Кшиштоф Камиль Бачиньски Баллада о висельниках

Ballada o wisielcach
I
Kolyszemy sie, kolyszemy,
wmurowani w pejzaz szubienic.
Wieje smiercia znuzona. Jak kruk
krazy niebo drapieznie i cicho
dzwoni wiatr u ostrogi nog!
Nocy inna, nie przyjdziesz, nie przychodz,
Tylko dni obdrapany mur
konczy ziemie wyrwana krokom.
Zacisniety wilgocia sznur -
zalu lament skowyczy nad droga.
Jak upiory zerujemy na snach,
jak upiory wypijamy zycie.
Noca ksiezyc podchodzil jak znak
i jak oko wisielca z chmur wyciekl.
Kolyszemy sie, kolyszemy,
wmurowani w pejzaz szubienic,
posrod zdarzen, zygzakow i gwiazd,
z dlugich rak wyrzucamy cienie -
p;tle palcow na martwy sen miast.
Wmurowani w pejzaz szubienic.
II
Ci sami
w schodow dysonans wchodzimy co wieczor.
do tych samych mieszkan, gdzie martwa zarowka cmi.
budzimy sie jesienia, zawsze jesienia,
oczy zawsze - w czarny wyrok drzwi.
Potem w dlugie ulice, od mgly
gestniejace w realny opor.
W nasze glowy - drzewa jesienne,
slonce spada zachodem jak topor.
Potem dalej, potem dalej, potem dalej,
w noc bezgwiezdna, w puste rece lapac oddech,
w korowody zaplatanych alej,
w gwiazdy czarne i jak niebo - chlodne.
Potem dalej, potem dalej, potem dalej,
zawiklani w wodorosty zjaw i cieni,
obudzimy sie kolyszac, znow kolyszac,
wmurowani w pejzaz szubienic.

Баллада о висельниках
I
Мы качаемся, мы колышемся,
мы страна виселиц.
Веет смертью измученной. Ворон
кружит в небе хищно и тихо,
бьет веригами ног ветер-морок!
Ночь чужая, нейди, с лихом,
только дней облезлый забор
землю скрыл, отчуждает ноги.
Стиснутый влагой шнур –
плач скорби завыл у дороги.
Мы, мытари, жируем на снах,
мы, мытари, пьем жизни.
Месяц ночью восходит, как знак,
глазом висельника из тучи виснет.
Мы качаемся, мы колышемся,
мы страна виселиц,
в гуще жизни зигзаг светил,
плети рук мраком высек–
петлей пальцев сны придушил.
Мы страна виселиц.
II
Мы сами
входим через гулкие лестницы вечерами-
в свой дом с молью, под полумертвый торшер,
перед снегом, всегда перед снегом
рвем глазами черную дверь.
В долгих улицах мглистая марь
загустеет в живой отпор.
В головах – деревьях под снегом
солнце зайдет, упадет, как топор.
Дальше, далее, далее
в ночь без тьмы, пустыми руками рвать вздох
в вертепах сплетенных аллей
в черных звездах, в небесный холод.
Дальше, далее, далее
впутываясь в водоросли призрачных лиц
оживаем, качаясь, колыхаясь,
мы страна виселиц.


Рецензии