она
ускользала из дому - наивная ученица,
рыжеволосая, как запоздавший сентябрь.
Время созревало,похожее на мохнатых
пауков, под веками, в закоулках сердца,
остановившись в тайника формалинных
то, что она оказалась на ласковом побережье
голландии было случайностью -
в лучшем случае она умерла б в копенгагене
или в гданске морских городах и с суровым
климатом. всё предвещало холодную зИму -
дети и девушки приходили сюда
только за тем чтоб посмотреть на грязные
волны. И знала она, что завтра её тело
будет похоже на вымерзшую маслину
тёрпкий и хрупкий плод в упорном искусстве
приливов.

издалека доносились детские голоса,
послы из краёв далёких и невозвратных.

      
           *  *  *


           Мы все здесь тоскуем, лео

  следы рук отпечатавшиеся  на песке, кучка поблекших букв
  и просветы. глаза, в которых покачиваются
  отблеск озера, и сходящие в воду женщины
  исчезают мягко, словно скользящий сад света
  перед закатом. нам только известно
  то, что осталось от предыдущих сезонов, эры
  немого кино - депеши и телеграммы, от которых наверно
  зависело чьё-то хрупкое существование. лео,
  сожжённая солнцем история о нужнике (все мы
  лео, тоскуем здесь). по вечерам
  ветер пересыпает горячий песок и чуткое
  вспыхивающее легко величие тела. тень
  у нас внутри.

  и нас поглощает тень.


             *  *  *


Ми всі тут сумуємо, лео

сліди рук, відбиті на піску, купка вибляклих літер
і світлини. очі, в яких похитується
відблиск озера, жінки сходять до води
і зникають м’яко, наче сад світла
навзаході. нам відомо лиш те,
що лишилось від попередніх сезонів, ери
німого кіно – депеші й телеграми, від котрих напевне
залежало чиєсь крихке існування. лео,
спалена сонцем історія про нужник (ми всі
тут сумуємо, лео). увечері
обертаємося в той, інший бік,
вітер пересипає гарячий пісок, вразливий
і легкозаймистий маєстат тіла. тінь
всередині нас.

нас поглинає тінь

 

Tags:примірка шкір
2 commentsSpeakLinkRememberShare
18th-Sep-2008 12:11 am - Примірка шкір № 1

        Переводы на украинский Остапа Слевинского.

останні два дні торчу від Саймона Армітеджа -- - - англійський поет, народився в Йоркширі в 1963 році і написав, між іншим, одну грандіозну штуку. Називається вона "Ціле небо" (The Whole of the Sky) і являє собою 89 віршів, кожен з яких присвячений якомусь сузір'ю

Отак воно приблизно виглядає, хоча читати його найкраще в цілості, від початку до кінця. Або навпаки. Може, колись знайду час перекласти все (-коли?-)

   Переводы на украинский Остапа Слевинского.

 " Последние два дня торчу от Саймона Армитеджа - английский поэт, родился в 1963 году и написал, между прочим, одну грандиозную штуку. Называется она "Всё небо"
(The Whole of the Sky) и состоит из 89 стихотворений, каждое из которых посвящено какому-нибудь созвездию.

  Вот так, приблизительно, это выглядит, хотя читать  лучше читать целиком, от начала и до конца. Или наоборот. Может быть, я найду время перевести всё. (когда?).


Діва
 
На світанні вертаюсь автівкою з Лідсу,
минаю старий будинок, відвертаю очі. Твоє обличчя
в кімнаті нагорі нагадує сову
чи нафтову лампу, що висить на гаку.
 
Думаю про Венеру, зірку світання
і смерку, прораховую її фази і зміни.
Тоді раптом вчуваю сніг зі
сходу, густий липкий сніг.


          *  *  *
   
    На рассвете я возвращаюсь на автомашине из Лидса,
    и, минуя старинный дом, я отвожу глаза. Твоё лицо
    в комнате наверху напоминает сову
    иль керосинную лампу, повешенную на крюк.

    Я тогда вспоминаю Венеру, звезду рассвета
    и сумерек, считаю её измененья и фазы.
    И вдруг ощущаю снег,
    снег с востока,
    густой и липкий.


                *  *  *

 
Кентавр
 
Уві сні дряпаюся стежиною вгору до Гілл Фарму,
рахую сходини – залізничні шпали, вкопані у берег,
щоб стримувати землю. У стайні чую,
як свище хвіст, копита вдаряють об цементову підлогу.
 
Кидаю великий камінь у замерзлу в кориті воду
і розгрібаю лід. Потім іду, відчиняю колодку
й несу відро, повне диму й битого скла
у теплий темний простір, до твого людського обличчя.


            *  *  *               

            Кентавр.

Во сне я карабкаюсь вверх по тропинке на Гилл ферму
считаю ступеньки - железнодорожные шпалы,
вкопанные в берег,
чтоб удержать землю. Я слышу в конюшне,
как свищет хвост и по цементному полу копыта цокают.

Я бросаю булыжник в замёрзшую воду в корыте
и разгребаю лёд. Потом иду, снимаю колодку
и ведро,полное дымом и битым стеклом,
в тёплый тёмный простор, к лицу твоему человечьему.


              *  *  *
              Водолій
 
Ми робимо виняток для цієї мережі готелів,
яка просить пам’ятати про помираючу планету –
заощаджувати рушники й не спускати після себе води у ванні.
Йдеться про лічильники води й рахунки з пральні, правда?
 
Але п’ємо пару, що висить у нашому подиху,
купаємося під душем крові,
що бризкає з надрізаного зап’ястя, витираємось за допомогою
ганчірок і щіток наших тіл, одне одному допомагаючи.


            
              *  *  *

              Водолей.


Мы делаем исключение для этой сетИ отелей,
которая просит помнить, что умирает планета,
и надо беречь полотенца, не спускать воду из ванны.
Речь идёт о расходе воды и счетах из прачечной, правда?

Но мы выпиваем пар, висящий в нашем дыхании,
купаемся в дУше крови из надрезанного запястья,
вытираемся с помощью тряпок и щёток из наших тел,
помогая друг другу.


        ДОМ

  Охотничья дорога, мощёная старым булыжником: когда-то
  она называлась Бароновкой, нынче Барановкой, только откуда
  здесь возьмутся бараны?
  Всё упростилось до двух тактов, и лес
  просматривается насквозь.
  Оседлали суровые мужики в клетчАтых рубахах
  кентавров - помесь трактора с мотоциклом.
  Дождёмся вечера,
  когда зелень станет гуще и лучи
  света возьмут нас под пах и колени, неспешно
  поднимая. И то,
  что шуршало во тьме негромко заговорит.
  Старый сарай под почерневшим гонтом будет посольством
  мудрецов, которые варят сыр для ребёнка
  Лёгкие,неподвластные мелким желаниям, перед
  ликом того,кто достоин вечной славы мы ляжем
  спать между овцами, чтобы утром,
  повернуться в сторону дома.

2

  Так далеко и пуля не долетит, а я тебя вижу
  как ты идёшь с запелёнутым среди деревьев,
  серьёзная, как девчонка,которой впервые доверили
  младшего братика.
  Вот ручеек перешла, набравши, наверно,
  воду в сапожки
  и вдруг исчезаешь за оградою живоплота
  за каким-то складом с дровами
  там между досками
  свет просеивается и гаснет, а дальше - склонились дубы
  и полоса густой темноты, в которой дети постарше
  играют в прятки, но там я не вижу тебя
  вот уже столько минут,
  а сердце моё стучит
  и не может никак
  перестать.


           3.


  Перекаты  были речными камнЯми
 



Дім

1
 
 
Мисливська дорога, мощена старим каменем: колись
звалася Баронівкою, тепер «Баранівка» – хоч які вже
тут барани?
Все спрощене до двох тактів, і ліс
проглядається наскрізь.
Суворі чоловіки в картатих сорочках сидять верхи
на кентаврах, схрещених із трактора й мотоцикла.
Дочекаємось вечора,
доки зійдеться більше зелені, і промені
світла візьмуть нас попід коліна й пахви, повільно
підіймаючи. І те,
що шемрало в темряві, заговорить.
Стара шопа під почорнілим ґонтом буде посольством
мудреців, що варять сир для дитини.
Легкі, визволені від дрібних бажань перед
обличчям того, хто достойний вічної слави, ляжемо
спати між овець, щоб уранці
повернути в бік дому.
 
 
2
 
Так далеко не долетить куля, а я бачу тебе.
Як ти сходиш між дерев, несучи сповиток.
Поважна, як дівчинка, якій вперше довірили
молодшого братика.
Переступаєш струмок, певно, набравши
у черевики води.
І раптом зникаєш за двома рядками живоплоту,
за якоюсь дровітнею,
з-поміж дошок повітки
просіюється світло і гасне, попереду – похилі дуби
і смуга густої темряви, в якій старші діти
грають у хованки, і тебе не видно
вже багато хвилин,
а моє серце гупає, і не може
перестати.
 
 
3
 
Були перегони річковим камінням,
і була різкувата, дуже прозора вода, і
були шанці в похилому лісі, куди
ми падали, ніби ягоди у рукав,
і був страх, і танці
з Оленками і Яринками, що пахли
помадою й молоком, і були вогні,
і дими, що передбачали погоду,
і старий кухонний стіл, що нам правив за
тенісний, і ми дурнуватими прізвиськами
замовляли одне одному майбутнє,
аж доки воно витоншувалося
й твердло, як стовбур, занурений у ріку,
і з сусіднього, вже затихлого
поля до нас залітав м’яч, щоб ми його
гнали до уявної цілі,
і не було нічого, крім життя, а життя було
недосяжне.
 
 
 
Дора, 07.2011
4 commentsSpeakLinkRememberShare
31st-May-2011 08:30 pm - Останнє таке


Змійка
 
 
Вантажники й портові робітники зняли дівчат на вечір.
Вугільно-чорна палуба застелена пледами;
Пляшки і коробки соку, акордеон; одна дівчина
Вигинається, зав’язавши футболку вузлом.
 
Біля самого берега хитаються сіті,
Ніби хтось полює крізь сон, наосліп, повільно
Танцюючи.
 
Говори, бурмочи, клич мене, Змійко,
Доки я ще не прокинувся.


 
* *
 
Мала Людка – пам’ятаєш ту замурзану дитину сусідів? –
і пес, який приплівся за твоїм сином,
      а потім
зник під час однієї з зимових рибалок, –
може, вони приходили тільки до тебе,
щоб ти потім могла упізнати їх там?
       Людина,
людинка й тварина – так ви
й стоїте перед ним, вимиті,
прибрані,
ніби сім’я у фотографа, і мружитесь,
і намагаєтесь роздивитись його в мерехтливому,
                передостанньому його світлі.
 
 

* *
 
З ріки ще добу не можна брати води.
П’ємо вологу, яка скраплюється від нашого подиху.
Абсолютні тіла, тіла ангелів без входу
і виходу, зчеплені в танці, до якого ніхто не грає.
Хто знає, як тобі буде над прірвою або на підмоклій вже
палубі?
Може, шкодуватимеш, що так рідко
зривався в дорогу, не попрощавшись,
що не приїжджав,
нікому не подзвонивши, раптово, удосвіта? Що ніколи
не напивався на людях, не дозволяв собі
бути смішним,
бо хто не буває смішним, той не мав би сміятися.
Що хотів мати те, на що варто просто дивитися?
Що гадав, ніби слова мусять знайти свої речі, подяка – адресу,
мовчання – причину?
 
Двоє чужих дітей граються з великим собакою,
і ми милуємось ними, аж доки спадає ніч.
 
 
 
  Andrzej Bursa   

  Какой милый и умный парень...

Jaki mi;y i m;dry facet
naprawd; m;dry
nie z tych przem;drza;ych
obie;y;wiat
co to z niejednego pieca chleb jad;

wyrozumia;y i uprzejmy

ca;a anatomia jego twarzy
zdradza;a lekki wysi;ek
ust:

by m;drzej i grzeczniej do mnie m;wi;

oczu:
by uwa;niej i uprzejmiej mnie s;ucha;
taaaak...
naprawd; nie mog;em nie naplu; mu w mord;.


             *   *   *

            Анджей Бурса

  До чего же милый и умный парень
  взаправду умный
  не из этих умничающих бродяжек
  многознаек
  снисходительный вежливый
  всю анатомию его лица
  выдавало легкое усилие
  губ:
 
чтобы со мной говорить вежливей и умнее

  глаз:
чтобы меня вежливей и снисходительней слушать

таааак...
  и я не смог не плюнуть ему в морду
 
 


Ale;sander Wat-


Aleksander Wat   

Arytmetyka

Gdy jestes sam,
nie ufaj, ze jeste; sam.
On (ona) zawsze jest z Tob;.

Gdziekolwiek p;jdziesz,
wsz;dzie p;jdzie z Tob;.
Najwierniejszy pies nie tak jest wierny;
cie; niknie czasem,
on (ona) --- nigdy.

Ta ruda dziewka oparta o odrzwia hotelu,
a z ni; --- nie sobowt;r --- ona, druga ona.
ten stary jak kot w;lizguje si; za ni;,
a z nim towarzysz jego nieodst;pny.
Tamci oboje na ;;;ku w kontorsjach.
Ci siedz; w nogach, czekaj;, smutne zwiesiwszy g;owy.

                *  *  *            

   Когда ты сам
   не верь себе что ты сам
   он (она) никогда тебя не оставят

   Куда б ты ни шёл всюду пойдёт с тобою
   Самый преданный пёс не будет его вернее;
   тень порой исчезает
   а он (она) - никогда.

   Видишь - рыжая девка опёрлась на двери отеля,
   а с нею - нет, не двойник - она, другая она,
   а тот старый как кот выскользнул вслед за нею,
   а с ним и товарищ его неотступный
   Эти оба в судорогах на кровати.
   А те сидят в ногах, свесивши грустно головы.



майже колискова
Ганна Осадко
Хлопчик, якого не знала,
бо він народився у іншу еру...

«Як там тобі було?» –
гукни мені через глибоке урвище років,
гукни,
склавши долоні у рурку:
«Е-ге-ге-гей, мала, тільки нічого не бійся!» –
А потім тихіше:
«А скоро і ти – будеш»...

Золота доба піонерії,
залізний самоскид під ліжком,
мрії, високі та карколомні,
мрії-винищувачі,
що ширяли
над тобою_малим
у світі, як ніч, великому;

Хлопчику,
біла кульбабка волосся,
прикушена нижня губа горда
і шалене бажання вирости,
протаранити впертою головою крижаний панцир,
ніби найперший підсніжник у лютому;

Хлопчику,
люлечки-лю, хлопчику,
гойдаю тебе на своїх колінах
через роки,
охопивши худими руками,
сплівши із них кошик вербовий,
люлечки-лю, хлопчику,
то час наш спливає,
люлечки-лю,
то ти – у люльці моєї ніжності,
хлопчику,
якого не знала ніколи...


© Copyright: Ганна Осадко, 2012
Свидетельство о публикации №11203010988






Krzysztof Kamil Baczy;ski 

(Ten wiersz jak ;mier; jest smutny...)
            
            I

Ten wiersz jak ;mier; jest smutny
i oboj;tny jak ;mier;.
Szare koty pod ;wiat;o pusz; ostr; sier;;.
;;;ty lament ulicy, gdzie nie chodzi nikt.
Bije trwoga ;aglami o codzienno;; szyb.

           II

Niebo blaknie za ka;dym krokiem. Ogie;
wydzwania ;uny, a weso;e ptaki
s; po;egnaniem moim z lud;mi i bogiem.
;lepn;, trac; drogi, chodz; torem rakiet.

A wi;c jesie;. Dymi miasto, ptaki p;yn; na ukos,
li;cie opad;e z czerwonych komin;w fabryk.
Po ulicy chodz; umarli, le;; skrzyd;a oderwane krukom,
czeka pow;z i w drzwiach martwy lokaj z kandelabrem.

Woja; toczy powoli drogi wysokich kasztan;w.
Up;ywam w jesie; mniejszy z ka;dym krokiem,
w pola zasianych zjaw, w kolumny martwych pean;w,
w oboj;tno;; - mijanych - okien.

Gdzie pow;z drog; odp;ywa? Szelestem dymi bruk.
O, najsmutniejsza jesieni, w zam;cie znak;w i elips
nad pie;ni; ko;ujesz jak kruk.

Jak mi;o;; powierzon; dw;m ;yciom - rozdzieli;?

 
                *   *   *


ЭТОТ СТИХ, ПЕЧАЛЬНЫЙ КАК СМЕРТЬ...
               
                І

   Этот стих, печальный как смерть,
   и равнодушный, как смерть.
   Серые кошки на свет вздыбили острую шерсть.
   Желтая жалоба улицы, по которой никто не идёт .
   Бьют паруса тревоги в повседневные стёкла.

                ІІ
   
   Шаг за шагом небо бледнеет. Огонь
   вызванивает заревом, а весёлые птицы -
   это моё прощание с богом и с людьми.
   Слепну, теряю дороги, иду путями ракет.

   Осень. Дымится город, птицы летят наискось.
   Листья опали из красных фабричных труб.
   Ходят по улицам мертвецы, оборваны вОронам крылья,
   ждёт экипаж и у дверей мёртвый лакей с канделябром.

   
   медленно катит ВОЯЖ в аллее высоких каштанов.
   Вплываю в осень шаг за шагом всё уменьшаясь
   в  засеянных призраками полях, в колоннах мёртвых пеанов
   и в равнодушии мимо скользящих Окон.

   
   Какою дорогой плывёт экипаж? Брусчатка дымится шелестом.
   О,самая грустная осень, в смерче эллипсов и знаков,
   ты над песней кружИшься как ворон.

   Как любовь, двум жизням доверенную - разделить?




© Copyright: Вировец Лариса, 2012
Свидетельство о публикации №11202268517

   


            Складнощi перекладу

               Вировец Лариса

Перекладуть з української на італійську
(чеську, англійську, німецьку – дай Боже знаття!)
давні пісні і звитяги стрілецького війська,
мальви, миски, сорочки та злиденне життя.

Наші подерті міста й забагнючені села,
тиху покору в очах у жінок та собак...
Перекладуть із сумної на майже веселу,
бо без перекладу – як зрозуміють нас? Як?

Рідною мовою кожен збагне неодмінно,
що тут у нас – незважаючи, що – завдяки.
Що перетліло, а що – незбагненно незмінне...
Та на яку перекласти це вам, земляки?


© Copyright: Вировец Лариса, 2012
Свидетельство о публикации №11202268517



            Лариса Вировец.

           Сложности перевода.

   
    Переведут с украинского на итальянский
   (чешский, английский, немецкий - только бы знать!)
    давние песни, победы стрелецкого вОйска,
    глечики, мальвы, сорочки - и нищета.

    Наши ободранные города и в грязи утонувшие сёла,
    Тихо покорные очи у жён и собак,
    переведут из тоскливой в почти что весёлую
    ибо без перевода - ну как понимать нас. Ну, как?

    На своём языке нас другие поймут непременно
    что у нас потому что, и что там у нас вопреки.
    что истлело, а что неизменно непостижимо и неизменно
    на каком языке передать это вам, земляки?






     Rafa; Wojaczek

    Umiem by; cisz;

Ko;cz; si; w twoich oczach
Umiem by; cisz;
Ko;cz; si; w twoim ;nie

Ostatnie echo jest cisz;
to miejsce
gdzie ko;czy si; twoje spojrzenie

Sen mnie o;lepia, rozjarzona
iskra serca
Ko;cz; si; w twoim sercu

Przez sen, przez ciebie
donosz; siebie
do twojej ;mierci

       Рафал Воячек.
   
    Я умею быть тишиной

    Исчезаю в твоих глазах
    Умею быть тишиной.
    исчезаю  в твоём сне

    Тишина - последнее эхо
    это место
    где кончается твой взгляд

    Ослепил меня сон, раскалённая
    искра сердца
    Исчезаю в твоём сердце.

    Сквозь сон, сквозь тебя
    приношу себя
    к твоей смерти






















Wislawa Szymborska
ZAMACHOWCY

Calymi dniami mysla
jak zabic, zeby zabic,
i ilu zabic, zeby wielu zabic.
Poza tym z apetytem zjadaja swoje potrawy,
modla sie, myja nogi, karmia ptaki,
telefonuja drapiac sie pod pacha,
tamuja krew, kiedy skalecza sie w palec,
jesli sa kobietami, kupuja podpaski,
szminke do powiek, kwiatki do wazonow,
wszyscy troche zartuja, kiedy sa w humorze,
popijaja z lodowek soki cytrusowe,
wieczorem patrza na ksiezyc i gwiazdy,
zakladaja na uszy sluchawki z cicha muzyka
i zasypiaja smacznie do bialego rana
– chyba ze to, co mysla, maja zrobic w nocy.

(Krakow, 2009.)

      *  *  *

    Террористы.

Размышляют дни напролёт
как убить, чтобы убить,
и сколько убить, чтобы убить многих.
При этом они питаются с аппетитом,
подкармливают птиц, молятся, моют ноги,
подмышками чешутся, звонят по телефону,
кровь остановят, если порежут палец,
когда это женщины - покупают прокладки,
тушь для ресниц или цветы для вазонов,
и все пошутить могут,если под настроение,
из холодильников достают цитрусовые соки,
по вечерам смотрят на луну и на звёзды,
надевают наушники, слушают тихую музыку
и до рассвета засыпают со смаком
- если не нужно, то, что задумали, сделать ночью.


  Wislawa Szymborska

     PRZED PODROZA

Mowi sie o niej: przestrzen.
Latwo okreslac ja tym jednym slowem,
duzo trudniej wieloma.
Pusta i pelna zarazem wszystkiego?
Szczelnie zamknieta, mimo ze otwarta,
skoro nic
wymknac sie z niej nie moze?
Rozdeta do bezkresu?
Bo jesli ma kres,
z czym, u licha, graniczy?
No dobrze, dobrze. Ale teraz zasnij.
Jest noc, a jutro masz pilniejsze sprawy,
w sam raz na twoja okreslona miare:
dotykanie przedmiotow polozonych blisko,
rzucanie spojrzen na zamierzona odleglosc,
sluchanie glosow dostepnych dla ucha.
No i jeszcze ta podroz z punktu A do B.
Start 12.40 czasu miejscowego,
i przelot nad klebkami tutejszych oblokow
pasemkiem nieba niklym,
nieskonczenie ktoryms.


        *  *  8
 

ПЕРЕД ПУТЕШЕСТВИЕМ.

Его называют пространством.
Определить его очень легко одним только этим словом.
Многими - потруднее.
Пустое и всем заполненное одновременно?
Плотно закрыто, хоть и открыто,
а если ничто,
почему из него выбраться невозможно?
Раздутое бесконечно? (беспредельно)
А если предел есть,
то с чем же, чёрт побери,оно граничит?
Ну хорошо, хорошо.А теперь засни.
Поздно уже. Утром тебя ждут дела посерьёзней,
в самый раз, то, что тебе по силам:
прикасаться к предметам, лежащим близко,
бросить взгляд на намеченное расстояние,
голоса услышать доступные нашему уху,
ну и ещё эта дорога из пункта А. к пункту Б.
Старт в 12.40 по местному времени
и перелёт под клубами здешних тучек
под блеклой полоской неба,
бесконечно которой.


Wislawa Szymborska
TRUDNE ZYCIE Z PAMIECIA

Jestem zla publicznoscia dla swojej pamieci.
Chce, zebym bezustannie sluchala jej glosu,
a ja sie wierce, chrzakam,
slucham i nie slucham,
wychodze, wracam i znowu wychodze.

Chce mi bez reszty zajac uwage i czas.
Kiedy spie, przychodzi jej to latwo.
W dzien bywa roznie, i ma o to zal.

Podsuwa mi gorliwie dawne listy, zdjecia,
porusza wydarzenia wazne i niewazne,
przywraca wzrok na przeslepione widoki,
zaludnia je moimi umarlymi.
 
W jej opowiesciach jestem zawsze mlodsza.
To mile, tylko po co bez przerwy ten watek.
Kazde lustro ma dla mnie inne wiadomosci.

Gniewa sie, kiedy wzruszam ramionami.
Msciwie wtedy wywleka wszystkie moje bledy,
ciezkie, a potem lekko zapomniane.
Patrzy mi w oczy, czeka co ja na to.
W koncu pociesza, ze moglo byc gorzej.

Chce, zebym zyla juz tylko dla niej i z nia.
Najlepiej w ciemnym, zamknietym pokoju,
a u mnie ciagle w planach slonce terazniejsze,
obloki aktualne, drogi na biezaco.

Czasami mam jej towarzystwa dosyc.
Proponuje rozstanie. Od dzisiaj na zawsze.
Wowczas usmiecha sie z politowaniem,
bo wie, ze bylby to wyrok i na mnie.

(Krakow, 2009

   Трудно ужиться с памятью.

Для своей памяти я очень плохая публика -
хочет она чтобы я неустанно слушала её голос.
А я всё верчусь да кашляю,
слушаю и не слушаю
выхожу, возвращаюсь и выхожу снова.

Хочет она занять всё моё вниманье и время.
Ночью, когда я сплю, ей это легко удаётся.
Днём выходит по-разному и за это она в обиде -

Подсовывает усердно старые письма и фото.
Затрагивает события важные и неважные,
направляет мой взгляд на засвеченные пейзажи,
заселяя моими умЕршими.

Я всегда в её рассказах моложе.
Это приятно,но, хоть этот сюжет постоянен -
каждое из зеркал мне говорит о другом.

Злится она, если я пожимаю плечами
и мстительно извлекает мои ошибки,
тяжелые, но потом легко позабытые.
Смотрит в глаза мне, ждёт как я среагирую,
а потом утешает, что, мол, могло быть и хуже.

Хочет, чтоб я жила лишь для неё и ею.
Лучше всего - в комнатушке, тёмной и закрытой.
А у меня постоянно в планах нынешнее солнце,
облака актуальные и мимоходом - дороги.

Порой мне её общество надоедает.
Предлагаю расстаться. Отныне и навсегда.
Тогда она улыбается мне с жалостью и состраданием,
зная,что этот приговор был бы и на меня


    Wislawa Szymborska
IDENTYFIKACJA

Dobrze, ze przyszlas – mowi.
Slyszalas, ze we czwartek rozbil sie samolot?
No wiec wlasnie w tej sprawie
przyjechali po mnie.
Podobno byl na liscie pasazerow.
No i co z tego, moze sie rozmyslil.
Dali mi jakis proszek, zebym nie upadla.
Potem mi pokazali kogos, nie wiem kogo.
Caly czarny, spalony oprocz jednej reki.
Strzepek koszuli, zegarek, obraczka.
Wpadlam w gniew, bo to na pewno nie on.
Nie zrobilby mi tego, zeby tak wygladac.
A takich koszul pelno jest po sklepach.
A ten zegarek to zwykly zegarek.
A te nasze imiona na jego obraczce
to sa imiona bardzo pospolite.
Dobrze, ze przyszlas. Usiadz tu kolo mnie.
On rzeczywiscie mial wrocic we czwartek.
Ale ile tych czwartkow mamy jeszcze w roku.
Zaraz nastawie czajnik na herbate.
Umyje glowe, a potem, co potem,
sprobuje zbudzic sie z tego wszystkiego.
Dobrze, ze przyszlas, bo tam bylo zimno,
a on tylko w tym takim gumowym spiworze,
on, to znaczy ten tamten nieszczesliwy czlowiek.
Zaraz nastawie czwartek, umyje herbate,
bo te nasze imiona przeciez pospolite.

(Krakow, 2009.)


   ИДЕНТИФИКАЦИЯ

Она говорит - как хорошо, что ты пришла.
Ты слышала, что в четверг самолёт разбился?
Поэтому они и приехали ко мне
будто тоже он находился в том списке
Ну и что из того, он может быть передумал.
Дали мне порошок, чтобы я не упала в обморок(е)
Потом показали кого-то, не знаю кого.
Весь чёрный, обугленный, кроме одной руки.
Обрывок рубашки, часы, кольцо обручальное...
Я раскричалась, твердила, что это не он
Он никогда выглядеть так не может.
А таких рубашек полнО в магазинах.
А часы  - ну и что же, часы как часы
А наши имена на кольце обручальном -
так  это самые распространённые имена.
Как хорошо, что ты пришла. Сядь возле меня.
он и вправду в четверг собирался вернуться
Но сколько тех четвергов в целом году...
Сейчас я поставлю чайник, мы выпьем чаю
вымою голову, а потом, а потом
я от всего этого попытаюсь проснуться.
Хорошо, то ты пришла. Там так холодно было,
а он был только в каком-то мешке из резины,
он, то-есть это тот человек несчастный.
Сейчас поставлю четверг и вымою чай.
Ведь наши имена такие обычные...
         




















      Вислава Шимборска.

          ПОДРОСТОК

      Если бы вдруг и здесь возникла она предо мною
      смогла бы принять я её как близкого человека,
      такую для меня далёкую и чужую?

      Уронить слёзку, поцеловать в лобик
      лишь потому, что у нас одна дата рождения?

      Мы так непохожи друг на друга,
      Ну, может быть, только кости одни и те же,
      Своды черепа и глазницы.

         Вот только её глаза кажутся чуть побольше
         длиннее ресницы, ростом она повыше,
         и всё тело туго обтянуто
         бепзупречной и гладкой кожей.

         Объединяют нас родственники и знакомые,   
         только в её мире почти все они живы,      
         а в моём почти никого
         из этого общего круга.

         Мы непохожи так резко -
         Так совсем по другому (иначе) думаем и говорим.
         Она знает мало -
         но спорит уверенно и упрямо.
         Я знаю намного больше -
         но не наверняка.

         Показала стихи мне -
         ученический чёткий почерк
         я таким не пишу уже много-много лет.

         Читаю её стихи.
         Ну, может быть, вот этот,
         если подсократить
         и ещё в паре мест подправить.
         Остальное ничего хорошего не предвещает.

         Беседа не клеится.
         На часиках её бедных
         время ещё недорого и зыбко.
         А на моих намного дороже и точнее.
   
         Прощаемся, банально улыбнувшись,
         без сентиментов.

         Только когда она исчезла
         я увидела позабытый её шарфик.

         Шарфик из чистой шерсти,
         в цветную полоску,
         который для неё наша мама связала
         крючком.

         Я его ещё сохранила.


               *   *   *
         

          Wislawa Szymborska

           KILKUNASTOLETNIA

Ja – kilkunastoletnia?
Gdyby nagle, tu, teraz, stanela przede mna,
czy mialabym ja witac jak osobe bliska,
chociaz jest dla mnie obca i daleka?

Uronic lezke, pocalowac w czolko
z tej wylacznie przyczyny,
ze mamy jednakowa date urodzenia?

Tyle niepodobienstwa miedzy nami,
ze chyba tylko kosci sa te same,
sklepienie czaszki, oczodoly.

Bo juz jej oczy jakby troche wieksze,
rzesy dluzsze, wzrost wyzszy
i cale cialo obleczone scisle
skora gladka, bez skazy.

Lacza nas wprawdzie krewni i znajomi,
ale w jej swiecie prawie wszyscy zyja,
a w moim prawie nikt
z tego wspolnego kregu.

Tak mocno sie roznimy,
tak calkiem o czym innym myslimy, mowimy.
Ona wie malo –
za to z uporem godnym lepszej sprawy.
Ja wiem o wiele wiecej -
za to nie na pewno.

Pokazuje mi wiersze,
pisane pismem starannym, wyraznym,
jakim ja nie pisze juz od lat.

Czytam te wiersze, czytam.
No moze ten jeden,
gdyby go skrocic
i w paru miejscach poprawic.
Reszta niczego dobrego nie wrozy.

Rozmowa sie nie klei.
Na jej biednym zegarku
czas chwiejny jeszcze i tani.
Na moim duzo drozszy i dokladny.

Na pozegnanie nic, zdawkowy usmiech
i zadnego wzruszenia.

Dopiero kiedy znika
i zostawia w pospiechu swoj szalik.

Szalik z prawdziwej welny,
w kolorowe paski
przez nasza matke
zrobiony dla niej szydelkiem.

Przechowuje go jeszcze.

(Krakow, 2009.)


  У меня появился некий замысел.
  На стишок? На поэму?
  Ладно - сказала я - останься, поговорим.
  Ты должен о себе сообщить побольше.
 
  На что он шепнул мне несколько слов нА ухо.

  Ах об этом - сказала я - это интересно.
  Издавна эти дела тревожат мне сердце.
  Но писать об этом стихи? Нет - говорю - нет.

  На что он шепнул мне несколько слов на ухо.

  Так тебе только кажется - я отвечала.
  Ты переоценил мои способности и силы -
  я ведь даже не знаю с чего начать.

  На что он шепнул мне несколько слов на ухо

  Ошибаешься - я говорю - ёмко и кратко
  в тысячу раз труднее писать, чем длинно.
  Не мучь, не настаивай - ничего не выйдет!

  На что он шепнул мне несколько слов на ухо.

  Попробую, чёрт с тобой, раз уж ты так упЁрся
  Но я тебя предупредила, что из этого выйдет -
  Напишу, порву и брошу в корзину.

  На что он шепнул мне несколько слов на ухо

  Ты прав - говорю - но есть же другие поэты
  Некоторые напишут намного лучше, чем я.
  Хочешь - я напишу адреса и фамилии?

  На что он шепнул мне несколько слов на ухо.

  Да, действительно, буду я им завидовать.
  Зависть порой нас душит и из-за слабых стихов.
  А этот, пожалуй, должен...должен, пожалуй, иметь...

  На что он шепнул мне несколько слов на ухо.

  Да, он должен иметь все те качества - все, что ты перечислил.
  Давай-ка мы сменим тему.
  Хочешь кофе?

  На что он только вздохнул.

  Стал потихоньку таять

  И исчез.



                *   *   *
    Вислава Шимборска.


    МЫСЛИ,ВОЗНИКШИЕ У МЕНЯ НА ЛЮДНЫХ УЛИЦАХ.

   


Wislawa Szymborska
    
     POMYSL

Przyszedl mi pewien pomysl
na wierszyk? na wiersz?
To dobrze – mowie – zostan, pogadamy.
Musisz mi wiecej o sobie powiedziec.

Na co on szeptem kilka slow na ucho.

Ach, o to chodzi – mowie – to ciekawe.
Od dawna juz te sprawy leza mi na sercu.
Ale zeby wiersz o nich? Nie, na pewno nie.

Na co on szeptem kilka slow na ucho.

Tak ci sie tylko zdaje – odpowiadam –
przeceniasz moje sily i zdolnosci.
Nawet bym nie wiedziala, od czego mam zaczac.

Na co on szeptem kilka slow na ucho.

Mylisz sie – mowie – wiersz zwiezly i krotki
o wiele trudniej napisac niz dlugi.
Nie mecz mnie, nie nalegaj, bo to sie nie uda.

Na co on szeptem kilka slow na ucho.

Niech ci bedzie, sprobuje, skoro sie upierasz.
Ale z gory uprzedzam, co z tego wyniknie.
Napisze, przedre i wrzuce do kosza.

Na co on szeptem kilka slow na ucho.

Masz racje – mowie – sa przeciez inni poeci.
Niektorzy zrobia to lepiej ode mnie.
Moge ci podac nazwiska, adresy.

Na co on szeptem kilka slow na ucho.

Tak, naturalnie, bede im zazdroscic.
My sobie zazdroscimy nawet wierszy slabych.
A ten chyba powinien... chyba musi miec...

Na co on szeptem kilka slow na ucho.

No wlasnie, miec te cechy, ktore wyliczyles.
Wiec lepiej zmienmy temat.
Napijesz sie kawy?

Na co on westchnal tylko.

I zaczal znikac.

I zniknal.

(Krakow, 2009.)

    Вислава Шимборская.

         Здесь

   Не знаю как где,
   но здесь, у нас на Земле есть много всякого.
   Здесь создают печали и стулья,
   ножницы, скрипки,транзисторы,чуткость (нежность)
   плотины, чашечки и юморески.

   Может где-то в другом месте этого всякого больше
   только там почему-то нехватает картин,
   пирогов, кинескопов и носовых платков.

   Здесь, на Земле,без меры окОличных мест.
   Некоторые из них ты можешь любить особенно
   и охранять от беды.

   Может быть, где-то и есть подобное место

Wislawa Szymborska
TUTAJ

Nie wiem jak gdzie,
ale tutaj na Ziemi jest sporo wszystkiego.
Tutaj wytwarza sie krzesla i smutki,
nozyczki, skrzypce, czulosc, tranzystory,
zapory wodne, zarty, filizanki.

Moze gdzie indziej jest wszystkiego wiecej,
tylko z pewnych powodow brak tam malowidel,
kineskopow, pierogow, chusteczek do lez.

Jest tutaj co niemiara miejsc z okolicami.
Niektore mozesz specjalnie polubic,
nazwac je po swojemu
i chronic od zlego.

Moze gdzie indziej sa miejsca podobne,
jednak nikt nie uwaza ich za piekne.
Moze jak nigdzie, albo malo gdzie,
masz tu osobny tulow,
a z nim potrzebne przybory,
zeby do dzieci cudzych dodac wlasne.
Poza tym rece, nogi i zdumiona glowe.

Niewiedza tutaj jest zapracowana,
ciagle cos liczy, porownuje, mierzy,
wyciaga z tego wnioski i pierwiastki.

Wiem, wiem, co myslisz.
Nic tutaj trwalego,
bo od zawsze na zawsze we wladzy zywiolow.
Ale zauwaz – zywioly mecza sie latwo
i musza czasem dlugo odpoczywac
do nastepnego razu.

I wiem, co myslisz jeszcze.
Wojny, wojny, wojny.
Jednak i miedzy nimi zdarzaja sie przerwy.
Bacznosc – ludzie sa zli.
Spocznij – ludzie sa dobrzy.

Na bacznosc produkuje sie pustkowia.
Na spocznij w pocie czola buduje sie domy
i predko sie w nich mieszka.

Zycie na ziemi wypada dosc tanio.
Za sny na przyklad nie placisz tu grosza.
Za zludzenia – dopiero kiedy utracone.
Za posiadanie ciala – tylko cialem.

I jakby tego bylo jeszcze malo,
krecisz sie bez biletu w karuzeli planet,
a razem z nia, na gape, w zamieci galaktyk,
przez czasy tak zawrotne,
ze nic tutaj na Ziemi nawet drgnac nie zdazy.

No bo przyjrzyj sie dobrze:
stol stoi, gdzie stal,
na stole kartka, tak jak polozona,
przez uchylone okno podmuch tylko powietrza,
a w scianach zadnych przerazliwych szczelin,
ktorymi by donikad cie wywialo.

(Krakow, 2009.)
































      Вислава Шимборска.
 
   Мысли возникшие у меня на оживлённых улицах

      Лица.
      Мильярды лиц на поверхности мира.
      Каждое вроде бы непохоже
      на тех, что были и будут.
      Но природа - кто её знает -
      быть может, измученная безустанной работой,
      прежние свои замыслы повторяет
      и лица на нас налагает (налагает на нас лица)
      ношеные когда-то

      Быть может тебя миновал Архимед в джинсах,
      Екатерина Вторая в тряпках из секонд хенда,
      какой-то фараон с папкою и в очках.

      Вдова по босому сапожнику
      из ещё незаметной Варшавы,
      художник из грота Альтамиры
      с внучками в зоопарке,
      кучерявый вандал направляющийся в музей -
      повосхищатьься немного (чуть-чуть)

      Какие-то павшие двести веков тому назад,
      пять веков назад
      и тому полвека.

      Кто-то, кого когда-то везли в золочёной карете,
      а кого-то - в вагоне смерти.

      Монтезума, Конфуций, Навуходоносор,
      их няньки, их прачки и Семирамида,
      говорящая только по английски.

      Миллиарды лиц на поверхности мира.
      Лица - моё, твоё или чужое -
      никогда не узнаешь.
      Быть может, должна природа обманывать нас,
      чтобы успеть.
      И чтобы всех нас снабдить
      она начинает вылавливать то, что давно утонуло
      в зеркале збытьЯ.

                *   *   *


Wislawa Szymborska

MYSLI NAWIEDZAJACE MNIE NA RUCHLIWYCH ULICACH

Twarze.
Miliardy twarzy na powierzchni swiata.
Podobno kazda inna
od tych, co byly i beda.
Ale Natura – bo kto ja tam wie –
moze zmeczona bezustanna praca
powtarza swoje dawniejsze pomysly
i naklada nam twarze
kiedys juz noszone.

Moze cie mija Archimedes w dzinsach,
caryca Katarzyna w ciuchu z wyprzedazy,
ktorys faraon z teczka, w okularach.

Wdowa po bosym szewcu
z malutkiej jeszcze Warszawy,
mistrz z groty Altamiry
z wnuczkami do ZOO,
kudlaty Wandal w drodze do muzeum
pozachwycac sie troche.

Jacys polegli dwiescie wiekow temu,
piec wiekow temu
i pol wieku temu.

Ktos przewozony tedy zlocona kareta,
ktos wagonem zaglady,

Montezuma, Konfucjusz, Nabuchodonozor,
ich piastunki, ich praczki i Semiramida,
rozmawiajaca tylko po angielsku.

Miliardy twarzy na powierzchni swiata.
Twarz twoja, moja, czyja –
nigdy sie nie dowiesz.
Moze Natura oszukiwac musi,
i zeby zdazyc, i zeby nastarczyc
zaczyna lowic to, co zatopione
w zwierciadle niepamieci.

(Krakow, 2009.)

    Вислава Шимборска.

        РАКУШКИ.
  Возьмём, например, ракушек.
  Они жили тут ибо были,а были ибо жили.
  Как могли,  поскольку могли - так и сумели.
  в огромном количестве, ибо их было много,
  хоть жил каждый отдельно,
  в собственной, а не в чужой
  известкОвой скорлупке.
  Слой за слоем -
  их время потом обобщило,
  не вдаваясь в подробности,
  ибо в подробностях жалость.
  и вот предо мною
  два явленья в одном:
  жалкое кладбище вечных покоев
  или
  великолепные,вышедшие из моря,
  лазурного моря белоснежные скалы,
  скалы, которые тут есть, потому, что есть.


               *   *   *


Wislawa Szymborska
OTWORNICE

No coz, na przyklad takie otwornice.
Zyly tutaj, bo byly, a byly, bo zyly.
Jak mogly, skoro mogly i jak potrafily.
W liczbie mnogiej, bo mnogiej,
choc kazda z osobna,
we wlasnej, bo we wlasnej
wapiennej skorupce.
Warstwami, bo warstwami
czas je potem streszczal,
nie wdajac sie w szczegoly,
bo w szczegolach litosc.
I oto mam przed soba
dwa widoki w jednym:
zalosne cmentarzysko
wiecznych odpoczywan
czyli
zachwycajace, wylonione z morza,
lazurowego morza biale skaly,
skaly, ktore tu sa, poniewaz sa.

(Krakow, 2009.)
                Вислава Шимборска.

                ЗДЕСЬ...       

   Не знаю как где,
   но здесь, на Земле есть множество всякой всячины
   Здесь производят печали и стулья
   ножницы,нежность(чуткость), транзисторы, скрипки,
   плотины, кофейные чашечки и юморески.

   Может быть где-то ещё всячины этой побольше
   только там, по каким-то причинам, живописи нет, (нет живописных картин)
   пирогов, кинескопов и носовых платков

   У нас, на Земле, мест с околицами - навалом,
   Некоторые из них ты можешь особенно полюбить,
   называть их по-своему
   и уберечь от беды.

   Может быть где-то ещё места подобные есть,
   только никто красивыми их не считает.
   Может быть, как нигде или мало где,
   имеешь здесь личное туловище
   и нужные приборы,
   чтобы к чужим детям ещё добавить своих.
   А кроме того - руки, ноги и изумлённую голову.

   Незнание здесь трудится в поте лица.
   Всё время что-то мерит, сравнивает,считает,
   извлекая из этого элементы и выводы.

   Я знаю о чём ты думаешь,-
   здесь нет ничего постоянного,
   ибо всегда и навсегда всё во власти стихий.
   но обрати внимание - стихии легко устают
   и долго потом отдыхают
   до следующего раза.

   Я знаю, о чем ты думаешь снова -
   войны,войны, войны.
   Однако и между ними случаются перемирия.
   Смирно! - все люди злые.
   Вольно! - все люди добрые.

   Смирно! - и возникает пустыня.
   Вольно! - и в поте лица строятся дома,
   и быстро их заселяют.

   Очень дёшево получается жить на земле -
   за сны, например, ты ни гроша не платишь,
   за иллюзии - только когда их теряешь,
   а за обладание телом - только телом.

   И если тебе это ещё покажется мало -
   крутишься без билета в карусели планет
   зайцем вместе с Землёю в метели галактик,
   в таком
   головокружительном времени
   что тут, на Земле и вздрогнуть никто не успеет.

   Ну, присмотрись получше - стол стоит, как стоял,
   На столе листок бумаги - лежит, как лежал прежде,
   В приоткрытом окне дыхание ветерка,
   а в стЕнах нет ни одной ужасающей  щЕли,
   которой тебя бы выдуло в никуда.
 
   
              *   *   *


   
       Wislawa Szymborska
 
            TUTAJ

Nie wiem jak gdzie,
ale tutaj na Ziemi jest sporo wszystkiego.
Tutaj wytwarza sie krzesla i smutki,
nozyczki, skrzypce, czulosc, tranzystory,
zapory wodne, zarty, filizanki.

Moze gdzie indziej jest wszystkiego wiecej,
tylko z pewnych powodow brak tam malowidel,
kineskopow, pierogow, chusteczek do lez.

Jest tutaj co niemiara miejsc z okolicami.
Niektore mozesz specjalnie polubic,
nazwac je po swojemu
i chronic od zlego.

Moze gdzie indziej sa miejsca podobne,
jednak nikt nie uwaza ich za piekne.
Moze jak nigdzie, albo malo gdzie,
masz tu osobny tulow,
a z nim potrzebne przybory,
zeby do dzieci cudzych dodac wlasne.
Poza tym rece, nogi i zdumiona glowe.

Niewiedza tutaj jest zapracowana,
ciagle cos liczy, porownuje, mierzy,
wyciaga z tego wnioski i pierwiastki.

Wiem, wiem, co myslisz.
Nic tutaj trwalego,
bo od zawsze na zawsze we wladzy zywiolow.
Ale zauwaz – zywioly mecza sie latwo
i musza czasem dlugo odpoczywac
do nastepnego razu.

I wiem, co myslisz jeszcze.
Wojny, wojny, wojny.
Jednak i miedzy nimi zdarzaja sie przerwy.
Bacznosc – ludzie sa zli.
Spocznij – ludzie sa dobrzy.

Na bacznosc produkuje sie pustkowia.
Na spocznij w pocie czola buduje sie domy
i predko sie w nich mieszka.

Zycie na ziemi wypada dosc tanio.
Za sny na przyklad nie placisz tu grosza.
Za zludzenia – dopiero kiedy utracone.
Za posiadanie ciala – tylko cialem.

I jakby tego bylo jeszcze malo,
krecisz sie bez biletu w karuzeli planet,
a razem z nia, na gape, w zamieci galaktyk,
przez czasy tak zawrotne,
ze nic tutaj na Ziemi nawet drgnac nie zdazy.

No bo przyjrzyj sie dobrze:
stol stoi, gdzie stal,
na stole kartka, tak jak polozona,
przez uchylone okno podmuch tylko powietrza,
a w scianach zadnych przerazliwych szczelin,
ktorymi by donikad cie wywialo.

(Krakow, 2009.)

***
             Вислава Шимборска.

                СНЫ.

     Вопреки наукам, вопреки геологии,   
     смеясь над их магнетизмом.картами и расчётами,
     сон за долю секунды
     громоздит перед нами горы, такие каменные -
     как наяву.

     А раз уж горы, то и долины, равнины
     с полной инфраструктурой

     Без инженеров, прорабов, рабочих,
     без экскаваторов и бульдозеров, без стройматерьяла,
     вмиг - автострады,, неожиданно - мосты,
     вдруг возникшие города, заселённые густо.
   
     Без режиссёров с рупором и операторов -
     тОлпы, которые чётко знают, чем нас поразить
     и в какую минуту исчезнуть.

     Без архитекторов, поднаторевших в своём деле,
     без каменщиков, бетонщиков и столярОв -
     вдруг на дорожке домик, словно игрушка,
     а в нём - огромные залы с эхом наших шагов,
     и стены из твёрдого воздуха.

     Не только широкий размах, но и ясная точность:
     подробно - часы, и целиком - муха,   
     скатерть на столе, вышитая цветами,
     надкушенное яблочко со следами зубов.

     А мы - чего не умеют и фокусники цирковые,
     гипнотизёры, маги и чудотворцы -
     без крыльев летать умеем,
     в тёмных туннелях светим себе глазами,
     на языках незнакомых ораторствуем красноречиво
     и не с кем-нибудь, а с мертвецами.

     И к тому же, вопреки собственной воле,
     своему вкусу и выбору сердца,
     тонем с головой в похотливой жажде
     к ... -
     пока не зазвонит будильник.

     Ну и что на всё на это - авторы сонников,
     толкователи фрейдовских символов и гаданий,
     врачи-психоаналитики с козетками,
     если что-то не сходится,
     то случайно,
     и лишь потому, что  в сновидениях,
     в их сияньи и тЕнях
     в их недосказанностях, многоречье,
     в их туманностях и проговорках ,
     может мелькнуть (случиться?)
     осязаемый смысл.
    


                *   *   *

    

            Wislawa Szymborska
               
                SNY

Wbrew wiedzy i naukom geologow,
kpiac sobie z ich magnesow, wykresow i map –
sen w ulamku sekundy
pietrzy przed nami gory tak bardzo kamienne,
jakby staly na jawie.

A skoro gory, to i doliny, rowniny
z pelna infrastruktura.

Bez inzynierow, majstrow, robotnikow,
bez koparek, spycharek, dostawy budulca –
gwaltowne autostrady, nagle mosty,
natychmiastowe miasta zaludnione gesto.

Bez rezyserow z tuba i operatorow –
tlumy dobrze wiedzace, kiedy nas przerazic
i w jakiej chwili zniknac.

Bez bieglych w swoim fachu architektow,
bez ciesli, bez murarzy, betoniarzy –
na sciezce raptem domek jak zabawka,
a w nim ogromne sale z echem naszych krokow
i sciany wykonane z twardego powietrza.

Nie tylko rozmach ale i dokladnosc –
poszczegolny zegarek, calkowita mucha,
na stole obrus haftowany w kwiaty,
nadgryzione jabluszko ze sladami zebow.

A my – czego nie moga cyrkowi sztukmistrze,
magowie, cudotworcy i hipnotyzerzy –
nieupierzeni potrafimy fruwac,
w czarnych tunelach swiecimy sobie oczami,
rozmawiamy ze swada w nieznanym jezyku
i to nie z byle kim, bo z umarlymi.

A na dodatek, wbrew wlasnej wolnosci,
wyborom serca i upodobaniom,
zatracamy sie
w milosnym pozadaniu do –
zanim zadzwoni budzik.

Co na to wszystko autorzy sennikow,
badacze onirycznych symboli i wrozb,
lekarze z kozetkami do psychoanaliz –
jesli cos im sie zgadza,
to tylko przypadkiem
i z tej tylko przyczyny,
ze w naszych snieniach,
w ich cieniach i lsnieniach,
w ich zatrzesieniach, niedoprzewidzeniach,
w ich odniechceniach i rozprzestrzenieniach
czasem nawet uchwytny sens
trafic sie moze.

(Krakow, 2009.)

                ВИСЛАВА ШИМБОРСКА.

                В ДИЛИЖАНСЕ.

    В эту дорогу меня послало воображение.
    На крыше дилижанса мокнут коробки и свёртки.
    Шум, теснота, духота внутри дилижанса.
    Расселась толстая потная домохозяйка,
    Охотник с мёртвым зайцем дымит трубкой,
    храпит аббат с курдюком винным в обнимку,
    нянька с грудным младенцем, красным от крика,
    подвыпивший купец с непрерывной икОтой,
    дама раздражённая всем этим,
    а ещё парнишка с трубой,
    пёс блохастый,
    И попугай в клетке.

    И кто-то ещё,ради кого я села -
    среди чужих узлов еле заметен,
    но он здесь - и зовут его Юлиуш Словацкий.

    К беседе он не слишком расположен -
    читает, вынув письмо из помятого конверта
    письмо зачитано, листы лохматятся по краям.
    Когда из письма выпадает засушенная фиалка
    ах! мы вздыхаем оба и ловим её налету.

    Это подходящий момент, чтобы ему сказать
    то, что я давно ему говорила мысленно -
    Извините,но это очень срочно и важно.
    Я прибыла из Будущего,кАк там хорошо я знаю -
    Ваши стихи всегда вызывают нежность и восхищенье,   
    и вы, наравне с королями находитесь (пребываете) на Вавеле.

    Жаль, что нет у воображения силы,
    чтобы он мог меня услышать или хотя бы увидеть.
    Не чувствует даже что я его за рукав потянула.
    Спокойно вкладывает между листками фиалку,
    листки в конверт, а конверт в чемоданчик,
    с минуту глядит сквозь слезящееся окошко,
    потом встаёт, застегнув пальто протискивается к двЕри,
    и на следующей остановке - выходит.

    Ещё пару минут я его ещё вижу.
    Идёт, такой невысокий, в руке чемоданчик.
    как тот, кто знает,
    что никто его здесь не ждёт.

    Теперь остались в поле зрения только статисты -
    под зонтиками многочисленная семейка,
    капрал со свистком, пьяные новобранцы,
    воз с поросятами,
    да два коня для замены цугом.
   

              *   *   *

   
        Wislawa Szymborska

          W DYLIZANSIE.

Wyobraznia kazala mi odbyc te podroz.
Na dachu dylizansu mokna pudla i paczki.
W srodku scisk, halas, zaduch.
Jest gospodyni gruba i spocona,
mysliwy w dymach z fajki i z martwym zajacem,
l'abbe chrapiacy z gasiorkiem wina w objeciach,
piastunka z niemowleciem czerwonym od krzyku,
podpity kupiec z uporczywa czkawka,
dama zirytowana ze wszystkich tutaj powodow,
ponadto chlopiec z trabka,
duzy zapchlony pies
oraz papuga w klatce.

I jeszcze ktos, dla kogo wlasnie wsiadlam,
ledwie widoczny wsrod cudzych tobolkow,
ale jest – i nazywa sie Juliusz Slowacki.

Nie wydaje sie zbyt skory do rozmowy.
Czyta list, ktory wyjal z pomietej koperty,
list pewnie wiele razy czytany,
bo kartki krusza sie troche po brzegach.
Kiedy z kartek wypada zasuszony fiolek
ach! wzdychamy oboje i lapiemy go w locie.

To chyba dobry moment, zeby mu powiedziec
to, co od dawna ukladalam w myslach.
Przepraszam Pana, ale to pilne i wazne.
Przybywam tu z Przyszlosci i wiem, jak tam jest.
Dla wierszy Panskich zawsze i czulosc, i podziw,
a Panu – krolom rowny pobyt na Wawelu.

Niestety, wyobraznia nie ma takiej mocy,
zeby mogl mnie uslyszec czy bodaj zobaczyc.
Nie czuje nawet, ze pociagam Go za rekaw.
Spokojnie wklada fiolek miedzy kartki,
a kartki do koperty, potem do kuferka,
patrzy przez chwile przez zalzawione okienko,
w koncu wstaje, zapina plaszcz, przemyka sie do drzwi
i coz - wysiada na najblizszej stacji.

Jeszcze przez pare minut nie trace Go z oczu.
Idzie taki niewielki z tym swoim kuferkiem,
prosto przed siebie, z opuszczona glowa,
jak ktos, kto wie,
ze nikt go tu nie czeka.

Teraz w polu widzenia juz tylko statysci.
Liczna familia pod parasolami,
kapral z gwizdkiem, a za nim zziajani rekruci,
furmanka pelna prosiat
i dwa cugowe konie do wymiany.

(Krakow, 2009.)
































                Вислава Шимборска.

              Отрывок из нобелевской речи.


        ...Иногда мне представляются совершенно нереальные ситуации. Например, я имею дерзость вообразить, будто у меня появилась возможность побеседовать с Екклесиастом, автором необычайно волнующего плача о тщете любых человеческих начинаний. Я бы низко ему поклонилась, ведь он один из самых важных - по крайней мере, для меня - поэтов. Но потом схватила бы его за руку. "Нет ничего нового под солнцем", - сказано Тобою, Екклесиаст. Но Ты же сам родился новым под солнцем. А поэма, которая сочинена Тобой, тоже новая под солнцем, потому что до Тебя ее никто не написал. И новые под солнцем все Твои читатели, ибо до Тебя они не могли ее прочесть. И кипарис, в тени которого Ты присел, не растет здесь от сотворения мира. Ему дал начало какой-то другой кипарис, подобный Твоему, но не в точности такой же. А кроме того, позволь спросить у Тебя, Екклесиаст, что нового под солнцем Тебе хочется еще написать. Нечто такое, что дополнило бы Твои рассуждения, или же Тебя искушает желание кое-какие из них опровергнуть? В уже написанной поэме Ты в числе прочего заметил и радость - пусть преходящую, ну и что с того? Так, может быть, о ней будет Твоя новая под солнцем поэма? Есть уже у Тебя какие-нибудь заметки, предварительные наброски? Не скажешь же Ты, надеюсь: "Я все написал, мне нечего больше добавить". Такого не может сказать ни один поэт на свете, а уж тем паче такой великий, как Ты...

...в бытовой речи, не заставляющей нас задумываться над каждым словом, мы широко пользуемся определениями "обычная жизнь", "обычный мир", "обычный порядок вещей"... Однако в поэзии, где взвешивается каждое слово, ничто не является обычным и нормальным. Ни один холм и ни одно облако над ним. Ни один день и ни одна наступающая за ним ночь. И главное - ничье существование на этом свете..."


    Узнать чей перевод.

       Вислава Шимборска.

        ПЕРСПЕКТИВА.

   Мимо прошли, как чужие
   без жеста и слова.
   
    Она в магазин спешила
     а он к машине

    Быть может, в сумятице,
    по рассеянности,
    забывшись.
    они ненадолго
    навсегда полюбили друг друга

    Впрочем, гарантии нет,
    что это были они.
    Издалёка - похоже,
    ну, а вблизи - не очень.
   
    Я видела их из окна,
    а тот, кто видит сверху,
    может легко ошибиться.

    Она исчезла за стеклянной дверью.
    Он сел за руль
    и быстро уехал.
    То-есть не было ничего
    даже если б и было.

    А я лишь на минутку
    поверила в то, что увидела.
    И теперь, в случайном стишке,
    пытаюсь внушить вам, читатели,
    как это было грустно.


   Wislawa Szymborska
 
     PERSPEKTYWA

Mineli sie jak obcy,
bez gestu i slowa,

ona w drodze do sklepu,
on do samochodu.

Moze w poplochu
albo roztargnieniu
albo niezapamietaniu,
ze przez krotki czas
kochali sie na zawsze.

Nie ma zreszta gwarancji,
ze to byli oni.
Moze z daleka tak,
a z bliska wcale.

Zobaczylam ich z okna,
a kto patrzy z gory,
ten najlatwiej sie myli.

Ona zniknela za szklanymi drzwiami,
on siadl za kierownica
i szybko odjechal.
Czyli nic sie nie stalo
nawet jesli stalo.

A ja, tylko przez moment
pewna, co widzialam,
probuje teraz w przygodnym wierszyku
wmawiac Wam, Czytelnikom,
ze to bylo smutne.


        Вислава Шимборска

        НЕПОДВИЖНО...

    Мисс Дункан, танцовщица.
    Некое облачко, ветерок, вакханка,
    дыхание, колеблющийся блеск луны на волне.

    Когда она так стоит в ателье фотографа
    изъятая тяжко, телесно - из движенья, из музыки,
    брошена в жертву позе
    фальшивым свидетельством

    Толстые руки подняты над головою,
    узел колена из-под короткой туники
    левой ногой вперёд, ступнЯ обнажённая, пальцы,
    и 5 (дословно пять) на пальцах ногтей.

    Шаг из вечного чуда в фальшивую вечность -
    с трудом признаю - так лучше, чем ничего,
    справедливей, чем вообще исчезнуть.

    За занавеской - сумочка, розовый корсет,
    в сумочке билет назавтра, на сУдно.
    Отъезд поутрУ лет шестьдесят тому назад,
    уже никогда, зато точно на девять.


            *   *   *


        Wislawa Szymborska
         ZNIERUCHOMIENIE

Miss Duncan, tancerka,
jaki tam oblok, zefirek, bachantka,
blask ksiezyca na fali, kolysanie, tchnienie.

Kiedy tak stoi w atelier fotograficznym,
z ruchu, z muzyki – ciezko, cielesnie wyjeta,
na pastwe pozy porzucona,
na falszywe swiadectwo.

Grube ramiona wzniesiona nad glowa,
wezel kolana spod krotkiej tuniki,
lewa noga do przodu, naga stopa, palce,
5 (slownie piec) paznokci.

Jeden krok z wiecznej sztuki w sztuczna wiecznosc –
z trudem przyznaje, ze lepszy niz nic
i sluszniejszy niz wcale.

Za parawanem rozowy gorset, torebka,
w torebce bilet na statek parowy,
odjazd nazajutrz, czyli szescdziesiat lat temu;
juz nigdy, ale za to punkt dziewiata rano.

***


  Сарматське море
Ганна Осадко
Знаєш, малий,
Усі ми живемо на дні сарматського моря,
«Ш-ш-ш» – каже хвиля вночі, обнімаючи берег за босі ноги,
«Тс-с-с» – я шепочу, коли  ти зриваєшся через сон,
Відчувши, як  до вікон  сірими писками  туляться душі
первісних дельфінів…

Де узяти повітря? –
ковток, пів ковточка, чи скільки не шкода, аби перебути сю ніч,
аби дотягнути до спасенної смужки світла на обрії,
як перебрести убрід тягучі води сарматського моря,
вічно присутнього у моїй чорній
солоній крові,
скажи, малий….

Спить…


© Copyright: Ганна Осадко, 2012
Свидетельство о публикации №11203170691


      





      Еженощно.

   Еженощно
   Когда колядники сходятся в кабаке
   на водку, воблу и девок
   в далёких
   городах Ориона
   Арлекин ногти грызёт до крОви
   и крыс призывает
   пищалками своих ног.

   Значит недостаточно фиолетово
   запаха мыла
   хлеба
   и щекотанья ноздрей.

   И там колядники входят
   в золотые пивные кружки
   впиваясь зубами жадно.
   


           *   *   *


      Edward Stachura 
Co noc...
Co noc
kiedy schodz; do knajpy kol;dnicy
na w;dk; ;ledzia i dziwki
w dalekich miastach Orionu
Arlekin paznokcie gryzie do krwi
i szczury przyzywa
na piszcza;kach swych n;g

To znak ze nie dosy; fioletu
zapachu myd;a
chleba i ;askotania nozdrzy

A tam
kol;dnicy
wchodz; w kufle z;otego piwa
i z;bami w uda ;ar;oczne




         Вислава Шимборска.

               ВСЁ.

      Всё -
      надутое спесью наглое слово.
      Оно должно быть записано в кавычках.
     (Его всегда нужно писать в кавычках)
      притворяется, что ничего не упустило,
      что всё имеет, собрало, содержит и охватило.
      Тогда как оно только
      Клочок вьюги (метели?)

              *   *   *

         Wislawa Szymborska
            
            WSZYSTKO

Wszystko –
slowo bezczelne i nadete pycha.
Powinno byc pisane w cudzyslowie.
Udaje, ze niczego nie pomija,
ze skupia, obejmuje, zawiera i ma.
A tymczasem jest tylko
strzepkiem zawieruchy.

(Krakow, 2002.)








      

       Вислава Шимборска.

         ЗАМЕТКА.

   Жизнь - единственный способ
   обрастать листвою,
   на песке задыхаться
   и взлетать на крыльях.

   Быть псом,
   и его погладить по тёплой шерсти;

   Боль отличать
   от того,
   что не является болью

   В события быть замешанным,
   потеряться в пейзаже,
   выискивать наименьшую из собственных ошибок;

   Исключительный случай -
   через минуту вспомнить
   о чем говорилось
   при погашенной лампе;

   И хоть бы раз споткнуться
   об придорожный камень,
   в случайном дожде промокнуть,
   ключи в траве потерять.

   И проводить взглядом искорку не ветрУ.

   И постоянно о чём-то важном
   не знать.

   
            *   *   * 


      Wislawa Szymborska
      
         NOTATKA

Zycie – jedyny sposob,
zeby obrastac liscmi,
lapac oddech na piasku,
wzlatywac na skrzydlach;

byc psem,
albo poglaskac go po cieplej siersci;

odrozniac bol
od wszystkiego, co nim nie jest;

miescic sie w wydarzeniach,
podziewac w widokach,
poszukiwac najmniejszej miedzy omylkami.

Wyjatkowa okazja,
zeby przez chwile pamietac,
o czym sie rozmawialo
przy zgaszonej lampie;

i zeby raz przynajmniej
potknac sie o kamien,
zmoknac na ktoryms deszczu,
zgubic klucze w trawie;

i wodzic wzrokiem za iskra na wietrze;

i bez ustanku czegos waznego
nie wiedziec.

(Krakow, 2002.)
















    Вислава Шимборска.

       Моим стихам.

    В лучшем случае
    вас, мои стихи, прочтут внимательно,
    запомнят,прокомментируют.
 
    В худшем случае
    вас только прочтут.

    В третьем случае -
    вы уже написаны,
    но через минуту вас бросят в корзину.

    И вариант четвёртый - исчезнете ненаписанными,
    довольно мурлыча что-то себе под нос.


                *   *   *


    Wislawa Szymborska

    DO WLASNEGO WIERSZA

W najlepszym razie
bedziesz, moj wierszu, uwaznie czytany,
komentowany i zapamietany.

W gorszym przypadku
tylko przeczytany.

Trzecia mozliwosc –
wprawdzie napisany,
ale po chwili wrzucony do kosza.

Masz jeszcze czwarte wyjscie do wykorzystania –
znikniesz nienapisany,
z zadowoleniem mruczac cos do siebie.

"Gazeta Wyborcza", 2 lutego 2012.

***









































           Вислава Шимборска.

           Платон, или зачем...


   По неясным причинам,
   в ситуации непонятной
   Идеальное Бытие перестало быть самодостаточным

   Ведь оно могло бесконечно длиться и длиться
   очищенное от тьмы, выкованное из ясности
   в своих сонных надмирных садах.

   Какого чёрта понадобились приключения
   в дурном союзе с материей?

   К чему ему последователи,
   невезучие,неудачливые,
   без перспектив на вечность?

   Мудрость хромая
   с шипами, вбитыми в пятку?
   Бурными водами
   разорванная гармония?
   Красота
   с требухой неаппетитной внутри?
   И Добро -
   почему с  пятнами,
   хотя прежде их нЕ было?

   Должен же был быть повод,
   внешне казалось бы мелкий
   но это уже не выдаст
   даже Нагая Правда,
   занятая перетряской
   земного гардероба.

   К тому же, Платон,мерзкие эти поэты,
   обрывки, выдутые из-под монументов,
   отходы великой Тишины в вышине.  (горних вершин)


              *   *   *


    Wislawa Szymborska
PLATON, CZYLI DLACZEGO

Z przyczyn niejasnych
w okolicznosciach nieznanych
Byt Idealny przestal sobie wystarczac.

Mog; przeciez trwac i trwac bez konca,
ociosany z ciemnosci, wykuty z jasnosci,
w swoich sennych nad swiatem ogrodach.

Czemu, u licha, zaczal szukac wrazen
w zlym towarzystwie materii?

Na co mu nasladowcy
niewydarzeni, pechowi,
bez widokow na wiecznosc?

Madrosc kulawa
z cierniem wbitym w piete?
Harmonia rozrywana
przez wzburzone wody?
Piekno
z niepowabnymi w srodku jelitami
i Dobro
– po co z cieniem,
jesli go wczesniej nie mialo?

Musial byc jakis powod,
chocby i drobny z pozoru,
ale tego nie zdradzi nawet Prawda Naga
zajeta przetrzasaniem
ziemskiej garderoby.

W dodatku ci okropni poeci, Platonie,
roznoszone podmuchem wiory spod posagow,
odpadki wielkiej na wyzynach Ciszy…

(Krakow, 2002.)


      Вислава Шимборска. Лужа


      С детства я помню этот страх.
      Я обходила лужи,
      особенно эти, свежие, после дождя.
      В какой-то из них могло и не быть дна,
      хоть она и была похожа на остальные.

      Вступлю - и вдруг упаду вся целиком,
      стану лететь вниз,
      всё глубже вниз,
      в сторону тёмных туч, отражённых  в ней
      а быть может и дальше

      Потом высохнет лужа
      и надо мной сомкнётся
      а я окажусь навсегда запертой - где -
      с недолетевшим до поверхности криком.

      Только уже позднее дошло до меня:
      не всё плохое содержат правила мира,
      и даже при всём желании
      оно
      произойти не может.


            *   *   *


Wislawa Szymborska
KALUZA

Dobrze z dziecinstwa pamietam ten lek.
Omijalam kaluze,
zwlaszcza te swieze, po deszczu.
Ktoras z nich przeciez mogla nie miec dna,
choc wygladala jak inne.

Stapne i nagle zapadne sie cala,
zaczne wzlatywac w dol
i jeszcze glebiej w dol,
w kierunku chmur odbitych
a moze i dalej.

Potem kaluza wyschnie,
zamknie sie nade mna,
a ja na zawsze zatrzasnieta – gdzie –
z niedoniesionym na powierzchnie krzykiem.

Dopiero pozniej przyszlo zrozumienie:
nie wszystkie zle przygody
mieszcza sie w regulach swiata
i nawet gdyby chcialy,
nie moga sie zdarzyc.

(Krakow, 2002.)

    Анна Сьвирщиньска

      Трудные роды.

  Не могу я
  родить печаль.
  Счастье село ко мне на грудь
  и душит.

          *   *   *

    Anna ;wirszczy;ska   [inne] [wiki]
Trudny por;d
Nie mog;
urodzi; t;sknoty.
Szcz;;cie usiad;o mi na piersiach
i dusi.




















     Переводы Сергеева.

ДИЛАН ТОМАС

(1914-1953)

* * *

Особенно, когда октябрьский ветер
Мне в волосы запустит пятерню,
И солнце крабом, и земля в огне,
И крабом тень моя легла на берег, –
Под перекличку птичьих голосов
И кашель ворона на палках голых
По жилам сердце деловито гонит
Ямбическую кровь, лишаясь слов.

Вон женщины во весь шумливый рост
Идут по горизонту, как деревья,
Вон бегают по перелеску дети,
В движении похожие на звезд.
Я создаю тебя из гулких буков,
Из шелеста дубов, осенних чар,
Корней боярышника, хмурых гор,
В прибое создаю тебя из звуков.

Над парком беспокойный циферблат;
Часы толкуют время, славят утро
И флюгеру о направленьи ветра
Колючими словами говорят.
Я создаю тебя из дольних вздохов.
Трава пророчит: все, что я постиг,
Покроет мокрый изъязвленный снег.
Но ты вдали от злых вороньих криков.

Особенно, когда октябрьский ветер
(Я создаю тебя в канун зимы,
Когда гремят валлийские холмы)
Молотит кулаками репы берег,
Я создаю из бессердечных слов
Тебя – сердечных сердцу не хватило.
Химическая кровь мне полнит жилы.
На взморье среди птичьих голосов.

АЛЛЕН ГИНСБЕРГ

(1926-1997)

СУТРА ПОДСОЛНУХА

Я бродил по берегу грязной консервной свалки, и уселся в огромной тени паровоза
            "Сазерн Пасифик", и глядел на закат над коробками верх по горам, и плакал.
Джек Керуак сидел рядом со мной на ржавой изогнутой балке, друг, и мы, серые
            и печальные, одинаково размышляли о собственных душах в окружении
            узловатых железных корней машин.
Покрытая нефтью река отражала багровое небо, солнце садилось на последние
            пики над Фриско, в этих водах ни рыбы, в горах – ни отшельника, только
            мы, красноглазые и сутулые, словно старые нищие у реки, сидели усталые,
            со своими мыслями.
Посмотри на Подсолнух, – сказал мне Джек, – на фоне заката стояла бесцветная
            мертвая тень, большая, как человек, возвышаясь из кучи старинных опилокя приподнялся,              зачарованный, – это был мой первый Подсолнух, память о Блейке –
           мои прозрения – Гарлем
и Пекло Ист-Ривер, и по мосту лязг сэндвичей Джоза Гризи, трупики детских
            колясок, черные стертые шины, забытые, без рисунка, стихи на речном
            берегу, горшки и кондомы, ножи – все стальные, но не нержавеющие, –
            и лишь эта липкая грязь и бритвенно острые артефакты отходят в прошлое –
серый Подсолнух на фоне заката, потрескавшийся, унылый и пыльный, и в глазах
            его копоть и смог, и дым допотопных локомотивов –
венчик с поблекшими лепестками, погнутыми и щербатыми, как изуродованная
            корона, большое лицо, кое-где повыпали семечки, скоро он станет беззубым
            ртом горячего неба, и солнца лучи погаснут в его волосах, как засохшая
            паутина, листья торчат из стебля, как руки, жесты из корня в опилках,
            осыпавшаяся известка с ветвей,
            мертвая муха в ухе.
Несвятая побитая вещь, мой подсолнух, моя душа, как тогда я любил тебя!
Эта грязь была не людской грязью, но грязью смерти и человеческих паровозов,
вся пелена пыли на грязной коже железной дороги, этот смог на щеке, это веко черной
            нужды, эта покрытая сажей рука или фаллос, или протуберанец
            искусственной – хуже, чем грязь – промышленной – современной – всей
            этой цивилизации, запятнавшей твою сумасшедшую золотую корону –
и эти туманные мысли о смерти, и пыльные безлюбые глаза, и концы, и
            увядшие корни внизу, в домашней куче песка и опилок, резиновые доллары,
            шкура машины, потроха чахоточного автомобиля, пустые консервные банки
            со ржавыми языками набок – что еще мне сказать? – импотентский остаток
            сигары, задранные ноги тачек, молочные груди автомобиля, потертая задница
            кресла и сфинктер динамо – всё это
спрелось и мумифицировалось вкруг твоих корней, – и ты стоишь предо мною
            в закате, и сколько величья в твоих очертаньях!
О совершенная красота Подсолнуха! Совершенное счастье бытия Подсолнуха!
            Ласковый глаз природы, нацеленный на хиповатое ребрышко месяца,
            проснулся, живой, возбужденно впивая в закатной тени золотой ветерок
            ежемесячного восхода!
Сколько мух жужжало вокруг тебя, не замечая твоей грязи, когда ты
           проклинал небеса железной дороги и свою цветочную душу?
Бедный мертвый цветок! Когда позабыл ты, что ты цветок?
            Когда ты, взглянув на себя, решил, что ты бессильный и грязный старый
            локомотив, призрак локомотива, привиденье и тень некогда
            всемогущего дикого американского паровоза?
Ты никогда не был паровозом, Подсолнух, ты был Подсолнухом!
А ты, Паровоз, и ты есть паровоз, не забудь же!
И взяв скелет Подсолнуха, я водрузил его рядом с собою, как скипетр,
и проповедь произнес для своей души, и для Джека, и для всех, кто
            желал бы слушать:
Мы не грязная наша кожа, мы не страшные, пыльные безобразные
            паровозы, все мы душою прекрасные золотые подсолнухи, мы одарены
            семенами, и наши голые волосатые золотые тела при закате превращаются
            в сумасшедшие тени подсолнухов, за которыми пристально и вдохновенно
            наблюдают наши глаза в тени безумного кладбища паровозов
            над грязной рекой при свете заката над Фриско.



       Агнешка Осецка

     Маленький стишок.

   Маленький стишок
   стишок в ежедневной газете
   похож на листок разыскной.
   В еженедельнике -
   сноска.
   Но томик?
   Том?
   Целая книжка?
   Тогда это только собрание претензий.

           *   *   *

Agnieszka Osiecka -

Ma;y wiersz

Ma;y wiersz,
wierszyk w prasie codziennej,
jest jak list go;czy.
W tygodniku -
jak upomnienie.
Ale tom?
Tomik?
Ca;a ksi;;ka?
To s; ju; tylko pretensje zebrane.















               
                Вислава Шимборска

                НЕВИННОСТЬ.


        Зачатая на матрасе  из волос человеческих,
        Герда, Эрика... Может быть, Маргарета.
        Не знает, вправду, она ничего не знает об этом.
        Такой вид информации не годится -
        он неприемлем, его не передать.
        Греческие Эрринии чересчур справедливы -
        нас раздражала бы нынче их привередливость птичья.

        Ирма. Бригида. Может быть, Фридерика.
        Ей лет двадцать или немного больше.
        Знает три языка, нужные заграницей.
        Фирма, в которой она работает, поставляет на экспорт,
        матрасы набитые искусственным волокном.
        Экспорт сближает народы.

        Берта. Ульрика. Может быть, Хильдегарда.
        Не очень красивая, но худощавая и высокая -
        щёки, шея, груди, ноги, живот.
        В полном расцвете женственности и молодости
        радостно босиком бродит по пляжам Европы
        светлые волосы распустив, длинные, до колен.

      - Я обрезать не советую - ей сказал парикмахер -
        Такими длинными они не отрастут никогда.
        Вы уж поверьте мне - это проверено точно.
        Tausend - und tausend mal.


                *   *   *


        Wislawa Szymborska.

             Niewinno;;

Pocz;ta na materacu z ludzkich w;os;w.
Gerda, Eryka. Mo;e Margareta.
Nie wie, naprawd; nie wie o tym nic.
Ten rodzaj wiadomo;ci nie nadaje si;
ani do udzielenia, ani do przyj;cia.
Greckie Erynie s; zbyt sprawiedliwe.
Dra;ni;aby nas dzisiaj ich ptasia przesada.

Irma. Brygida. Mo;e Fryderyka.
Ma lat dwadzie;cia albo niewiele wi;cej.
Zna trzy j;zyki obce konieczne w podr;;ach.
Firma, w kt;rej pracuje, poleca na eksport
najlepsze materace tylko z w;;kien sztucznych.
Eksport zbli;a narody.

Berta. Ulryka. Mo;e Hildegarda.
Piekna nie, ale wysoka i szczup;a.
Policzki, szyja, piersi, uda, brzuch
w pe;nym w;a;nie rozkwicie i blasku nowo;ci.
Rado;nie bosa na pla;ach Europy
rozpuszcza jasne w;osy, d;ugie a; do kolan.

Nie radz; ;cina; - powiedzia; jej fryzjer -
raz ;ci;te, ju; tak bujnie nie odrosn; nigdy.
Prosz; mi wierzy;.
To jest rzecz sprawdzona
tausend- und tausendmal.


















 

Pi;ta

W miasteczku, gdzie urodzi; si; bohater,
obejrze; pomnik, pochwali;, ;e du;y,
sp;oszy; dwie kury z progu pustego muzeum,
dowiedzie; si;, gdzie mieszka matka,
zapuka;, pchn;; skrzypi;ce drzwi.
Trzyma si; prosto, czesze g;adko, patrzy jasno.
Powiedzie;, ;e sie przyjecha;o z Polski.
Pozdrowi;. Pyta; g;o;no i wyra;nie.
Tak, bardzo go kocha;a. Tak, zawsze by; taki.
Tak, sta;a wtedy pod murem wi;zienia.
Tak, s;ysza;a t; salw;.
;a;owa;, ;e nie wzi;;o si; magnetofonu
i aparatu filmowego. Tak, zna te przyrz;dy.
W radiu czyta;a jego list ostatni.
W telewizji ;piewa;a stare ko;ysanki.
Raz nawet przedstawia;a w kinie, a; do ;ez
wpatrzona w jupitery. Tak, wzrusza j; pami;;.
Tak, troch; jest zm;czona. Tak, to przejdzie.
Wsta;. Podzi;kowa;. Po;egna; si;. Wyj;;
mijaj;c w sieni kolejnych turyst;w.

    








    Wislawa Szymborska


      We ;nie
maluj; jak Vermeer van Delf

Rozmawiam biegle po grecku
i nie tylko z ;ywymi.

Prowadz; samoch;d,
kt;ry jest mi pos;uszny.

Jestem zdolna,
pisz; wielkie poematy.

S;ysz; g;osy
nie gorzej ni; powa;ni ;wi;ci.

Byliby;cie zdumieni
;wietno;ci; mojej gry na fortepianie.

Fruwam, jak sie powinno,
czyli sama z siebie

Spadaj;c z dachu
umiem spa;; mi;kko na zielone.

Nie jest mi trudno
oddycha; pod wod;.

Nie narzekam:
uda;o mi si; odkry; Atlantyd;.

Cieszy mnie, ;e przed ;mierci;
zawsze potrfi; si; zbudzi;.

Natychmiast po wybuchu wojny
odwracam si; na lepszy bok.

Jestem, ale nie musz;
by; dzieckiem epoki.

Kilka lat temu
widzia;am dwa s;o;ca.

A przedwczoraj pingwina
Najzupe;niej wyra;nie.


































Pr;ba
Oj tak, piosenko, szydzisz ze mnie,
bo cho;bym posz;a g;r;, nie zakwitn; r;;;.
R;;; zakwita r;;a i nikt inny. Wiesz.
Pr;bowa;am mie; li;cie. Chcia;am si; zakrzewi;.
Z oddechem powstrzymanym ; ;eby by;o pr;dzej ;
oczekiwa;am chwili zamkni;cia si; w r;;y.
Piosenko, kt;ra nie znasz nade mn; lito;ci:
mam cia;o pojedyncze, nieprzemienne w nic,
jestem jednorazowa a; do szpiku ko;ci.













Edward Stachura   [inne] [wiki]
Pie;; V
W krzywe sosny na pag;rkach

bije wiatr

Smutno krzywym sosnom

Taki wiecz;r cho; rano

id; chmury nisk; drog;

cho; rano...

Gdzie jeste; ty s;oneczko

Nie widz; ja ciebie

ni pod strzech;

ni na niebie

ani wody wielkiej nie widz;

tylko noc

cho; rano...

Krzywe sosny na pag;rkach rozdar;

                wiatr

W krzywych sosnach p;acze kto;







         Ева Липска.

          Сомнения


     Верю в сомненья -
     вольнА от порока веры

     При отсутствии жизни
     я колеблюсь смертельно

          *  *  *

     Ewa Lipska - Zw;tpienie
 Wierz; w zw;tpienie
wolna od na;ogu wiary.

Pod nieobecno;; ;ycia
;miertelnie si; waham.






         Леопольд Стафф.

          Пробуждение.

          Рассвет,
          но ещё не светло
          я полупроснулся -
          кругом беспорядок.
          Что-то нужно связать
          что-то соединить,
          что-то нужно решить.
          Ничего не знаю.
          Не могу найти ботинки.
          И себя не могу найти.
          Болит голова.

              *  *  *

         Leopold Staff   

         Przebudzenie

         Jest ;wit,
         Ale nie jest jasno.
         Jestem na p;; zbudzony,
         A doko;a nie;ad.
         Co; trzeba zwi;za;,
         Co; trzeba z;;czy;,
         Rozstrzygn;; co;.
         Nic nie wiem.
         Nie mog; znale;; but;w,
         Nie mog; znale;; siebie.
         Boli mnie g;owa.























      



       Юлия Хартвиг.

      Обличение осени.

   Осень не меланхолия а ярость
   каждый год повторяется проба конца
  (с повторяемой в каждом году попыткой конца)
   Вспорото брюхо земли
   наверху
   свёкла, картофель и брюква
   скрытые под землёй стали людской добычей.
   Спустили воду в прудах
   и косяки карпов
   выброшены на берег.
   Ветер рвёт на деревьях кроны взлохмаченные обезумело
   и до горизонта запах земли тошнотворно любовный
   коням расширяет ноздри,
   А кони
   

Julia Hartwig   

Napi;tnowanie jesieni

Jesie; to nie melancholia to w;ciek;o;;
co rok powtarzana pr;ba ko;ca
Wyprute wn;trzno;ci ziemi
na wierzchu buraki kartofle i brukiew
co si; kry;o przed ;wiatem wydane jest na ;up
                cz;owieka
woda ze staw;w spuszczona ;awice karpi
                wyrzucone na brzeg
drzewom urywa g;owy wiatr gn; si; zmierzwione
                nieprzytomnie
i a; do horyzontu zapach ziemi md;y i mi;osny
rozszerza nozdrza koniom
ci;gn;cym fury wy;adowane jak wozy wygna;cze
Zdarte przemoc; z drzew li;cie budz; ;al tak
                gwa;towny
;e chcia;oby si; gna; razem z nimi
z tym wszystkim co odchodzi a pr;bowa;o ;y;
w nadziei nie;miertelno;ci
Po;ary czerwieni br;zowe wybuchy d;b;w
i deszcz poganiaj;cy wszystko co spotyka w marszu
Naprz;d wygna;cy Naprz;d
T;umy zap;dzane pod dachy
ostatnie zwierz;ta szukaj;ce zimowego schronu
                przed ch;odem
a potem mg;y spadaj;ce kurtyna za kurtyn;
zbiela;y horyzont z;udnych g;r z kt;rych
                samob;jczy skok
uczynimy wraz z listopadem
prosto w gruniow; noc












   Сидит перед зеркалом
   и не знает
   как ей к лицу
   стихи

   Сидит перед зеркалом
   и не знает
   как крылатое
   черное моё перо
   мелькает
   вокруг неё
   




Jerzy Harasymowicz   

Przed lustrem

Siedzi przed lustrem
lecz nawet nie wie
jak jej ;adnie do twarzy
z wierszami

Siedzi przed lustrem
i nawet nie wie
jak ;miga wok;; niej
moje czarne
skrzydlate pi;ro

















     Rafa; Wojaczek -Chichot
W trawie ;niegu zielone oczy ;nie;nych zwierz;t,
o kt;rych tylko tyle
wiemy, ;e nas ju; jedz;.

Klucz; g;ody ruchome ich, a to s; nasze
;mierci post;puj;ce
z dna wn;trzno;ci do czaszek.

Ci;gn; kity za sob; jak kiedy; ga;;zk;
jod;y my ci;gneli;my,
aby zmyli; pogonie.

I daremnie za tropem ich chce i;; nasz ;lepy
instynkt samoobrony
- to je musi roz;miesza;,

bo wci;; w zach;ystuj;cym si; drapie;n; ;lin;
szczekaniu ich s;yszymy
- cho; nieumy;lny - chichot.







      Ганна Осадко.
    
         МОНТАЖ

    "Сделай монтаж, Билли!" -
     Прошу у Бога,
     Прислушиваясь к весне вместе с бездомным псом,
     он чудом спасся от геноцида по имени евро-12,
     Прижимаем уши к земле,
     Идет или не идёт весна-красавица?
    "Сделай монтаж, милый!" -
     прошу у тебя,
     Чтобы заснуть и проснуться на станции Солнце,
     С жёлтыми мотыльками, так безголово-счастливыми,
     Чтоб огород был посажен,
     И окна вымыты,
     и на душе так празднично чисто ,
     Словно в пасхальное утро.
  ...минуя время первых глазков мать-и-мачехи
                среди куч подоконного мусора,
     Когда они глядят на меня  с газона под окном
     в отчаянье -
     Среди пакетов, презервативов, обёрток от чипсов,
     дерьма собачьего -
     А через месяц трава резко выгонит стебли вверх
     И скроет всю правду жизни,
     Как до этого - снег...

              *   *   *

     монтаж

Ганна Осадко

«Зроби-но монтаж, Біллі!» -
Прошу у Бога,
Наслухаю весну разом із безхатьком-псом,
Що дивом урятувався від генозиду імені євро-12,
Вуха тулимо до землі,
Йде чи не йде, красна?
«Зроби-но монтаж, милий!» -
Прошу у тебе,
Щоби впасти у сон, а прокинутися на станції «Сон_це»,
З метеликами жовтими і безголово-щасливими,
Щоби город вже посаджений,
І вікна помиті,
І на душі так святково-чисто,
Як у пасхальний ранок.
...оминувши час перших очей мати-й-мачухи поміж кочугур сміття під вікнами,
  Коли вони дивляться на мене розпачливо з газону під вікном –
Пакети, презервативи, обгортки з-під чіпсів, собаче лайно –
А за місяць трава гінко вижене вгору –
І закриє всю правду життєву,
як перед тим – сніг...


© Copyright: Ганна Осадко,
         

         Марцин  Светлицки,

          ЗАПИСКА, МАЙ 88


...На рондо (округлой площади) -  кругло,и  мост
        отлично выполняет функцию мОста, а месяц
        точно такой каким его вижу - думая
        месяц.Ох, это не слишком ли будет?
                Нет, не слишком, поскольку
        в с ё   э т о   с а м   с е б е  я   н ы н ч е   н е   с д е л а ю,
        слышишь?


                *   *   *

    Marcin ;wietlicki -

     Zapisek, maj 88

... na rondzie jest okr;g;o, most
spe;nia dzi; funkcje mostu doskonale, ksi;;yc
dok;adnie taki, jaki widz; - my;l;c
ksi;;yc. Och, czy to nie za du;o? Nie za du;o, przecie;
s a м  t e g o  s o b i e  d z i ;  n i e  z r o b i ;,
s;yszysz?НИКА
Глеб Ходорковский
       Н И К А.
      
       Уже за тридцать…
       Ты боишься назад оглянуться,
       и в даль не глядишь.
       Только вниз.
       Только в сегодня.
       Неловко и робко
       прикасаешься к тайному счастью,
       Ника,
       грустная Ника
       с отбитыми крыльями…















НИКА
Глеб Ходорковский
       Н И К А.
      
       Уже за тридцать…
       Ты боишься назад оглянуться,
       и в даль не глядишь.
       Только вниз.
       Только в сегодня.
       Неловко и робко
       прикасаешься к тайному счастью,
       Ника,
       грустная Ника
       с отбитыми крыльями…

           *   *   *

        Уехала…
       губы,
       глаза,
       улыбка,
       прохладный и тёмный коричневый вырез
       возникают,
       расплываются,
       исчезают…

И только тонкий и чёткий, как рисунок Матисса, запах гвоздики,
       остаётся всегда.





          Анна Сьвирщинська.

     Ни для какой любви я не стану рабыней
     И никому
     и никому не отдам цель своей жизни


Anna ;wirszczy;ska

 Odwaga

Nie b;d; niewolnic; ;adnej mi;o;ci.
Nikomu
nie oddam celu swego ;ycia,
swego prawa do nieustaj;cego ro;ni;cia
a; po ostatni oddech.

Sp;tana ciemnym instynktem macierzy;stwa,
spragniona czu;o;ci jak astmatyk powietrza,
z jakim mozo;em buduj; w sobie
sw;j pi;kny cz;owieczy egoizm,
zastrze;ony od wiek;w
dla m;;czyzny.

Przeciw mnie
s; wszystkie cywilizacje ;wiata,
wszystkie ;wi;te ksi;gi ludzko;ci
pisane przez mistycznych anio;;w
wymownym pi;rem z b;yskawicy.
Dziesi;ciu Mahomet;w
w dziesi;ciu wytwornie omsza;ych j;zykach
grozi mi pot;pieniem
na ziemi i wiecznym niebie.

Przeciw mnie
    Александр Ват.

    Видение.

  Небо - лазурь безупречная, 
  Море - сонная бирюза,
  солнца не вижу, но всё здесь лежит под его палящим (пылающим)взглядом.
  Всё это - пустота, частицы воздуха и муравейник молекул воды
  и ничего кроме этого.

  И всё то, что находится ниже зенита,
  на поверхности вогнутой неба вырисовывается понемногу
  - как рисунок из-под руки -
  и уже я распознаю
  огромную раковину жемчужную, выкованную мастерски.
  Труп на ней лежит. Скелет. Как взятый из Тотентанца.
  Длинный. С согнутыми коленями. Улыбающийся. Живой.
 

                *   *   *

.               Aleksander Wat.


                Widzenie

       morze --- turkus zaspany,
       s;o;ca nie widz;, ale wszystko tutaj le;y pod jego pal;cym wejrzeniem.
       Wszystko - to jest: pr;;nia, cz;stki powietrza oraz mrowie moleku; wody
       Poza tym nic.

I oto cokolwiek poni;ej zenitu
na wkl;s;ej powierzchni nieba wyrysowuje si; z wolna
--- jak wz;r spod r;ki kre;l;cej ---
mandala: ju; rozpoznaj;
ogromn; macic; per;ow;, misternie karbowan;.
Na niej trup podany. Ko;ciotrup. Taki z Totentanzu.
D;ugi. Ugi;ty w kolanach. Usmiechni;ty. ;ywy.

















Marcin ;wietlicki - Dzwonienie

W pewnym wieku nie ma po co dzwoni;.

W pewnym wieku raczej dzwoni; oni
i one dzwoni;, bo nie s; w tym wieku.
Nie pami;tam, ;e obieca;em.
;;daj;, ;ebym zn;w obieca;.
Obiecuj; i zapominam.

Chyba ;e dzieje si; to
po pijaku. Wtedy
inna taryfa.

Sam na sam z sercem dzwonu.










Marcin ;wietlicki - M-W podr;;y

To miejsce to jest neutralny teren.
Ani to moje ;;;ko, ani te; nie twoje.
;adnej pami;ci co do tego miejsca
nie masz, ja tak;e nie mam. Niemo;liwe b;dzie
zaznaczenie tu naszej obecno;ci. ;lady
na prze;cierad;ach zostan; wyprane,
nasze ;mieci zostan; wyniesione.

To miejsce to jest neutralny teren.
Nie udeptana ziemia, a wi;c ;adnych wojen
nie uda nam si; tu prowadzi;. Koniec
na dzisiaj i na jutro. Zawieszenie broni
chwilowe. Wi;c co?

    Тадеуш Боровски

     МЁРТВЫЕ ПОЭТЫ

    Мёртвые, расстрелянные, сожжённые
    пишу для вас, друзья моей юности
    Земля потоком течёт над вами
    и шумит - шумом растений.

    Пустота, недвижность, молчание,
    полузастывшие водовороты
    земли,
    боль, от которой бы мертвым устам
    слов не хватило?

    Там, в вышине, высокО на стволах,
    выросших из вас, зашумели
    ночи и бури
    устами, землёю

    Tadeusz Borowski 

     Umarli poeci

Umarli, spaleni, rozstrzelani,
dla was pisz;, koledzy m;odo;ci.
Oto ci;gnie nurt ziemi nad wami
i szumi - szumem ro;lin.

To milczenie, bezruch i pustka,
wiry ziemi, zastyg;e na p;; -
gdzie; jest b;l, ;eby martwym ustom
s;;w nie zabrak;o?

Oto w g;rze, wysoko na pniach
z was wyros;ych szumi; noce i burze,
ustom, ziemi;

























        Ганна Осадко.
       
         Вспоминать...

    Вспоминать - это значит стать невесомым песком,
    протекая сквозь горло старинных часов,
    пролетать сквозь пространство и время -
    и просто, доверчиво
    верить
    что у каждой песчинки
    есть своё место в сказке
    под названием "Жизнь"
    Не ощущать ни раскаяния, ни боли,
    падая из безумного неба Прошлого,
    в объятия Будущего
    которое будет
    светлым и радостным,
    как Пасхальное утро.


            *   *   *
   

        Згадувати...
Ганна Осадко
Згадувати - це ставати піском невагомим,
 протікати крізь горло старого годинника,
  пролітати кразь час і простір -
   просто й довірливо,
  вірити,
що навіть єдина піщинка
має своє місце у цій Казці
із назвою "Життя".
Ні каяття, ні болю не відчувати,
падати безголово з неба Минулого
у обійми Майбутнього,
яке неодмінно буде
світле і радісне,
як Велекодній ранок.














     Рафал Воячек

          "П"

     Год в ласковом свете
     Радостный взгляд
     Слух терпеливый и ёмкий
     Ладони любимой
     И моя ладонь в её ладони

     Лицо моей любимой
     Груди моей любимой
     Живот моей любимой
     вульва моей любимой
     Спазмы моей любимой

     Дрожь наслажденья
     Плач счастливый
     Голод удовлетворённый

     Хлеб из сухой муки
     Иней на безопасном доме
     Гость приглашённый в дом

     Пару грошЕй заработал.

            
            *   *   *


Rafa; Wojaczek -

      "P"

Rok ;agodnego ;wiat;a
Wzrok zdolny cieszy; si;
S;uch cierpliwy i ch;onny
G;os jedynego Boga
D;o; kochanej kobiety
D;o; w jej powa;nej d;oni

Twarz kochanej kobiety
Pier; kochanej kobiety
Brzuch kochanej kobiety
Srom kochanej kobiety
J;k kochanej kobiety
Spazm kochanej kobiety

Dreszcz rozkoszy
P;aszcz szcz;;liwy
G;;d zaspokojony

Chleb z zas;u;onej m;ki
Schron z bezpiecznego domu
Go;; poproszony w dom

Grosz pewnie zarobiony












         Агнешка Осецка.

      Сейчас
      подходящее время
      чтобы уйти
      
      Я так ослабла
      что меня унесёт любой ветерок
      далёко
      
      Да сейчас
      подходящее время
      чтобы уйти -
      Ты мне подарил вчера
      самый золотой
      из всех твоих взглядов
      я знаю
      что у тебя таких больше нет
      
      Подходящее время
      чтобы уйти
    
      Опаздываешь

      И отчаянье будет тебе уроком.

               *   *   *

W;a;ciwa chwila,
;eby odej;;.
Jestem taka s;aba,
zabierze mnie byle wietrzyk
daleko.
W;a;ciwa chwila,
;eby odej;;.








     Кс. Ян Твардовский

                Одно и то же...
            
               Глеб Ходорковский
            
             Детишки бегут стайкой
             Взрослые ходят парами
             Старички - под конец - отдельно
            
             Только одно и то же сердце
             Трудится в потёмках как пчёлка               
             ищет любви в любови
             перед смертью большой и чистой

                * * *
Mlodzi co biegn; gromad;
doro;li co chodz; parami
starzy przy ko;cu osobno
tylko wci;; serce to samo
pracuje jak pszczo;a po ciemku
szuka mi;o;ci w mi;o;ci
przed ;mierci; czyst; i wielk;

        Ян Твардовски

           ПОЧЕМУ?

    Ты не веришь в себя большего нежели ты
    и в смерть которая меньше смерти
    и в то что можно болеть грехом
    и что одиночество ужасно если бежать от него
    и то что время кричит во всю глотку но ты не слышишь его притворяясь тупым
    сидишь печальный как Станчик*) на Хольде Прусском*)
    опирающийся на флейту
    и ни во что не веришь
    но почему ты боишься?

              *   *   *

Jan Twardowski 
Dlaczego
Nie wierzysz w siebie wi;kszego od siebie
w ;mier; mniejsz; od ;mierci
w to ;e mo;na zachorowa; na grzech
w to ;e samotno;; jest z;a je;eli si; przed ni; ucieka
w to ze czas krzyczy na ca;e gard;o ale go nie s;yszysz albo udajesz
Greka
siedzisz smutny jak Sta;czyk w Ho;dzie pruskim oparty na flecie
nie wierzysz w nic
ale dlaczego si; boisz

















Ofiarowa;e; mi wczoraj najz;otsze ze swoich spojrze;,
wiem,
;e nie masz tego wi;cej.
W;a;ciwa chwila,
;eby























      Stanis;aw Staszewski   [inne] [wiki]
Samotni ludzie
Samotni ludzie z samotnych miast,
W samotnej muszli ;wiat,
W samotnym ;niegu zosta; ;lad,
Samotnie witam was.
Ten blady kr;;ek - to moja twarz,
Ten z kleksem krwawym - Ty.
Dziewczyn; jeste;, wi;c usta masz -
Usta koloru krwi.

Zga;nie blask oczu twych,
Gdy wstanie dzie;.
;wit za szyb; przysi;dzie,
Jak szary ptak.
Nie m;w nic, przytul si;,
Wstrzymaj czas, wszystko zmie;.
Zapomnienie jak zmierzch
Niech zatopi nas zn;w...
W;dki mg;a wok;; g;;w
Pe;znie jak duch.
Jaki z;y, jaki pusty
Jest ca;y ;wiat...
Nie m;w nic, przytul si;,
Wt;ru serc dziwna moc
Wstrzyma czas, niechaj trwa
Pijana noc!


Rafa; Wojaczek   [inne] [wiki]
Rafa; Wojaczek - ";wi;te krowy"
K;osy traw puchn; jak i nasze ;y;y
Rosn; nam piersi i wymiona kr;w
Jeste;my ;wi;te krowy na pastwisku
Mi;o;ci co si; nam jak ;;ka widzi
I ciek;y upa; w osobliwych w;osach
Naczy; krwiono;nych ju; przesta; by; krwi;
Wszystek nasieniem jest ; mi;ym nam ;wiat;em

I dalej pilnie jemy ;wi;t; traw;
Ogromne zady obmacuje wiatr
Tak;e brzemienny ; wreszcie rodzi ptaka
Swym zaistnieniem nag;ym zdziwionego
Musi dopiero nauczy; si; lata;
Trawa osobno urodzi;a mr;wk;
My rozmawiamy ; ka;da ze swym brzuchem















  Владимир Леви
   Стихи
    * * *
   Душа, не умирай. Душа, питайся болью. Не погибай, насытиться спеша. Надежда - злейший враг. Гони ее с любовью. Безумием спасай себя, Душа.
   Во взлете весь твой смысл, во взлете - и паренье над суетой - ты крылья сотворишь из кожи содраной, и яд стихотворенья заменит кровь, и ты заговоришь.
   .
    * * *
   Ну, полно... Полноте дурить! Кто Вам сказал, что утро мудро? Его рассыпанная пудра развеяна по мостовой. И сон, качая головой, опохмеляться начинает. Еще плывет страна ночная, еще в глазах обрывки книг из прежних жизней. В этот миг химеры длят совокупление, амур роняет амулет. Спешил на светопреставление, украли проездной билет.
   .
    * * *
   Любовь измеряется мерой прощения, привязанность - болью прощания, а ненависть - силой того отвращения, с которым ты помнишь свои обещания.
   И тою же мерой, с припадками ревности, тебя обгрызают, как рыбы-пирании, друзья и заботы, источники нервности, и все-то ты знаешь заранее...
   Кошмар возрастает в пропорции к сумме развеявшихся иллюзий. Ты это предвидел. Ты благоразумен, ты взгляд своевременно сузил.
   Но время взрывается. Новый обычай родится как частное мнение. Права человека по сущности - птичьи, а суть естества - отклонение,
   свобода - вот ужас. Проклятье всевышнее Адаму, а Еве напутствие... Не с той ли поры, как нагрузка излишняя, она измеряется мерой отсутствия?
   И в липких объятиях сладкой беспечности напомнит назойливый насморк, что ценность мгновенья равна Бесконечности, деленной на жизнь и помноженной на смерть.
   Итак - подытожили. Жизнь - возвращение забытого займа, сиречь - завещание. Любовь измеряется мерой прощения, привязанность - болью прощания...
   .
    * * *
   Мне дела нет, что миллионы раз Картины небосвода повторялись. Я ухожу за поволоку глаз, Туда, где карты мира потерялись, Я ухожу в Тебя, бездонный мир. В незримые поля под тонкой кожей, В иное вещество, в другой эфир, Где все так страшно близко, так похоже, Что не узнать - ни неба, ни себя И сны, как птицы покидают гнезда, И тайно зреют, взрывами слепя, Поющие невидимые звезды. Я ухожу в Тебя - для бытия В не бывших звуках, я освобождаюсь Для снов. Твоих - где, может быть, и я, Не узнанный, в последний раз рождаюсь...
   .
    * * *
   Оглушенный собственным эхом, не узнаешь, поди, сколько силы в груди, то ли ревом ревешь, то ли смехом, оглушенный собственным эхом, не заметишь, поди, что трудов посреди то ли мохом оброс, то ли мехом, заглушенный собственным эхом, заглушенный собственным эхом...

               *   *  *

 
 И этот дождь закончится, как жизнь…
И наших душ истоптанная местность
с провалами изломов и кривизн
вернется в первозданную безвестность. Там, в темноте, Предвечная Река
к своим пределам тени предков гонит,
и мечутся, как звери, облака
под взмахами невидимых ладоней,
и дождь, слепой, неумолимый дождь,
питая переполненную сушу,
пророчеством становится, как дрожь
художника, рождающего душу. …п наши голоса уносит ночь…
Крик памяти сливается с пространством,
с молчанием, со всем, что превозмочь
нельзя ни мятежом, ни постоянством…
Не отнимая руки ото лба,
забудешься в оцепененье смутном,
и сквозь ладони протечет судьба,
как этот дождь, 
закончившийся утром.
Автор: В.Леви


Рецензии
Очень хорошо! Всем привет и поздравления!!!
С НАСТУПАЮЩИМ НОВЫМ ГОДОМ!!!
Здоровья, успехов, счастья!!!
Обнимаю!!!
Вася :)))

Василий Муратовский   30.12.2009 21:01     Заявить о нарушении